Maja Bohosiewicz przeżyła niejedno na urlopie
Maja Bohosiewicz jest przyzwyczajona do częstych wyjazdów. Na co dzień podróżuje między Polską a Hiszpanią, gdzie na co dzień mieszka z mężem Tomaszem Kwaśniewskim oraz dwójką ich dzieci. Jest przyzwyczajona do przeróżnych niespodzianek w podróży, ale i tak była mocno rozczarowana tym, jak zaczął się jej wyjazd do Las Vegas.Reklama
Podróż do USA zaczęła się bowiem od perypetii z bagażem. Linie lotnicze niechcący wysłały jej walizki do Atlanty, która jest oddalona od Las Vegas aż 2900 kilometrów w linii prostej. Maja obawiała się, czy jeszcze zobaczy swoje rzeczy - na szczęście wszystko skończyło się dobrze, ale zanim je odzyskała, czekała ją nocna podróż po mieście w szlafroku i hotelowych kapciach. Nie miała ze sobą przecież żadnych ubrań.
"Biegasz po Las Vegas w szlafroku, bo nikt nie wie, gdzie jest twój bagaż" - pisała z ironią na InstaStories.
Celebrytka już tej pierwszej, nietypowej nocy postanowiła sprawdzić, czy wszystkie historie, które słyszała o tym mieście, są prawdziwe. Teraz zdała relację już z całego wyjazdu - i podzieliła się wszystkimi niemiłymi doświadczeniami.
Maja Bohosiewicz zniesmaczona Las Vegas
Bohosiewicz właśnie opisała na Instagramie, czego doświadczyła w Las Vegas. Nie miała zbyt wielu pozytywnych doświadczeń. Wspomniała o wszystkich ciemnych stronach miasta, związanych z licznymi domami gry i konsekwencjami dla osób, które spędzają w nich za dużo czasu.
"Jakie jest Las Vegas? Małe, sztuczne, śmieszne, przaśne" - zaczęła.
Samo miejsce nazwała "Disneylandem dla dorosłych". Pochwaliła restauracje, ale ze smutkiem pisała o złym wpływie innych rozrywek, jakie oferuje to miasto. Zaznaczyła, iż nie zamierza tam wracać. Szczególnie jedna rzecz jej bardzo przeszkadzała.
Maja Bohosiewicz opowiedziała o pobycie w Las Vegas
Maja opisała nie tylko oczywiste, wymienione już negatywne aspekty Las Vegas. To, co jeszcze jej przeszkadzało, to "wszechobecny" zapach dymu tytoniowego, bo korzystanie z tej wątpliwej przyjemności jest tam możliwe wszędzie, także w lokalach.
Dodała do tego też "smród smażonego żarcia" i widok ludzi, którzy choćby o 6:00 rano wykazywali oznaki zbyt duże kontraktu z procentowymi napojami. "To definicja tego, co powoduje we mnie lekki wzdryg" - podsumowała.
Pochwaliła za to Wielki Kanion, położony kilka godzin jazdy od Las Vegas. Wycieczkę tam nazwała "wspaniałym i pięknym wydarzeniem". A inne rozrywki?
"Znak »Welcome to Las Vegas« jest w rzeczywistości malutki. Natomiast konfekcja, na której byłam, zdecydowanie warta uwagi" - dodała na koniec.
Zobacz materiał promocyjny partnera:Halo! Wejdź na halotu.polsat.pl i nie przegap najświeższych informacji z poranka w Polsacie.
Zobacz też:
Maja Bohosiewicz zapowiedziała koniec "Love Never Lies"
Jak wygląda prywatne życie prowadzącej "Love Never Lies"?
Maja Bohosiewicz ogłosiła to w środku nocy