Był amantem całej Polski, ona – jego cichą bohaterką. Prawda o ich małżeństwie wzrusza do łez

viva.pl 4 godzin temu
Zdjęcie: Fot. PAP/Afa Pixx/Zenon Zyburtowicz


Olgierd Łukaszewicz kiedyś z uśmiechem wspominał scenę miłosną z filmu „Perła w koronie” z 1969 roku. Reżyser Kazimierz Kutz nie pozostawiał miejsca na spontaniczność: „Tu leżysz, tu przechodzisz, tędy, tu całujesz, tu goła pierś, tu ty, tu ona…”. Każdy gest był zaplanowany. Czy o takie sceny można być zazdrosnym? Zwłaszcza gdy gra w nich własny mąż, który przyciągał tłumy i był uważany za jednego z największych amantów polskiego kina? Wejście Olgierda Łukaszewicza do filmu było spektakularne – krytycy dostrzegli jego talent, a widzowie – niezwykłą urodę. Historia jego i Grażyny Marzec to opowieść o uczuciu, które przetrwało dekady.

[Ostatnia publikacja na VUŻ 26.10.2024 r.]

Miłość, która przetrwała – Olgierd Łukaszewicz i Grażyna Marzec

W czasach swojej młodości Olgierd dostawał setki listów od fanek, które opisywały mu… własne wymiary. Podczas jednego z programów telewizyjnych otrzymał 6 tysięcy próśb o autograf! Był idolem. A obok niego zawsze wiernie trwała Grażyna Marzec, jego żona i towarzyszka życia – od czasów studiów w krakowskiej PWST. Nigdy nie przejawiała zazdrości. Przeciwnie – z dumą kibicowała jego karierze, wiedząc, iż kamera go uwielbia. A przecież sama także była niezwykle urodziwą kobietą.

Olgierd zagrał w kultowych polskich filmach – „Brzezina”, „Dzieje grzechu”, „Noce i dnie”, „Magnat”, a także jako niezapomniany Albercik w „Seksmisji”. Grażyna nie miała równie głośnych ról, ale do dziś pamiętana jest jako Iwona z serii „Pan Samochodzik”. Ich związek trwa od ponad pół wieku – są przykładem zgodnego, trwałego małżeństwa.

Sprawdź też: Wojciech Pszoniak myślał, iż nie dorówna swojemu bratu. Ale gwałtownie przyćmił go popularnością

Grażyna Marzec i Olgierd Łukaszewicz: studencka przyjaźń przerodziła się w wielką miłość

Poznali się w latach 60. w krakowskiej szkole teatralnej. Na początku traktowali się z dystansem – jak wspomina Marzec, „byli nastroszeni wobec siebie”. Dopiero wspólne ćwiczenia aktorskie zbliżyły ich do siebie. „Na studiach mój profesor załatwił mi żonę”, żartował później Olgierd. Wspólna scena miłosna przerodziła się w coś więcej – zakochani zaczęli spacerować po Plantach, trzymając się za ręce. Ich profesor był zachwycony, iż stworzył „parę roku”.

Pobrali się w 1968 roku. Dziesięć lat później urodziła się ich córka Zuzanna, dziś doktor nauk medycznych, pracująca z osobami niesłyszącymi. „Grażyna jest tą, która sprowadza mnie na ziemię. Ja wciąż bujam w obłokach” – mówi Łukaszewicz. To ona zdecydowała się zrezygnować z kariery na rzecz rodziny. „Kiedy urodziła się córka, ktoś musiał się poświęcić. Domu nie dawało się zostawić na kilka tygodni bez opieki. Tym bardziej dziecka. Olgierd realizował się aktorsko, a ja prowadziłam dom” – mówiła w jednym z wywiadów, podkreślając, iż nie żałowała tej decyzji.

Korzenie i dzieciństwo Olgierda Łukaszewicza

Urodzony w 1946 roku w Chorzowie, Olgierd dorastał w katowickiej dzielnicy Ligota. Z dzieciństwa zapamiętał, iż mówiono na niego Marysieńka – spodziewano się dziewczynki. Jego ojciec był wojskowym lekarzem, matka – niedoszłą dentystką, która porzuciła studia po wojnie. Ma brata bliźniaka Jerzego – cenionego operatora filmowego. Często myli się ich na zdjęciach.

Jako harcerz marzył o zdobyciu sprawności „Trzy pióra” – co oznaczało trzy doby pełne wyrzeczeń: cisza, głód i ukrycie. Zawsze lubił wyzwania. Był też ministrantem, kolędował po domach. Rodzinny dom był spokojny i ciepły. Ojciec skupiał się na pracy, a mama dbała o codzienność – taki model starał się odtworzyć we własnej rodzinie.

Czytaj też: Ten jeden moment zmienił wszystko. Beata Ścibakówna i Jan Englert: historia uczucia, któremu nikt nie wróżył szans

Kim jest Grażyna Marzec, żona Olgierda Łukaszewicza?

Pochodzi z Rzeszowa. Jako dziecko uczęszczała na lekcje tańca, a pierwsze występy miały miejsce w klasztorze bernardynów, gdzie recytowała wiersze. Mama marzyła o karierze pianistycznej córki, ale Grażynę fortepian nudził. Po maturze wyjechała na studia do Krakowa. Planowała powrót do Rzeszowa, jednak zawodowe propozycje poprowadziły ją w innym kierunku.

Zagrała wiele ról teatralnych, głównie w warszawskim Teatrze Powszechnym, a także występowała w serialach. Wspominała sytuację, gdy nieznajomy próbował sobie przypomnieć, skąd ją zna. „Z pielgrzymki!” – ucieszył się w końcu. Grażyna przyjęła to z humorem.

Partnerstwo bez zazdrości

Ich związek oparty był na wsparciu i przyjaźni. „Wiem, iż kamera go kocha i on ją też”, mówiła w jednym z wywiadów. W pierwszych filmach Olgierd często grał umierających bohaterów, co zaniepokoiło jej rodzinę. Pytali, czy wszystko z nim w porządku, czy nie głoduje. „A on po prostu żył z tego, iż umierał”, śmiała się.

Na pytanie, jak przetrwać w małżeństwie dwojga aktorów, odpowiadała: „Trzeba się przyjaźnić”. Dawali sobie przestrzeń i byli wobec siebie szczerzy – czasem do bólu.

Choroba, wsparcie i wspólna droga

W latach 2000. Grażyna zachorowała na nowotwór. Olgierd trwał przy niej – wspierał, opiekował się, wierzył w wyzdrowienie. Dziś oboje podkreślają, iż to trudne doświadczenie ich zbliżyło. Mają dwoje wnucząt – Adama i Hanię – i bardzo aktywnie uczestniczą w ich życiu. Razem podróżują, uczą, wspierają. Chcą, by dzieci zapamiętały ich jako kochających i obecnych dziadków.

Olgierd Łukaszewicz angażował się także społecznie. Był prezesem ZASP-u, wspierał inicjatywy obywatelskie i proeuropejskie, m.in. popierał partię Wiosna. „Chcę, żeby moje wnuki mogły powiedzieć: Dziadek zrobił, co mógł. Bo je kocham” – mówił w programie „Onet Rano”. Grażyna zawsze go w tym wspierała – była i jest jego partnerką w życiu i w wartościach.

Idź do oryginalnego materiału