
Polska muzyka ma naprawdę mnóstwo do zaoferowania. Tylko trzeba tego szukać na płytach spoza ścisłego mainstreamu. Poniżej moja pięćdziesiątka polskich albumów, jakie najbardziej sobie cenię. Wybór i kolejność są subiektywne, ale brałem pod uwagę takie czynniki, jak oryginalność czy kunszt wykonawczy, kompozytorski, aranżacyjny. Przyjąłem założenie, iż na liście może znaleźć się każdy album studyjny, koncertowy lub archiwalny, bez żadnych limitów na danego twórcę, pod warunkiem, iż wpisuje się w muzykę popularną, a jego autorami albo istotnymi współautorami są muzycy polskiego pochodzenia. Nie brakuje tu zatem międzynarodowych projektów, często inspirujących się odległymi tradycjami muzycznymi, ale polska kultura - a tym bardziej popkultura - nigdy nie była monolityczna. I właśnie dzięki temu na liście mogły się znaleźć tak różnorodne płyty, prezentujące różne oblicze rocka, jazzu czy folku, a reprezentowane są też elektronika i hip-hop.
Polski top płytowy
50. SBB - SBB (1974)
Debiutancki album śląskiego zespołu przynosi odrobinę progowego epigoństwa w najgorszej, pełnej emfazy odsłonie, ale też sporo bardziej swobodnego grania na pograniczu psychodelii, bluesa i jazz-rocka, w którym trio było naprawdę świetne. Recenzja
49. Breakout - Blues (1971)
Kilka lat spóźniona odpowiedź na Johna Mayalla, Fleetwood Mac czy Ten Years After, ale nikomu w Polsce nie udało się lepiej oddać tego bluesowego klimatu. Recenzja (raczej nieaktualna)
48. Kult - Posłuchaj to do ciebie (1987)
Zanim zaczęli grać obciachowe przyśpiewki typu "Gdy nie ma dzieci", robili całkiem spoko post-punk z elementami funku, dubu, psychodelii, a choćby homeopatyczną dawką jazzu. Recenzja
47. Brygada Kryzys - Brygada Kryzys (1982)
Krytyka reżimu w państwowej wytwórni - niewiarygodne, iż teksty z tej płyty przeszły przez ówczesną cenzurę. Samą muzykę nieźle oddaje wymyślone przez zespół określenie punkedelic, choć słychać też wpływy dubu / reggae, a podstawowe instrumentarium obejmuje saksofon. Recenzja
46. Czesław Niemen - Enigmatic (1969)
"Bema pamięci żałobny rapsod" to wyjątkowa kompozycja - pierwszy polski utwór prog-rockowy, choćby nie spóźniony względem Zachodu i do tego autentycznie interesujący. Reszta płyty bliższa jest jednak jarmarcznej muzyki, jaką Niemen grał do tamtej pory. Recenzja
45. Laboratorium - Modern Pentathlon (1976)
Zwykło się nazywać tę grupę polskim Weather Report, ale na świetnej stronie A z utworem tytułowym słychać też wpływy Davisa z "Bitches Brew", Hancocka, Mahavishnu Orchestra, a choćby progresywnej elektroniki. Strona B to już bardziej merkantylne, jazz-funkowe granie. Recenzja
44. SBB - SBB [Wołanie o brzęk szkła] (1978)
Najlepsze studyjne SBB, bo sporo tu naprawdę fajnego grania instrumentalnego, które odchodzi od dziaderskiego proga na rzecz wyraźnych inspiracji jazz fusion, funkiem, a także, tradycyjnie już, psychodelią i bluesem. Słabiej, ale na ogół dość znośnie wypadają fragmenty ze śpiewem. [brak recenzji]
43. Łona x Konieczny x Krupa - TAXI (2023)
Jedyna płyta hip-hopowa w tym zestawieniu to rodzaj albumu koncepcyjnego, który broni się nie tylko dobrze napisanymi tekstami, ale także ciekawą warstwą instrumentalną. Recenzja
42. Wacław Zimpel - Massive Oscillations (2020)
Niegdyś ceniony klarnecista jazzowy, dziś bardziej producent i twórca muzyki elektronicznej, silnie czerpiącej z minimalizmu. Takie wpływy było w jego twórczości słychać już od pewnego czasu, ale właśnie od tego albumu zaczęły dominować. Recenzja
41. Siekiera - Nowa Aleksandria (1986)
Można narzekać, iż to tylko polskie Killing Joke z odrobiną Joy Division czy Wire, ale u Brytyjczyków nie było tak chłodnego, dołującego klimatu szarych PRL-owskich blokowisk. Recenzja
40. Kult - Spokojnie (1988)
Dziesięciominutowy "Tan” doprowadza tę typową dla ówczesnego Kultu mieszankę post-punku z psychodelicznym klimatem, funkującymi rytmami i jazzującymi dęciakami do najbliższej doskonałości formy, a reszta podstawowego materiału przeważnie też trzyma poziom. Recenzja
39. EABS - Repetitions (Letters to Krzysztof Komeda) (2017)
Ciekawy pomysł, aby przybliżyć kompozycje Krzysztofa Komedy młodszym pokoleniom, uwspółcześniając brzmienie i rytmikę, a choćby dodając typowo hip-hopowe elementy, jak skrecze czy rap. [brak recenzji]
38. Voo Voo - Snopowiązałka (1987)
Powiązane tematyką snu utwory pod względem muzycznym stanowią dość eklektyczny zbiór - grupa zaczęła odchodzić tu od post-punkowych korzeni na rzecz inspiracji jazzem, ambientem czy folkiem - ale to jeden z bardziej dojrzałych i oryginalnych albumów polskiego rocka z ejtisów. Recenzja
37. Morawski Waglewski Nowicki Hołdys - Świnie (1985)
Nie wszystkie rodzime grupy post-punkowe kopiowały The Police, Talking Heads, Killing Joke lub Joy Division. Efemeryczny kwartet MWNH na swojej jedynej płycie gra w tym stylu bez wywoływania skojarzeń z konkretnymi grupami z Zachodu. Recenzja
36. Mieczysław Kosz - Reminiscencje (1972)
Jedyny album, jaki niewidomy pianista nagrał przed tragiczną śmiercią, w połowie składa się z interpretacji dzieł kompozytorów klasycznych i beatlesowskiego "Yesterday" w swobodnych jazzowych wersjach, a w połowie z autorskiego, jeszcze bardziej rozimprowizowanego materiału. Recenzja
35. Tomasz Stańko - Balladyna (1976)
Pierwszy Polak w renomowanej wytwórnii jazzowej ECM. Klimatyczne ballady freejazzowe, bardzo ładne, wyrafinowane, ale nieco zbyt powściągliwe, jak na ówczesnego Stańkę. Recenzja
34. Raphael Rogiński - Žaltys (2024)
Jeden z najbardziej charakterystycznych i kreatywnych współczesnych gitarzystów gra tu coś w rodzaju zelektryfikowanego amerykańskiego prymitywizmu, inspirowanego litewskim folkiem. Recenzja
33. Andrzej Kurylewicz Quintet - 10+8 (1968)
Kurylewicz był twórcą pierwszej polskiej płyty jazzowej - "Go Right" z 1963 roku okazało się takim sukcesem, iż niejako zainaugurowało kultową serię "Polish Jazz" - jednak dopiero tutaj osiągnął swoje wyżyny. "Ten Plus Eight" to doskonały przegląd ówczesnych ambitnych nurtów jazzu, z charakterystycznym brzmieniem puzonu wentylowego lidera. Recenzja
32. Tomasz Stańko Quintet - Music for K (1970)
Najbardziej radykalny studyjny Stańko, przeszczepiający na polski grunt idee Ornette'a Colemana. Album dedykowany zmarłemu Komedzie, ale smutek czy zaduma przeważnie ustępują miejsca wściekłości. Recenzja
31. ||ALA|MEDA|| - Spectra Vol. 1 (2022) / Spectra Vol. 2 (2024)
