Architekt elektroniki po raz kolejny odwiedził Polskę.
Daphni, Dan Snaith, Caribou – artysta ma wiele twarzy, a każda prezentuje bardzo unikatowe podejście do tworzenia. Doświadczyć matematycznej precyzyjności koncertowej Caribou mogliśmy w ubiegłym tygodniu w Klubie Stodoła, gdzie w towarzystwie live bandu zaprezentował przekrój swoich najistotniejszych dokonań.
fot. Patryk MajorNie mogło zabraknąć kultowego już „Odessa”, które płynnie wskoczyło w nieprzerywany ani na chwilę instrumentalny trans. Właśnie to przełożenie klasycznego DJ’skiego setu na żywy aranż pomagało poczuć energię niczym na największych światowych festiwalach muzyki elektronicznej. A tu dodać trzeba, iż Caribou basu nie żałuje.
Absolutnym sztosem okazała się zaaranżowana na żywo kooperacja z Fred Again.. w postaci „Facilita”. Przełożenie stosunkowo świeżej kompozycji na cały band zwiastuje potencjał na najmocniejszy punkt obecnej trasy koncertowej. Z młodszych tracków usłyszeć mogliśmy dedykowane klubowym przestrzeniom „Broke My Heart” czy otwierające show „Volume” – reakcja publiczności mówiła sama za siebie.
fot. Patryk MajorRobotyczna wręcz rola zestawów perkusyjnych, to coś co każdy fan muzyki elektronicznej powinien na żywo doświadczyć, bo energia bijąca z żywych bębnów, tak wspaniale napędzających wokalne sample czy też przetworzone wokale Dana, absolutnie zostanie w mojej pamięci na długo. Takie zabiegi to nadanie nowego życia tym nieśmiertelnym utworom.
Trzeba zaznaczyć, iż wydarzenia z takim rozmachem z jakim Caribou podchodzi do tematu to show kompletne. Od gry światłami (częstokroć na koncertach elektronicznych brutalnie niedocenionej) po widoczną na kilometry chemię z publicznością i niezwykle przemyślane ułożenie setlisty – wszystko się tutaj zgadzało. Sceptykom muzyki tanecznej, jako tej nie posiadającej szczególnego potencjału koncertowego, występy takie jak wizyta Caribou w Warszawie umiejętnie odbierają wszelkie argumenty.
fot. Patryk Major
fot. Patryk Major
fot. Patryk MajorAlertArt »
Profil na Facebooku »
Zdjęcia:







