Przykre wieści z Los Angeles. Wiele gwiazd znalazło się w trudnej sytuacji
Nie cichną doniesienia z walczącego z żywiołem największego miasta w Kalifornii. W ciągu zaledwie kilku dni niszcząca siła sprawiła, iż dach nad głową straciły tysiące osób.
W ogniu znalazły się tysiące nieruchomości, spośród których wiele należało do gwiazd Hollywood. Ze swoimi posiadłościami musieli pożegnać się m.in. Paris Hilton, Billy Crystal, Mel Gibson, Jeff Bridges czy Anthony Hopkins. Straty szacuje się w tej chwili na ponad 50 mld(!) dolarów.Reklama
W tak trudnej sytuacji cały świat jednoczy się z poszkodowanymi. W pomaganie włączyli się m.in. Meghan Markle i książę Harry, którzy udostępnili swoim znajomym własną willę i zaapelowali do obserwatorów z prośbą o udzielenie pomocy w takim zakresie, w jakim są w stanie to zrobić.
Obok ludzkiego dramatu nie mogła przejść obojętnie i nasza rodaczka, Alicja Bachleda-Curuś.
Bachleda-Curuś długo nie dawała znaku życia. W końcu zabrała głos
Aktorka lata temu wyjechała do Stanów Zjednoczonych, aby spełnić swój "amerykański sen". Co prawda zagrała w kilku produkcjach, ale głośniej niż o dokonaniach artystycznych było na pewno o jej romansie z Colinem Farrellem. Para doczekała się syna, Henry'ego Tadeusza, o którym celebryta wspomniał choćby niedawno w wywiadzie.
Po rozstaniu ze sławnym kolegą po fachu zdecydowała się na stałe osiedlić w LA. Z uwagi na to, co się ostatnio dzieje w tym regionie, gwiazda otrzymała sporo pytań od fanów zaniepokojonych jej milczeniem w sieci. Na szczęście jednak ich obawy były bezpodstawne.
"[Jesteśmy] bezpieczni. Dziękuję za zapytania i troskę. Na razie czekamy na rozwój sytuacji, ale jesteśmy wciąż w bezpiecznej odległości od pożarów. Łączę się z tymi, którzy w olbrzymiej katastrofie stracili domy i dorobek życia (...)" - wyznała w poruszającym wpisie na InstaStories.
Sama Bachleda-Curuś też przekonała się o nieokiełznanej mocy żywiołu, choć jej strata nijak się ma do doświadczeń innych mieszkańców tych terenów.
"Ostatni post był z mojej ulubionej restauracji w Malibu. Cieszę się, iż udało mi się dodać to ostatnie wspomnienie do mojej długiej historii z nimi, ponieważ to kultowe miejsce właśnie przestało istnieć" - wyjawiła z żalem.
Bachleda-Curuś nadała pilny komunikat. "Proszę, pomóżcie"
Teraz natomiast 41-latka opublikowała w sieci zdjęcie z nieznajomą kobietą, której historia nią wstrząsnęła.
"Ania jest samotną mamą ośmioletniego chłopca, która straciła wszystko w pożarze [w dzielnicy Pacific] Palisades. Właśnie się poznałyśmy. Jest skromną i piękną duszą. Mimo łez udaje jej się obdarzać innych łaską. Proszę, pomóżcie" - napisała aktorka.
Z opisu w podlinkowanej przez nią zbiórki wynika, iż kobiecie i jej synowi udało się uciec wraz z przyjacielem i dwoma kotami.
"Chociaż jesteśmy bezpieczni, w ramionach przyjaciół i wciąż mamy siebie nawzajem, naprawdę przydałoby nam się wsparcie w tym czasie" - napisała pani Anna, z góry dziękując za każdą wpłatę.
Zobacz też:
Obuchowicz nagle wspomniał o Bachledzie. Po latach wyjawił prawdę