Dwie płyty inspirowane współczesną klubową muzyką Luzofonii - krajów, gdzie głównym językiem jest portugalski - będącej mieszanką tradycji z nowymi technologiami, co w połączeniu z improwizatorskimi tendencjami muzyków daje naprawdę interesujący efekt. Recenzja 1 / Recenzja 2
30. Osjan - Roots (1983)
Egzotyczne instrumentarium i nawiązania do pozaeuropejskich tradycji muzycznych, głównie z Dalekiego Wschodu - tutaj w nieco wygładzonej, ale wciąż bardzo intrygującej odsłonie. [brak recenzji]
29. EABS & Jaubi - In Search of a Better Tomorrow (2023)
Najlepszy album EABS z autorskim materiałem, choć stworzony w ścisłej współpracy z pakistańską grupą Jaubi. Międzynarodowy charakter przedsięwzięcia oddaje muzyka, odświeżająca koncept łączenia jazzu z tradycją hindustańską, ale z całkiem nowoczesnym podejściem do brzmienia czy rytmiki. Recenzja
28. Hizbut Jámm - Hizbut Jámm (2024)
Zespół Raphaela Rogińskiego o międzynarodowym składzie i inspiracjach z różnych gatunków. Nie jest to pierwsza w historii próba połączenia psychodelii z afrykańskimi tradycjami, ale efekt rzadko kiedy brzmiał tak profesjonalnie. Recenzja
27. Gwinciński / Richter / Skolik - Jupiter, Urizen, Wernyhora, Trungpa (1998)
Efemeryczne trio na swoim jedynym albumie łączy jazzową swobodę z psychodelicznym brzmieniem oraz klimatem noir w bardzo elegancką, wyrafinowaną całość. Recenzja
26. Grupa Niemen - Strange Is This World (1972)
Nieudana, mimo wydania przez CBS, próba podbicia Zachodu, ale to właśnie tutaj Niemen - wsparty przez muzyków SBB oraz awangardowego basistę Helmuta Nadolskiego - na dobre pozbył się tych jarmarcznych elementów i zaproponował całkiem oryginalne podejście do progresywnego rocka. Recenzja
25. Zbigniew Namysłowski Quartet - Zbigniew Namysłowski Quartet (1966)
Jeden z pierwszych albumów z serii "Polish Jazz" przybliżał PRL-owskiej publiczności najnowsze jazzowe trendy z Zachodu, ale robił to w sposób bardzo oryginalny, bo łącząc ją z tutejszym.folklorem, szczęśliwie unikając przaśności. Recenzja
24. The Quartet - Loaded (1980)
Odważne nawiązanie w nazwie do amerykańskiego The Quintet, gdzie grali najwięksi jazzowi mocarze lat 50., ale to faktycznie jeden z najlepszych polskich składów jazzowych. Recenzja
23. Księżyc - Rabbit Eclipse (2015)
Drugi album zespołu pokazuje jego bardziej ambientowe, drone'owe oblicze, ale wciąż z tą dziwną, quasi-ludową atmosferą. Niesamowity powrót po blisko dwudziestu latach przerwy. Recenzja
22. Jerzy Milian - Baazaar (1969)
Prawdopodobnie najbardziej wyjątkowy album serii "Polish Jazz" pod względem instrumentarium: dominuje wibrafon lub marimba lidera, wykorzystano pochodzący ze Wschodu gijdak, a jedynym dęciakiem jest flet. Są też bębny i kontrabas. Recenzja
21. Hera & Hamid Drake - Seven Lines (2013)
Wacław Zimpel jeszcze w stricte jazzowym wydaniu, wsparty przez innych znakomitych improwizatorów - w XXI wieku trudno wskazać lepszy polski skład - osiąga swoje absolutne wyżyny na tym gruncie. Recenzja
20. Andrzej Trzaskowski Sextet - Seant (1967)
Jeden z najwybitniejszych polskich kompozytorów, a zarazem bardzo sprawny pianista, próbuje tu połączyć jazzową improwizację, techniki stosowane w muzyce współczesnej oraz ludową melodykę. Kompozycje i wykonanie stoją na najwyższym poziomie, ale nie słuchać tu szczególnego postępu względem poprzedniej płyty lidera. Recenzja
