Andrzej Lampert zyskał rozpoznawalność jako wokalista zespołu PIN. Grupa odniosła sukcesy na polskiej scenie muzycznej, zdobywając popularność dzięki takim przebojom jak „Niekochanie” czy „Bo to co dla mnie”. Zespół wyróżniał się melodyjnym pop-rockiem i charakterystycznym wokalem Lamperta, który był jego znakiem rozpoznawczym. Po latach artysta udzielił nowego wywiadu. Wokalista zdradza, jak dziś wygląda jego życie. Co u niego słychać?
Andrzej Lamptert - był na szczycie, nagle zniknął. Tak wyglądały jego początki
Muzyka od zawsze odgrywała w jego życiu znaczącą rolę. Andrzej Lampert miał kilka pomysłów na swoją przyszłość, jednak to przestrzeń artystyczna zwyciężyła. „Jakiś wewnętrzny głos podpowiadał mi, iż mam iść w tę stronę”, mówi w pierwszym od lat wywiadzie dla Plejady. Od dziecka amatorsko zajmował się muzyką. Jako nastolatek postanowił, iż spróbuje swoich sił w programie Szansa na sukces, a rodzina mocno wspierała go w tym pomyśle. Ale nie od razu wszystko poszło po jego myśli.
„Za pierwszym razem mnie odrzucono. Za drugim również. Przede wszystkim chyba dlatego, iż byłem za młody. Dałem się jednak zapamiętać i za trzecim razem mnie zakwalifikowano. Dzień przed moimi 16. urodzinami dostałem telegram z zaproszeniem na nagrania. Lepszego prezentu nie mogłem sobie wymarzyć. Czułem się, jakbym wygrał w totolotka”, opowiadał Michałowi Misiorkowi. Andrzej Lampert wygrał ten odcinek, a słowa Maryli Rodowicz potraktował jako błogosławieństwo. Po kilku miesiącach otrzymał kolejne zaproszenie od Elżbiety Skrętkowskiej. Wziął udział odcinku z Justyną Steczkowską i... wygrał. To dodało mu wiatru w żagle. „Zacząłem wierzyć, iż mogę spełniać swoje marzenia i być szczęśliwym w tym, co lubię robić”, opowiada.

Podwójna wygrana otworzyła przed nim nowe możliwości, rozdzwoniły się telefony. Ale wokalista nie korzystał z żadnej propozycji, bo jak wyjaśnia, jeszcze przed swoim udziałem w Szansie na Sukces występował w boysbandzie Boom Box. Chciał być wobec nich lojalny. Po dwóch wydanych płytach, zakończyli swoją działalność.
„Odezwał się do mnie członek zespołu Varius Manx, który tworzył nowy zespół. Pojawiła się propozycja, zaproszenie na przesłuchania w Teatrze Buffo. Robert Chojnacki zaproponował mi wejście w buty po Andrzeju Piasecznym i Maćku Molędzie. I wiele, wiele innych. [...] Postawiłem na lojalność, koleżeństwo, a moi kochani rodzice na szkołę, którą mogłem kontynuować. Myślę, iż dobrze na tym wyszedłem. Pewnie, gdybym wtedy bardziej zaangażował się w show-biznes, dziś nie robiłbym tego, co robię. Może choćby nie rozmawiałbym dzisiaj z panam. Kto wie, może w ogóle przepadłbym gdzieś po drodze…?”, opowiadał Michałowi Misiorkowi dla Plejady.
Potem zachwycił całą Polskę wraz z zespołem PIN. Artysta z nostalgią wspomina ten okres swojej kariery. Utwory grupy grały największe stacje radiowe w kraju. Utwory – Niekochanie, Konstelacje czy Wino i śpiew nuciła cała Polska. Grupa zawiesiła działalność w 2013 roku.
Po latach sukcesów w muzyce rozrywkowej Lampert postanowił zmienić kierunek swojej kariery. Zdecydował się na rozwój w zupełnie innym gatunku – muzyce klasycznej. Przeszedł intensywną edukację muzyczną i dziś występuje jako śpiewak operowy.

Zamienił estradę na operową scenę. Tak dziś wygląda życie Andrzeja Lamperta
Jak przyznaje w rozmowie, decyzja wynikała z wewnętrznej potrzeby spełnienia artystycznego. Opera dała mu nowe wyzwania i poczucie głębszego sensu w twórczości. Podkreśla, iż to była zmiana radykalna, ale świadoma – wynikająca z dojrzałości i nowych priorytetów w życiu. W ostatnich latach występował w przedstawieniach operowych oraz koncertach filharmonicznych w Polsce i Europie.
Dla wielu było to prawdziwe zaskoczenie, gdy Andrzej Lampert postanowił wkroczyć na scenę operową. Od 2011 roku pobierał nauki u profesor Heleny Łazarskiej w Wiedniu. Pod jej opieką wokalną przebywał do 2022 roku. „Chciałem skonfrontować się z tą rzeczywistością, by w przyszłości nie być sfrustrowanym człowiekiem i nie żałować, iż tego nie uczyniłem. Pomyślałem, iż dam sobie na to trzy lata. Traktowałem to jak eksperyment. Wierzyłem, iż nie wprowadzi to wielkiego zamętu i iż zawsze będę mógł wrócić na estradę. [...] W końcu zrozumiałem, iż muszę zrobić krok wstecz, by rozpocząć nowy rozdział”, mówił.
Sprawdź też: Porzucił marzenia ojca i wybrał swoją ścieżkę. Czym dziś zajmuje się Dominik Ostrowski?

