Biała odwaga jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć zwiastowała, iż odbiór filmu nie będzie należał do tych najłatwiejszych. Porusza bowiem kwestie, o których bez wątpienia chcielibyśmy zapomnieć. Czy jednak produkcja sobie z nimi poradziła?
Podhale lata 30. ubiegłego wieku. Śledzimy historię dwóch braci Zawratów. Młodszego Jędrka (Filip Pławiak) oraz starszego Maćka (Julian Świeżewski). Obaj są potomkami znakomitego góralskiego rodu. Jędrek jest lekkoduchem, który najchętniej spędzałby cały czas na wspinaczce górskiej. Lubi życie na krawędzi. Maciej z kolei jest tradycjonalistą, nie sprzeciwia się ojcu i z dumą kultywuje rodzime tradycje. Jednak ich braterstwo poddane zostaje próbie. Wybranką Jędrka jest piękna Bronka (Sandra Drzymalska), z którą ten chce związać się w przyszłości. Na skutek decyzji rodziny ręka dziewczyny zostaje oddana starszemu z braci Zawratów. Cierpiący przez złamane serce Jędrek wyrusza do Krakowa, gdzie spotyka niemieckiego naukowca i alpinistę Wolframa (Jakub Gierszał). Twierdzi on, iż górale swój rodowód zawdzięczają niemieckiej krwi i nie powinni przynależeć do Polski. Aby kontynuować badania Wolframa, Jędrek wraca w rodzime strony. Po wybuchu wojny górale muszą wybrać, czy stoją po stronie Polaków czy nazistów.
Zobacz także: Najlepsze filmy 2024 roku
Na wstępie warto zaznaczyć, iż sam nie jestem ekspertem od historii górali w czasach wojny. Do filmu podszedłem z minimalną wiedzą, licząc, iż film dostarczy mi dodatkowych informacji. Moim zdaniem bardzo dobrze udało mu się to zrobić, ponieważ nie tylko przedstawił najważniejsze fakty, ale również rozpalił chęć dokładnego poznania tej historii. Przede wszystkim film jest najzwyczajniej w świecie uczciwy. Nie próbuje osądzać wyborów bohaterów, ale pozwala nam na próbę ich zrozumienia. Oczywistym i niezaprzeczalnym antagonistą Białej odwagi jest wojna ukazana pod postacią nazistów. W tym przypadku nie mamy grama wątpliwości – wojna to zło w czystej formie, a przez działania wojenne najbardziej cierpi ludność cywilna, co zresztą zostało odpowiednio nakreślone.
Biała odwaga błyszczy dzięki grze aktorskiej obu braci Zawratów. Ma się wręcz wrażenie, iż dźwigają oni obraz na własnych plecach. Wystarczy choćby wspomnieć o przygotowaniach do roli Filipa Pławiaka. Przed rozpoczęciem zdjęć przez dwa lata uczył się wspinaczki, aby wykonywać wszystkie sceny samodzielnie, bez dublera. To poświęcenie zaowocowało, sceny wspinaczki zapierają dech w piersiach. Co do reszty obsady to również jest bardzo dobrze, jednak mam nieodparte wrażenie, iż wątki kilku bohaterów w większości zostały wycięte w postprodukcji. Idealnym przykładem może być postać Oplera grana przez Marcina Bosaka. W samym filmie widzimy go dosłownie na trzydzieści sekund. Szczerze wątpię, iż obsadzono go w tej roli właśnie dla tej niecałej minuty.
Zobacz także: Astronauta – recenzja filmu. Per aspera ad nauseam
Jednoczesną wadą i zaletą tej produkcji jest właśnie ogrom postaci i wątków drugoplanowych. Gdy moja uwaga skupiała się na wątku danej postaci, to ten zaraz się kończył, a bohatera już więcej na ekranie nie widzieliśmy. Wielka szkoda, bo bardzo chętnie poznałbym ich losy bliżej. Wcześniej już wspomniany Marcin Bosak wcielający się w postać Oplera, Wiktoria Gorodeckaja w roli Heleny czy Adam Woronowicz jako oficer UB – dlaczego mamy ich tak mało na ekranie? Odpowiedzią mogłoby być narastające tempo. Im dłużej film trwał, tym bardziej przyśpieszał. Zaczął subtelnie i z gracją, a skończył na pośpiesznym łataniu wątków na sam koniec, a przynajmniej takie odniosłem wrażenie.
Warto nadmienić, iż sposób ukazania Podhala w Białej odwadze stoi na najwyższym możliwym poziomie. Zdjęcia w naturalny sposób oddają surowy klimat górskich krajobrazów. Odpowiedzialnym za pracę kamery na planie był Marcin Koszałka. Jako reżyser i scenarzysta filmu wiedział, w jaki sposób chce wykreować realia tamtych czasów. Kadry zostały dodatkowo wzbogacone przez cudowne góralskie stroje oraz rekwizyty w chatach. To właśnie dzięki nim, możemy zanurzyć się już od początku w tym obrazie. Podhale ożyło również dzięki opanowaniu przez całą obsadę gwary góralskiej oraz tradycyjnych tańców. Dzięki temu czuć serce, jakie zostało włożone w przygotowania.
Biała odwaga sprawiła, iż wyszedłem usatysfakcjonowany z sali kinowej, i okazała się sporym zaskoczeniem. Co prawda, są elementy, które mogłyby wypaść lepiej, ale według mnie głównym mankamentem jest to, iż powinien być dłuższy, aby poświęcić uwagę wszystkim ciekawym wątkom. Zachęcam, by wybrać się do kin i dać mu szansę.
Źródło grafiki głównej: Kadr z filmu: Biała odwaga