Była "aktorką zakazaną". Po głośnej roli odebrano jej polski paszport

swiatseriali.interia.pl 3 godzin temu
Zdjęcie: INTERIA.PL


Anna Prucnal przez wiele lat nazywana była polską Audrey Hepburn. Wszystko się zmieniło, gdy wystąpiła w kontrowersyjnym dziele, o którym huczał cały kraj. Po skandalicznej roli odebrano jej choćby polski paszport. W ten sposób gwiazda stała się "wrogiem PRL-u".


Anna Prucnal: trudne dzieciństwo bez ojca


Anna Prucnal urodziła się 1 stycznia 1940 roku w Warszawie. Jej ojciec był z zawodu lekarzem. Działał także w ruchu oporu i zginął, gdy miała zaledwie kilka miesięcy. Dzieciństwa nie wspomina najlepiej. Po latach wyznała, iż była wychowana w atmosferze nienawiści do taty.


"Ciągle miałam ze sobą taką malutką poduszeczkę, taki jasieczek. Nie mogłam się z nim rozstać. Kiedy schroniliśmy się u jakichś ludzi, matka wyczuła coś w tym jasieczku. Rozpruła go. Była tam lista z nazwiskami 50 osób. I list od ojca. Pisał, iż o ile coś mu się stanie, to jedna z tych osób, o ile będzie żywa, pomoże nam. Mama miała mu za złe, iż narażał rodzinę, działając w ruchu oporu". Reklama


"Jeżeli w jasieczku swojej córeczki, kiedy do domu przychodziło gestapo, była ta lista i jeszcze pieczątki do robienia dowodów osobistych, to chyba znaczyło, iż ojciec wolał śmierć własnych dzieci niż obcych ludzi. Matka czekała na niego w domu, a on ratował życie innym. Dlaczego nie nam?" - wspominała aktorka.
Gdy Anna Prucnal podrosła, dawała lekcje muzyki. Chodziła do szkoły sióstr zmartwychwstanek. Później do szkoły Towarzystwa Przyjaciół Dzieci, kiedy już w domu nie było pieniędzy.


Anna Prucnal: początkowo nie dawano jej szans


Już jako nastolatka marzyła o aktorstwie. Jednak nikt nie dawał jej żadnych szans. Mówiono, iż nie ma ani talentu, ani urody. Gdy ścięła włosy na krótko, porównywano ją do chłopca. Nie brakowała jej jednak uporu i postanowiła spełnić swoje marzenia. Podobno do egzaminu na PWST poszła w rozpiętej do pasa bluzce. Nic to nie dało. Jednak legendarny profesor Aleksander Bardini musiał coś w niej dostrzec i doradził, iż powinna związać swoją karierę ze śpiewem.
Za jego namową poszła do warszawskiej Akademii Muzycznej. Później podjęła również naukę w berlińskiej Komische Oper u reżysera Waltera Felsensteina. W latach 60. XX wieku była solistką Teatru Wielkiego w Warszawie. Trafiła również do Studenckiego Teatru Satyryków (STS).
"Po nauce u Waltera Felsensteina w Operze Komicznej byłam taką aktorką, która potrafi wszystko: śpiewa, tańczy, recytuje. Robiłam salto w tył, byłam prawie akrobatką" - wspominała po latach w jednym z wywiadów.
Na ekranie debiutowała w krótkometrażowym filmie "Pierwsza balowa sukienka" Włodzimierza Borowika (1960), niedługo potem wystąpiła w filmie "Słońce i cień" Rangela Wulczanowa (1961). Prawdziwą popularność w Polsce zyskała jako tytułowa "Smarkula" w filmie Leonarda Buczkowskiego. Zaczęto ją nazywać "polską Audrey Hepburn". Z brytyjską aktorką łączyła ją delikatna uroda, wielkie oczy oraz krótka fryzura.


Anna Prucnal: zagrała w filmie i doszło do skandalu. Odebrano jej polski paszport


W grudniu 1970 roku aktorka wyemigrowała do Francji i zamieszkała w Paryżu z poetą Jeanem Maillandem. Przelotny romans niedługo okazał się jednak czymś więcej. Oboje nie mogli bez siebie żyć. Po kilku miesiącach aktorka wydała na świat ich syna, Piotra. Owoc ich miłości urodził się dwa dni po ślubie zakochanych. W międzyczasie Prucnal śpiewała w słynnej paryskiej Olimpii i występowała u największych francuskich reżyserów.
W 1974 roku zagrała w awangardowym filmie "Sweet Movie" jugosłowiańskiego reżysera Dušana Makavejeva. W Polsce film został uznany za skandaliczny. Aktorka została wezwana do ambasady, gdzie kazano jej napisać oświadczenie, iż nie identyfikuje się z postacią, którą grała, a reżyserowi produkcji nigdy już nie poda ręki. Aktorka odmówiła. Skutkiem było odebranie jej polskiego paszportu, przez co nie mogła przez długi czas odwiedzać matki i siostry.


"Aż do odwołania nie należy dopuszczać do publikacji żadnych materiałów o aktorce Annie Prucnal - reklamujących lub przypominających osobę aktorki, jak również prezentujących jej osiągnięcia i sukcesy artystyczne za granicą" - brzmiały wytyczne dla polskich cenzorów. Przez niektórych nazywana była "wrogiem PRL-u". I tak na jakiś czas o niej zapomniano.


Anna Prucnal: wystąpiła w dziele włoskiego Mistrza


Przy wsparciu męża ułożyła sobie życie na nowo. Początkowo śpiewała w operze, gdy zaczęła lepiej mówić po francusku, powróciła scenę teatrów. Została gwiazdą paryskiego teatru La Palace. Występowała w filmach oraz serialach. Przełomowy był dla niej rok 1989. Wróciła wtedy pierwszy raz do Polski, towarzysząc prezydentowi Francji François Mitterandowi. Był to również rok, w którym Federico Fellini zaproponował jej rolę u boku Marcello Mastroianniego w swoim filmie "Miasto kobiet".
Samej pracy przy dziele legendy Prucnal nie wspominała za dobrze. Włoski reżyser codziennie rano osobiście strzygł jej rzęsy - chciał uzyskać efekt tzw. "gołego oka", jakie mają kobiety na średniowiecznych malowidłach. Dodatkowo zmusił ją do nauki palenia. Spory na planie szczęśliwie nie odbiły się na jej relacji z Fellinim, z którym ostatecznie połączyła ją wielka przyjaźń. Była także jedyną Polką, która zagrała u włoskiego mistrza.
W kolejnych latach Anna Prucnal zasłynęła jako wokalistka. Śpiewała piosenki francuskie (pisał dla niej także Georges Moustaki), włoskie, polskie, rosyjskie (m.in. Aleksandra Wertyńskiego i Bułata Okudżawy), polskie i żydowskie. Wydała wiele płyt oraz występowała m.in. w Belgii, Kanadzie i Japonii.
Zobacz też:
W piątym sezonie pojawią się nowe twarze. Postacie inspirowane były prawdziwymi miliarderami
Idź do oryginalnego materiału