Born of Osiris: „Nie mogliśmy wymyślić nic lepszego” #wywiad

rockmetalnews.pl 14 godzin temu

Born of Osiris to jeden z najważniejszych zespołów we współczesnym progresywnym metalu. Tak jak ich muzyka składa się z wielu elementów, tak z założycielem, perkusistą Cameronem Loschem, można porozmawiać na wiele interesujących tematów. O muzyce, kosmitach, zamkach i noszeniu perkusji przez pustynię przeczytacie w poniższej rozmowie.

Na początek chciałem zapytać o nazwę waszego zespołu. Oczywiście nawiązuje ona do mitologii egipskiej i boga Ozyrysa. Jaka była zatem geneza jej powstania?

Cameron Losch: To bardzo interesujące pytanie. Nazwa pochodzi od Sumerian Records, czyli naszej wytwórni płytowej. Jak możesz sobie wyobrazić po samej nazwie, nawiązuje ona do starożytnego Sumeru, Mezopotamii i Egiptu. Współpracujemy z nimi od 2007 roku. Pewnego razu spotkaliśmy się na kolacji i usłyszeliśmy od nich: „Musicie zmienić nazwę zespołu, bo obecna jest okropna”. A w tamtym czasie nazywaliśmy się Rosecrantz, co naprawdę nie jest dobrą nazwą (śmiech). Po chwili zastanowienia mieliśmy kilka pomysłów, a jedną z nich była postać Ozyrysa, egipskiego boga podziemi. Problem polegał na tym, iż w USA istniała firma produkująca buty na deskorolki o tej samej nazwie, więc trzeba było rozwinąć ten pomysł. Kolejnym pomysłem była nazwa „Sons of Osiris”, ale uznaliśmy to za zbyt kiczowate. W końcu padło „Born of Osiris” i wszyscy się z tym zgodziliśmy. Zmieniliśmy nazwę, nagraliśmy pierwszą płytę i tak to się zaczęło.

Muszę przyznać, iż wasza nazwa ma bardzo mocny przekaz, ale jest też bardzo tajemnicza.

Cameron: Zgadzam się z tobą całkowicie. Wydaje mi się, iż nie mogliśmy wymyślić nic lepszego.

Na początku lat dwutysięcznych, gdy zaczynaliście swoją przygodę z graniem gatunki takie jak metalcore czy deathcore dopiero powstawały. Które zespoły miały na was największy wpływ na początku kariery?

Cameron: Tutaj ponownie powrócę do naszych początków w Sumerian Records. Jednym z zespołów była grupa The Faceless, która do tej pory jest moim ulubionym. Dlatego podpisanie kontraktu z tą samą wytwórnią w której jest ulubiony zespół było spełnieniem marzeń. Właśnie The Faceless wpłynęli bardzo mocno na brzmienie Born of Osiris. Kolejną grupą, która miała na nas ogromny wpływ był zespół Between the Buried in Me. Ich albumy „The Silent Circus” i „Alaska” są dla nas wręcz kultowymi wydawnictwami. Nie mogę tu również nie wspomnieć o naszych przyjaciołach z Veil of Maya i After The Burial. Przeszliśmy bardzo podobną drogę, graliśmy razem lokalne koncerty, wspieraliśmy się. Wszyscy również pochodzimy z Środkowego Zachodu USA. Born of Osiris i Veil of Maya powstały w Chicago, a After The Burial w Minnesocie.

Wspomniałeś na początku rok 2007, gdy wydaliście płytę „The Eternal Reign”. Z tego co wiem byliście wtedy w szkole średniej.

Cameron: Tak, to był bardzo interesujący czas. Miałem 17 lat i jeszcze się uczyłem. Na „The Eternal Reign” nagrałem każdy instrument. Wykorzystaliśmy wiosenną przerwę w zajęciach w szkole i pojechaliśmy z Chicago do Los Angeles, aby nagrać album. Jak możesz się domyślać jest to kawał drogi. Nagrałem perkusję, gitary, bas i klawisze, a Ronnie i Joe (odpowiednio: Canziaro i Buras, red.) nagrali wokale.

Brzmi to trochę jakbyś był wtedy jednoosobową armią.

Cameron: Bo tak było. Odkąd zacząłem tworzyć muzykę, byłem przyzwyczajony do nagrywania wszystkiego samodzielnie. Gdy byłem nastolatkiem, mój starszy brat Brian nauczył mnie jak korzystać z programu do nagrywania muzyki, który nazywa się Pro Tools. To bardzo mi pomogło na początku kariery i mogłem umieszczać utwory w wersjach demo na MySpace. Dlatego polecam osobom, które dopiero zaczynają uczyć się gry na instrumencie w zespole, aby czasem bardziej przykładał wagę do umiejętności nagrywania niż samych ćwiczeń.

Wasza muzyka jest często opisywana jako bardzo nowoczesna i wręcz futurystyczna. Myślę, iż świat jaki nas otacza ma na to ogromny wpływ. Czy uważasz, iż postęp technologiczny stanowi zagrożenie dla ludzkości?

Cameron: (chwila zamyślenia) I tak i nie. Myślę, iż są pewne czynniki alarmujące, szczególnie jeżeli chodzi o rozwój sztucznej inteligencji, która może być bardzo użytecznym narzędziem, ale może spowodować rewolucję chociażby na rynku pracy, co nie będzie dobre dla wielu zawodów. Myślę, iż w tej kwestii będzie tylko gorzej. Nie chcę tu rozwodzić się na temat klimatów science fiction czy teorii spiskowych, ale jeżeli widziałeś filmy z serii Terminator, to wiesz o czym myślę. Maszyny przejmują kontrolę nad ludzkością. I częściowo zaczyna się to stawać prawdą. Przerażająca jest myśl, iż AI może stać się świadome i zrobić na świecie sporo zamieszania. Może faktycznie jest się czego obawiać?

