Chcę wrócić do byłej żony: nowa okazała się rozczarowaniem

twojacena.pl 16 godzin temu

W małym miasteczku nad Wisłą, gdzie życie płynie spokojnie, a rodzinne dramaty rozgrywają się za zamkniętymi drzwiami, moja historia z byłą żoną i nową małżonką rozrywa mi serce. Ja, Marek, myślałem, iż podjąłem słuszną decyzję, odchodząc od niekończących się kłótni, ale teraz tęsknota za przeszłością nie daje mi spokoju.

Moja była żona, Kinga, zawsze znajdowała powód do awantury. Nie jestem święty, mam swoje wady, ale jej ciągłe pretensje doprowadzały mnie do szału. Zarzucała mi wszystko: zmęczenie po pracy, za mało czasu spędzanego z naszym dziesięcioletnim synem Kacprem. Nie podobało się jej, gdy zabierałem go na mecze piłki nożnej czy do wesołego miasteczka — dla mnie to była nie tylko troska o syna, ale i radość. Kinga jednak narzekała, iż ja tylko się z nim bawię, a ona musi być surowym rodzicem. Zmęczyłem się jej kontrolą i oskarżeniami.

Pewnego dnia straciłem cierpliwość. Po kolejnej sprzeczce spakowałem rzeczy i wyprowadziłem się. Wynająłem mieszkanie niedaleko, by Kacper mógł mnie odwiedzać, kiedy tylko zechce. Decyzja wydawała się jedyną słuszną — nie rozumieliśmy się z Kingą, a wspólne życie stało się udręką. Po trzech miesiącach ona sama wniosła o rozwód. Próbowałem dojść do siebie, ciesząc się ciszą, wolnością od krzyków i pretensji. To było jak oddech świeżego powietrza po dusznym pomieszczeniu.

Minęło pół roku. Kacper mimochodem wspomniał, iż do mamy zagląda „jakiś pan”. Zbagatelizowałem to, ale w głębi duszy zacząłem się niepokoić. Postanowiłem ruszyć dalej. Spotykałem się z kobietami, ale nic poważnego z tego nie wychodziło. Chciałem stabilności, rodziny. Wtedy pojawiła się Agnieszka — młoda, piękna, bez dzieci i bagażu przeszłości. Nie mówiła mi, co mam robić, nie urządzała scen. Myślałem, iż z nią będzie inaczej, prościej.

Wzięliśmy ślub bez wystawnych uroczystości — człowiek, który już raz był w związku małżeńskim, nie potrzebuje takich fanaberii. Życie z Agnieszką wydawało się spokojne, zacząłem choćby myśleć o dzieciach. Czasem, przyznaję, chciałem udowodnić Kindze, iż mogę być szczęśliwy bez niej, iż znalazłem kogoś lepszego, kto nie zamienia mojego życia w koszmar.

Ale wszystko się zmieniło, gdy Kinga zadzwoniła: Kacper dostał piłką w nos na treningu. Pognałem do szpitala i po raz pierwszy od dawna zobaczyłem ją na własne oczy. Wyglądała cudownie — taką ją pamiętałem z naszych pierwszych dni. Mówiła spokojnie, bez dawnych prztyczków. W samochodzie został zapach jej perfum, i nagle coś ścisnęło mnie w piersi.

Z powodu nosa Kacpra okazało się, iż potrzebuje operacji przegrody. Zacząłem częściej widywać się z Kingą, rozmawiając o zdrowiu syna. Pewnego dnia, z przyzwaniemPewnego dnia, z przyzwyczajenia, wszedłem do ich mieszkania, zdjąłem buty i postawiłem czajnik, aż nagle zrozumiałem, iż to już nie jest mój dom.

Idź do oryginalnego materiału