19. SBB - Karlstad - Live (2001)
Nikogo już chyba nie zdziwi, iż najwyżej notowany album SBB to koncertówka - tutaj jest już wyłącznie to, w czym grupa wypadała najlepiej: rozimprowizowane granie na pograniczu jazz-rocka, fusion, bluesa oraz psychodelii czy choćby krautrocka. Niezrozumiałe, dlaczego wydano to dopiero ćwierć wieku po nagraniu. [brak recenzji]
18. Atman - Tradition (1999)
Bardzo interesujący projekt, nawiązujący do muzyki spoza europejskiej tradycji, stylistycznie mieszczący się gdzieś pomiędzy psychodelią i avant-folkiem. Dużo egzotycznych brzmień, pierwotnego klimatu, a w repertuarze jest choćby przeróbka Hendrixa. [brak recenzji]
17. Tomasz Stańko Quintet - Jazzmessage from Poland (1972)
Klasyczny kwintet trębacza w najbardziej swobodnym wydaniu, oddalający się już od jazzu free w rejony bliższe davisowego fusion, ale z bardziej naturalnym, drewnianym brzmieniem. Świetnym dopełnieniem tego albumu jest wydany po latach, dwuczęściowy "Wooden Music". Recenzja
16. Niemen Aerolit - Niemen Aerolit (1975)
Jedyny album najlepiej zgranego zespołu Niemena, grający fantastyczną i dość unikalną mieszankę jazz-rocka z niedziaderskim rockiem progresywnym. To na tej płycie zaczęły się eksperymenty artysty z syntezatorami, które w znacznym stopniu stanowią o wyjątkowości tej płyty. Recenzja
15. Penderecki, Don Cherry & The New Eternal Rhythm Orchestra - Actions (1971)
Nieznaczny epizod w twórczości Krzysztofa Pendereckiego, gdy spróbował ujarzmić czołowych europejskich improwizatorów według zasad muzyki poważnej - ci jednak nie mieli zamiaru sztywno trzymać się zapisu nutowego, a często choćby nie potrafili go czytać. Zamiast przełomowego spotkania dwóch muzycznych światów powstało po prostu znakomite dzieło freejazzowe. Recenzja
14. Light Coorporation - Rare Dialect (2011)
Największy rarytas z tej listy - album zniknął z Bandcampa i serwisów streamingowych, a fizyczne wydania dostać coraz trudniej. Szkoda, bo to fascynująca muzyka, którą najprościej określić jako klimatyczny, nocny jazz-rock, ale z wpływami Rock in Opposition czy sceny Canterbury - niemal niespotykanych w polskiej muzyce. Recenzja
13. Ossian - Księga chmur (1979)
Osjan - jeszcze pod angielską nazwą - w bardziej dzikim, pierwotnym wydaniu, co moim zdaniem duźo bardziej pasuje do tych egzotycznych, pozaeuropejskich inspiracji. [brak recenzji]
12. Maestro Trytony - Enoptronia (1997)
Absolutne wyżyny polskiego proga, bardzo wyrafinowana i nieboomerska odmiana tego stylu, z silnymi wpływami jazzu czy XX-wiecznej poważki, pokazująca ogromny kunszt kompozytorski, aranżacyjny i wykonawczy. Recenzja
11. Zbigniew Seifert - Man of the Light (1977)
Seifert, w towarzystwie wyłącznie zachodnich muzyków, gra tu muzykę bliską kwartetu Johna Coltrane'a z okresu tuż przed freejazzową transformacją, jednak w ogóle nie sięga tu po saksofon, a jedynie skrzypce, które nadają tej muzyce bardziej unikalnego charakteru. Recenzja
10. Saagara - 2 (2017)