Wasz ostatni album nosi tytuł „Angel or Alien”. Często mówi się, iż aniołowie opisywani przez ludzkość na przestrzeni lat to przedstawiciele obcej cywilizacji. Wierzysz w takie rzeczy?

Cameron: Tak, wierzę. Wierzę w kosmitów. Myślę, iż jest zbyt wiele dowodów, aby zaprzeczyć ich istnieniu. Myślę, iż są ciekawi nas, ale również ostrożni, aby nikt ich w jakiś sposób nie złapał i dlatego trzymają się na dystans. Uważam też, iż są nieporównywalnie inteligentniejsi od nas.

Odchodząc od tematów kosmitów i futuryzmu, chciałem zapytać jak wygląda praca w Born of Osiris. Podejmujecie decyzje demokratycznie, czy może na przykład ty masz zawsze ostatnie słowo?

Cameron: Często podejmujemy decyzje w oparciu o głos większości. Czasem jest to bardzo trudne. w tej chwili w zespole są cztery osoby i czasem ciężko nam podjąć wspólną decyzję. Dlatego często z pomocą przychodzi nasz menadżer, E.J., który jest bardzo mądrym facetem i ma dobry pogląd na wiele spraw. Gdy nie wiemy co zrobić, pytamy go o radę i to on często jest decydującym głosem.

W 2017 roku postanowiliście na nowo nagrać Wasz debiut i nazwać go „The Eternal Reign”. Skąd ta decyzja?

Cameron: To wyszło dość prozaicznie. Wtedy przypadała dziesiąta rocznica wydania naszej pierwszej płyty i zaplanowaliśmy dużą trasę koncertową z Veil of Maya. Następnie zwrócił się do nas Ash Avelton z Sumerian Records z propozycją, aby nagrać tę płytę ponownie. Pomimo, iż podoba nam się oryginalne nagranie, uznaliśmy, iż faktycznie jest trochę przestarzałe. Dlatego zrobiliśmy nową, odświeżoną wersję, która brzmi trochę inaczej. Wiem, iż wiele osób woli oryginał, ale nowe nagranie tej płyty również znalazło swoich fanów. Teraz każdy ma wybór i może słuchać wersji, która pasuje mu bardziej.

Z mojej perspektywy to trochę tak, jakby wasza debiutancka płyta zyskała drugi oddech.

Cameron: Bardzo się cieszę, iż tak to określiłeś. Wiele zespołów robi teraz remaster swoich starszych płyt, ale my tego nie chcieliśmy. Weszliśmy do studia i nagraliśmy wszystko od nowa.

Bardzo podoba mi się okładka tej płyty: Średniowieczny zamek, a na murach widoczne są wyrzeźbione głowy faraonów.

Cameron: Tę okładkę stworzył Daniel McBride. Kiedyś współpracował z Sumerian Records. Bardzo spodobało nam się to połączenie średniowiecznego zamku ze starożytnym Egiptem. Jestem wielkim fanem europejskiej architektury średniowiecznej. To coś, czego nie mamy w Stanach Zjednoczonych. I jest to jeden z powodów dla którego kocham grać w Europie – możliwość odwiedzenia wielu wspaniałych miejsc związanych z historią. Zamki, katedry, kościoły….to wszystko zapiera dech i często nie mogę uwierzyć, jak setki lat temu ludzie byli w stanie zbudować coś takiego.

Chciałbym w naszej rozmowie poruszyć również temat teledysków. Klipy do takich utworów jak „Poster Child” czy „Angel or Alien” zrobiły na mnie duże wrażenie. Jak wygląda praca nad teledyskami w waszym przypadku?

Cameron: interesujące pytanie i pozwól, iż opowiem na przykładzie teledysku do „Angel or Alien”, który był kręcony na pustyni. Był to bardzo intensywny czas, ponieważ musieliśmy nieść cały sprzęt brodząc w gorącym piasku. Możesz sobie wyobrazić, iż niesienie zestawu perkusyjnego przez pustynię jest dosyć trudne (śmiech). Miejsce w którym kręciliśmy nazywa się Monaghan’s Desert i znajduje się w Teksasie. Kiedy zajechaliśmy na miejsce i zobaczyłem trochę piasku, pomyślałem, iż wszystko będzie w miarę łatwe. Ale nasz reżyser, Erez Bader, powiedział, iż idziemy na środek pustyni. Nasze zdziwienie było ogromne (śmiech). Byliśmy pośrodku niczego i klimat tej pustyni był wręcz namacalny. Dla porównania, totalnie inną produkcją był teledysk do utworu „White Nile”, który nakręciliśmy w pustym magazynie w Austin w Teksasie. Poszliśmy na nim w stronę klimatu i pokazu cyrkowych dziwolągów. Przy kręceniu „Poster Child” wynajęliśmy dom i nakręciliśmy wszystkie ujęcia w piwnicy.

W 2024 roku wydaliście kilka singli. Czego zatem można się spodziewać po Born of Osiris w najbliższej przyszłości?

Cameron: Te single pochodzą z naszego nadchodzącego albumu, który wydamy w tym roku. Nie chcę jeszcze za wiele zdradzać, ale w przeciągu tygodnia lub kilku zostaną ogłoszone kolejne szczegóły. Jesteśmy bardzo dumni z naszej nowej muzyki. Nie mogę się doczekać, aż ludzie posłuchają całości.

Dziękuję ci za rozmowę i życzę powodzenia na trasie oraz przy promocji nowej płyty.

Cameron: Również dziękuję. Trzymaj się.

Rozmawiał: Michał Drab

Idź do oryginalnego materiału