Chcesz mojego męża? Jest twój!” – powiedziała żona z uśmiechem do nieznajomej, która stanęła w jej drzwiach.

newskey24.com 8 godzin temu

Chcesz mojego męża? Proszę bardzo, jest twój! powiedziała żona z uśmiechem, zwracając się do nieznajomej kobiety stojącej w jej drzwiach.

Czekaj chwilę, Kasia! Ktoś dzwoni do drzwi. Oddzwonię, jak sprawdzę, kto to i czego chce, rzuciła niechętnie Ewa, przerywając rozmowę telefoniczną ze swoją przyjaciółką z dzieciństwa. Kasia opowiadała właśnie, z humorem i detalami, o urodzinowej imprezie swojej teściowej, a Ewa śmiała się tak, jakby oglądała najlepszą komedię.

Podeszła do drzwi, zajrzała przez wizjer i zamarła. Spodziewała się sąsiada, bo obcy raczej nie mogli tak po prostu wejść do ich zamkniętego bloku. A jednak przed drzwiami stała młoda kobieta o dziwnym wyglądzie, której Ewa nigdy wcześniej nie widziała.

Postanowiła nie otwierać lepiej unikać rozmów z nieznajomymi, zwłaszcza w tych czasach, kiedy oszuści czyhają na każdego. Ewa miała jasną zasadę: żadnych pogawędek z ludźmi, których nie zna. Naiwni mogą dać się nabrać, ale ona do nich nie należała.

Miała już wrócić do telefonu, żeby dokończyć rozmowę z Kasią, gdy dzwonek rozległ się ponownie. Kobieta na zewnątrz była uparta, pewna, iż ktoś jest w domu, i zdeterminowana, żeby dostać odpowiedź.

Ewa była sama w mieszkaniu; jej mąż, Bartek, poszedł do kolegi pomóc mu w pracach w ogródku. Wróciła do drzwi i znów spojrzała przez wizjer, przyglądając się nieznajomej uważniej.

Coś w niej było dziwne i jednocześnie żałosne, ale Ewa nie czuła zagrożenia.

Co najgorszego może się stać, jeżeli otworzę i każę jej iść sobie? Potem wrócę do spokojnego weekendu, pomyślała. Pewnie się zgubiła albo chce mi wcisnąć jakiś szajs.

Zdecydowana, otworzyła drzwi. Kobieta na korytarzu natychmiast się wyprostowała, nerwowo poprawiając włosy, zanim zaczęła mówić.

Dzień dobry! Pani jest Ewa? zapytała, bawiąc się chustą na szyi. No jasne, iż pani jest po co w ogóle pytam?

Ciekawe, pomyślała Ewa. Oszuści są coraz bardziej wyszukani. choćby wie, jak mam na imię.

Kim pani jest i czego pani chce? Stoi pani tu od pięciu minut. Nie zapraszałam pani, więc niech pani mówi, o co chodzi, albo idzie sobie! powiedziała Ewa stanowczo.

Bartek jest w domu? zapytała nieznajoma, zaskakując Ewę.

No proszę! pomyślała Ewa, nabierając podejrzeń. choćby wie, jak ma na imię mój mąż. To musi być przygotowana.

Pani tu przyszła do Bartka? spytała Ewa, choć miała zamiar powiedzieć coś zupełnie innego.

Nie, przyszłam porozmawiać z panią. Ale jeżeli Bartek jest w domu, będzie mi trudniej, odparła kobieta z dziwną, swobodną szczerością.

Trudniej pani? O co chodzi? zastanowiła się Ewa, coraz bardziej ciekawa.

Nie ma go. Czego pani chce?

Może lepiej wejdziemy do środka. Dziwnie rozmawiać o takich rzeczach na korytarzu, zasugerowała kobieta, nabierając śmiałości.

Nie ma mowy! Nie znam pani i nie wpuszczam obcych. Niech pani mówi i niech pani się spieszy, odparła Ewa.

Naprawdę chce pani dyskutować o intymnych szczegółach mojego związku z Bartkiem tutaj, przed sąsiadami? powiedziała kobieta z ironicznym uśmiechem.

Co? Jaki związek? wykrzyknęła Ewa głośniej, niż zamierzała.

Ewa, wszystko w porządku? Dlaczego krzyczysz? zapytała pani Kowalska, sąsiadka z piętra, która właśnie wyszła z windy.

Ach, dzień dobry, pani Kowalska! Wszystko gra. Jak tam pogoda? próbowała Ewa odwrócić uwagę.

Chyba będzie padać, odparła sąsiadka, choć nie spieszyła się do swojego mieszkania, wyraźnie ciekawa, co się dzieje.

Niech pani wejdzie, mruknęła Ewa niechętnie, wskazując kobiecie, by weszła.

Gdy tylko znalazła się w środku, nieznajoma zaczęła się rozglądać po mieszkaniu z zainteresowaniem, zatrzymując wzrok na różnych przedmiotach.

Ma pani pięć minut. Niech pani mówi, powiedziała Ewa, blokując jej dostęp do salonu. To nie muzeum.

Nazywam się Kinga, zaczęła kobieta, zdejmując chustę i płaszcz. Bartek i ja jesteśmy w sobie zakochani.

O, jak oryginalnie! Nie mogła pani wymyślić czegoś mniej banalnego? przerwała jej Ewa z sarkastycznym uśmiechem.

Co jest banalnego? Ludzie się zakochują to się zdarza. Nie jest pani pierwszą żoną, której mąż odchodzi, odparła Kinga z pewnością siebie, próbując minąć Ewę.

I jest pani pewna, iż on już mnie nie kocha, a kocha panią? spytała Ewa, wciąż uśmiechając się.

Absolutnie! Inaczej bym tu nie przyszła, odparła Kinga śmiało.

No cóż, problem w tym, iż mój mąż nikogo nie kocha. Nie potrafi. Więc się pani myli, droga pani, powiedziała Ewa spokojnie.

Kinga próbowała coś odpowiedzieć, ale w tej chwili drzwi się otworzyły i wszedł Bartek

wszedł Bartek, wyraźnie zaskoczony widokiem nieznajomej w przedpokoju.

Kinga? Co ty tu robisz w sobotę? Coś się stało w pracy? zapytał zdezorientowany.

Nie, przyszła po ciebie, powiedziała Ewa, rozkoszując się sytuacją.

Po mnie? O co chodzi? Jakiś problem w biurze? pytał Bartek, coraz bardziej zmieszany.

Nie, kochanie. Przyszła cię ode mnie zabrać. Definitywnie, odparła Ewa z ironicznym uśmiechem.

Kinga, wyraźnie zażenowana, gwałtownie narzuciła płaszcz i zaczęła się wycofywać w stronę drzwi.

Już idziesz? A co z Bartkiem? Nie po niego przyszłaś? Mówię szczerze, chętnie ci go oddam, zażartowała Ewa, prowokując ją.

Ale Kinga już wyszła, nie odzywając się ani słowem.

O co w tym wszystkim chodziło? spytał Bartek, kompletnie zbity z tropu.

Ty mi powiedz! Dlaczego ta odważna dama przyszła domagać się rozwodu i twierdzić, iż się do niej wyprowadzisz? zapytała Ewa, krzyżując ręce.

Serio? Bartek wyglądał na autentycznie zszokowanego. Nie mam zielonego po

Idź do oryginalnego materiału