W mieście pojawia się kaiju (jap. potworna bestia). Na miejsce wysłany zostaje trzeci oddział Korpusu Obrony pod dowództwem posągowej kapitan Miny Ashiro. Cała widowiskowa akcja trwa kilka sekund i kończy się rozsmarowaniem wnętrzności wielkiego potwora na pobliskich budynkach. Teraz, na scenę wkracza sekcja sprzątająca. Tam właśnie poznajemy głównego bohatera serialu, czyli poczciwego Kafkę Hibino. Przed paroma laty bohater aspirował do Korpusu Obrony, jednak po kilku niepowodzeniach dał za wygraną. Marzenie jednak nie zgasło i wystarczyła tylko iskra w postaci nowego pracownika o podobnych ambicjach, by na nowo wzniecić przygaszony ogień. Problem w tym, iż międzyczasie bohater połyka jedną z pomniejszych odmian kaijuu stając się swoistą hybrydą potwora i człowieka (tytułowym Kaijuu no. 8). Czy to powstrzyma bohatera przed sięgnięciem po swoje marzenia?
Nowa seria sezonu wiosna 2024 zapożycza wiele elementów z innych seriali anime. Jujutsu Kaisen, Boku no Hero Academia, a choćby One-Punch Man, to tylko niektóre tytuły, o których należałoby wspomnieć. Istotne jednak, iż twórcy, nie tyle bezmyślnie kopiują, co bardziej inspirują się wieloma serialami. Przetwarzają motywy, miksują, dbając przy tym, by w tym naśladownictwie nigdy nie posunąć się za daleko. To nie wszystko. Na podobnej zasadzie zbudowani są również bohaterowie. Niby stereotypowi, ale co rusz zaskakujący wychodzeniem poza ramy oczekiwań widza. To w tych poszczególnych postaciach tkwi główna siła serialu.
Dobrym przykładem jest najlepsza rekrutka w Korpusie Obrony, czyli Kikoru Shinomiya. Pochodzi z arystokratycznej rodziny, przez co jest wyniosła - szczególnie dla Kafki (że za stary, iż nieporadny). Już pierwsze spotkanie bohaterów skłania nas do przypuszczeń, iż ukształtuje się pomiędzy nimi klasyczny, jak na takie seriale, konflikt. Nic bardziej mylnego. Twórcy bardzo gwałtownie sprawiają, iż Kikoru spojrzy na Kafke (zobaczywszy jego siłę) w zupełnie inny sposób. Ogólnie ich znajomość ma potencjał, by przeistoczyć się w relację "ojca i córki", co nie jest bez znaczenia, gdy zagłębimy się w przeszłość bohaterki, w której zawsze pragnęła (nieudanie) sprostać aspiracjom surowego i traktującego ją ozięble biologicznego rodziciela.
Nie mniej ciekawie zapowiada się relacja pomiędzy panią kapitan Miną Ashiro, a naszym głównym bohaterem. Jak się okazuje w dzieciństwie byli przyjaciółmi i obiecali sobie, iż razem będą zwalczać kaiju. Z jakiegoś powodu (pierwszy sezon tego nie wyjaśnia) oddalili się od siebie i Mina została najmłodszą panią kapitan, a nasz bohater utknął w oddziale sprzątającym. Pomimo wspólnej przeszłości nie rozmawiają ze sobą, jednak Mina pozostaje dla głównego bohatera inspiracją. To nie dziwi. Od początku serialu pani kapitan przedstawiana jest jako intrygująca zagadka. Piękna, małomówna, a przez to tajemnicza, dążąca do perfekcji, nie oglądająca się na innych, ale czy na pewno?
Kaiju No. 8 to typowy shonen, dlatego niebagatelną rolę odgrywają w nim walki. Widowiskowe, względnie oryginalne, ale najważniejsze, iż szybkie. Dobrze się je ogląda. W fabule brak jest natomiast jakichkolwiek dłużyzn dlatego trudno się nudzić. Akcja pędzi na złamanie karku nie dając widzom choćby chwili na wytchnienie. Oczywiście jest to miecz obosieczny i wpływać może (i wpływa) na spłycenie niektórych wątków (w tym przypadku papierowo wyglądających relacji pomiędzy rekrutami). Na koniec pochwalić należy nienachalnie dawkowany humor, który podczas tej pędzącej akcji może zapewnić chwilowe wytchnienie.
Niestety, serial nie ustrzegł się również wad, a co najmniej jednej, dotkliwej wady (i wcale nie jest nią, jak niektórzy twierdzą, projekt postaci). Ten mankament uwidacznia się dopiero pod koniec sezonu, szczególnie w jedenastym i dwunastym epizodzie. To wtedy patetyczne, mało wiarygodne i nad wyraz tkliwe dialogi zaczynają psuć dobre wrażenie początkowych odcinków serialu. Twórcy nie potrafili przekonująco pokazać ewolucji zbieraniny obcych sobie kadetów przekształcających się w oddział polegających na sobie żołnierzy. Rażąco sztucznie wypadają te ich płacze, narzekania i zarzekanie się, iż wszystko są w stanie zrobić dla ich starszego kolegi. Zbyt mocno trąci to młodzieżówką, którą ten serial niestety jest. Twórcy mają ewidentny problem z wiarygodnym ukazywaniem relacji pomiędzy bohaterami, szczególnie w sytuacjach kryzysowych.
Mam nadzieje, iż w kolejnych sezonach zostanie to poprawione, bo naprawdę szkoda byłoby zepsuć potencjał, który ten serial na ten moment jeszcze posiada. Czy jest na to szansa? Owszem, ale twórcy anime musieliby odejść od pierwowzoru papierowego i zrobić coś po swojemu. Czy tak się stanie? Pożyjemy, zobaczymy.