Dziś podkreśla, iż nie czuje się w pełni śpiewakiem operowym, ale całym sercem kocha tę pracę „Pokochałem tę pracę i tę trudność wykonawstwa. Wpisuje się to w moją potrzebę zdobywania kolejnych szczytów, kolejnych Everestów. Nie robię tego dla chwały czy nagród, ale w tej dziedzinie w końcu poczułem się doceniony. Godziny ćwiczeń i wytężona praca przyniosły efekt”, opowiada. Ma na koncie prestiżowe wyróżnienia – zwyciężał m.in. w Konkursie Wokalnym im. Ignacego Jana Paderewskiego w Bydgoszczy, Międzynarodowym Konkursie im. Ady Sari w Nowym Sączu oraz w słowackim Iuventus Canti, noszącym imię Imricha Godina.
Współpracował z Operą Krakowską, koncertuje orkiestrami filharmonicznymi, a od 2020 roku jest solistą Opery Śląskiej w Bytomiu. Andrzej Lampert zdobył m.in. Fryderyka za "Hagith" Karola Szymanowskiego.
Artysta czuje, iż jest we właściwym miejscu i nie żałuje żadnych decyzji. Nie tęskni też za show-biznesem, choć przyznaje, iż zdarzało się, iż w ostatnich latach spływało do niego wiele propozycji. Trzykrotnie odmawiał udziału w show Twoja Twarz Brzmi Znajomo. „Pytano mnie na przykład, czy nie chciałbym wystąpić w "The Voice of Poland" jako trochę zapomniany wokalista. [...] Do tego mnie nie ciągnęło, tęskniłem natomiast za współpracą z kolegami z zespołu PIN”, zdradza w Plejadzie. Nie ukrywa, iż chciał reaktywować zespół.


Grupa wystąpiła pięć lat temu na festiwalu w Opolu z nowym utworem. Poczuli, iż odbijają się od ściany i zauważyli, jak bardzo zmienił się rynek muzyczny. Choć nie odnieśli spektakularnego sukcesu, najważniejsze jest dla nich to, iż próbowali. Nie zamierzają się poddawać. „Dziś to nie twórczość jest najważniejsza, tylko środki, jakimi dysponujesz, a także to, co zewnętrzne. Liczą się reklamy, zasięgi, lajki i subskrypcje. […] Chciałbym, żeby nasz zespół na nowo zafunkcjonował na rynku, ale nie wiem jeszcze, w jakiej formie, z jakim ostatecznie repertuarem. Może po prostu zaczniemy od wspólnego muzykowania w ramach twórczości solowej? Możliwości jest wiele. A im więcej, tym trudniej zdecydować się na jedną”, mówi Andrzej Lampert.
Prywatność ponad wszystko
Nie da się ukryć, iż artysta wyraźnie odcina się od świata i oczekiwań show-biznesu. Zrezygnował choćby z prowadzenia Facebooka, by jeszcze mocniej odseparować się od cyfrowego szumu i nie sprzedawać swojej prywatności. To jego rytm życia – spokojny, niezależny, wewnętrznie uporządkowany. Zamiast budować markę celebryty, konsekwentnie podąża własną drogą i tworzy w ciszy. Andrzej Lampert cieszy się, iż niedługo będzie miał szanse spotkać się z publiczności podczas Polsat Hit Festiwal w Sopocie. "Niektórzy pytają mnie, gdzie zniknąłem i czemu nie widać mnie w mediach. A ja po prostu robię swoje. Nie chcę uprawiać celebryctwa i opowiadać o tym, gdzie byłem na urlopie i co zjadłem na śniadanie. [...] Uznałem, iż nie chcę być na świeczniku i sprzedawać swojego życia. Raz na czas pojawiam się i znikam", mówił Michałowi Misiorkowi.
Prywatnie Andrzej Lampert jest szczęśliwym mężem i ojcem czwórki dzieci. „To, iż założyłem rodzinę i zostałem ojcem, to dla mnie wielki dar, a także najpiękniejsza przygoda mojego życia [...] Wychowanie to duże, stresujące, ale piękne wyzwanie, najlepiej we dwoje, z niezastąpioną żoną.”, opowiada.
Życzymy wszystkiego, co najpiękniejsze!
Źródło: Plejada.