Zeszłoroczna "3" jest bardziej dopracowana, ale to tutaj Zimpel po raz pierwszy zaproponował tę niepowtarzalną mieszankę muzyki karnatackiej, jazzu i post-minimalizmu, a mnie zachęcił do zainteresowania się polskim niezalem. Recenzja
9. Tomasz Stańko - TWET (1974)
Koncept klimatycznego jazzu free z "Balladyny" narodził się nie tam, a na tym albumie i tutaj moim zdaniem jest realizowany w sposób ciekawszy, z wieloma świeżymi pomysłami, mniej rutynowo. Recenzja
8. Hans Koller, Wolfgang Dauner, Adelhard Roidinger, Zbigniew Seifert, Janusz Stefański - Kunstkopfindianer (1974)
Efemeryczny skład, z dwoma Polakami, dwoma Austriakami oraz Niemcem, podczas swojej trzydniowej współpracy nagrał najlepszy album jazz fusion (miejscami ciążący w stronę free) z kontynentalnej części Europy. Recenzja
7. Zbigniew Namysłowski Quintet - Winobranie (1973)
Siedem lat zajęło nagranie następcy "Zbigniew Namysłowski Quartet", ale to jeszcze bardziej fascynująca muzyka, jeszcze silniej zakorzeniona w muzyce słowiańskiej i czerpiąca też innych tradycji (bałkańskiej, hindustańskiej), ciekawie rozszerzająca też instrumentarium. Recenzja
6. Orkiestra Ósmego Dnia / Jan A.P. Kaczmarek - Muzyka na koniec (1982)
Być może najbardziej intrygujący klimatem polski album, mający w sobie zarazem coś pogańskiego, jak i mistycznego. Można tu znaleźć, cześciowo raczej przypadkowe, podobieństwa do Osjan, Comus, Popol Vuh czy Dead Can Dance, ale jako całość płyta brzmi absolutnie unikalnie. Recenzja
5. Księżyc - Księżyc (1996)
Słowiański folk, ale zupełnie nieprzaśny, brzmiący raczej jak muzyka towarzysząca jakimś pradawnym rytuałom, ale zaaranżowana w całkiem współczesny sposób, z saksofonem, elektrycznym pianinem, a choćby syntezatorami. Jedna z najbardziej niepowtarzalnych płyt, nie tylko w polskiej fonografii. Recenzja
4. Andrzej Trzaskowski Quintet - The Andrzej Trzaskowski Quintet (1965)
Wydany tuż przed "Astigmatic" i "Zbigniew Namysłowski Quartet", debiut Trzaskowskiego jako pierwszy przedstawiał polskiej publiczności, zamkniętej w komunistycznej bańce, najnowsze trendy światowego jazzu, a zarazem je rozwijał, wprowadzając elementy muzyki współczesnej i uchwytną słowiańskość. Recenzja
3. Grupa Niemen - Niemen vol. 1 / Niemen vol. 2 [Marionetki] (1972)
O ile w PRL-u większość krajowych grup rockowych zadowoliła się byciem polskim czymś-tam, tutaj udało się stworzyć coś faktycznie unikalnego na skalę światową, bo nikt w ten sposób nie łączył proga, jazz-rocka i poważnej awangardy. Recenzja
2. Tomasz Stańko Quintet - Purple Sun (1973)
Ostatni album klasycznego kwintetu Stańki, na którym w pełni dokonała się transformacja z freejazzowej grupy w stylu Colemana w zespół na swój własny sposób rozwijający muzykę Milesa Davisa z "Bitches Brew", zapowiadając bardziej nastrojowe granie z "TWET" czy "Balladyny". Recenzja
1. Komeda Quintet - Astigmatic (1966)
Pierwsze miejsce dla właśnie tego albumu jest z pewnością najbardziej przewidywalnym, wręcz sztampowym aspektem tej listy. Zarazem umieszczenie tu jakiegokolwiek innego tytułu można by odebrać jako szukanie kontrowersji. Po prostu jazz grany przez białych muzyków rzadko bywał aż tak dobry. Te wszystkie albumy z dalszych miejsc, choć wspaniałe, pozostają jednak w cieniu tego dzieła. Recenzja