50 najlepszych filmów z Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych! 50-31

filmawka.pl 1 dzień temu

Z okazji zbliżającej się jubileuszowej, 50. edycji Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni przygotowaliśmy wyjątkowe zestawienie – 50 najlepszych filmów w historii konkursów festiwalowych! To subiektywny wybór redaktorów i redaktorek Filmawki, pokazujący najważniejsze, najbardziej przełomowe i pamiętne dzieła, które przez lata tworzyły nie tylko historię festiwalu, ale historię polskiego kina. Zapraszamy do lektury pierwszej części zestawienia!


50. Młyn i Krzyż, reż. Lech R. Majewski (2011, 36. FPFF)

„Młyn i Krzyż” / mat. Portal Narodowego Instytutu Audiowizualnego Culture.pl

Zanim twórczość małżeństwa Welchman zdominowała rodzime poletko, Młyn i krzyż Lecha Majewskiego stanowiło przez kilka lat naczelny przykład polskiego, odważnego mariażu malarstwa i kina. Adaptacja książki Michaela Francisa Gibsona osadza dramatyzowane kulisy powstawania Drogi krzyżowej Pietera Bruegla Starszego w scenografii i estetyce tegoż obrazu. Wielopłaszczyznowe kadry służą za kanwę wielowątkowej tragedii Niderlandów okupowanych przez Hiszpanię. Dziś eksperymentalne, kolażowe ujęcia raz czarują klimatem, raz straszą efektami przypominającymi greenscreenowe zabawy ze Świata według Kiepskich. Ale być może właśnie takie połączenie artystycznego symbolizmu, rozproszonej narracji i odrobiny pokracznej formy najlepiej oddaje niejednoznaczny charakter niderlandzkiego manieryzmu Bruegla.

Rafał Skwarek


49. Deja vu, reż. Juliusz Machulski (1989, 14. FPFF)

„Deja Vu” / mat. Stowarzyszenie Filmowców Polskich

To ostatni film z ikonicznego ciągu Juliusza Machulskiego, w którym tworzył jedną kultową komedię za drugą. W swojej produkcji z 1989 roku reżyser sięga bez zahamowań po farsę, slapstick i komedię omyłek, by skomentować absurdy ZSRR. Jednocześnie przerysowuje motywy z najbardziej rozpoznawalnych dzieł kinematografii, kreatywnie i zabawnie wpisując je w fabułę. Czy to wszystko jest mało subtelne? Owszem, ale nigdy nie miało takim być. W Polsce kino gatunkowe i rozrywkowe często potrzebuje pretekstu lub autoironii, by usprawiedliwić swoje istnienie. Machulski swoją twórczością zrobił bardzo wiele, by przełamać ten snobistyczny kompleks, a Deja Vu jest jednym z najjaśniejszych przykładów tego procesu.

Irena Kołtun


48. Dom zły, reż. Wojciech Smarzowski (2009, 34. FPFF)

„Dom zły” / mat. ITI Cinema

Mimo młodego wieku po dziś dzień pamiętam klimat towarzyszący premierze Domu złego. Wszystkie opisy brudu, przemocy i naturalizmu oraz określenie, które nie bez powodu stało się tytułem książki o dorobku reżysera — Kręcone siekierą — nie były na wyrost. Smarzowski, wypuszczając Wesele, najwyraźniej brał dopiero zamach, by wspomnianym narzędziem wbić się z całych sił we wrażliwość polskiego widza. Drewniana chata pośrodku Bieszczad staje się tutaj sceną, na której trójka znakomitych aktorów odegra eskalującą tragedię i na której nie starczy już miejsca na żadne pozytywne emocje. To film klaustrofobiczny, po raz kolejny demaskujący najgorsze zakamarki ludzkiej duszy, czyniący ze zwykłego budynku prawdziwy dom strachu, a ze Smarzowskiego — jednego z najbardziej charakterystycznych współczesnych twórców.

Norbert Kaczała


47. Pasja, reż. Stanisław Różewicz (1978, 5. FPFF)

„Pasja” / mat. Timeless Film Festival

Los Edwarda Dembowskiego, młodego uczestnika powstania krakowskiego 1846 roku, w Pasji Różewicza staje się pretekstem do refleksji nad granicami poświęcenia, wolności, odpowiedzialności i romantycznego idealizmu. Różewicz rezygnuje z patosu i widowiskowych gestów, koncentrując się na subtelnych napięciach psychologicznych młodego rewolucjonisty, którego idee zderzają się z brutalną rzeczywistością. Na szczególne wyróżnienie zasługują zdjęcia Jerzego Wójcika – ich malarskość oraz starannie przemyślana gra światłocieni i kontrastów sprawiają wrażenie, jakby próbował odtworzyć obrazy z epoki, nadając scenom autentyczny ciężar. Ascetyczna forma i oszczędna narracja sprawiają, iż film zostaje w pamięci przede wszystkim dzięki drobnym gestom i napięciom między bohaterami.

Magda Wołowska


46. Atak paniki, reż. Paweł Maślona (2017, 42. FPFF)

„Atak paniki” / mat. Akson Studio

Czarne komedie to rzadko eksplorowany gatunek we współczesnym kinie. Dlatego eksperyment Pawła Maślony cieszy tym bardziej. Zespół rozpoznawalnych i doświadczonych aktorów dotrzymuje tempa akcji. Artur Żmijewski zasługuje na szczególne wyróżnienie – po prostu chce się go widzieć więcej na ekranie. Pomimo mankamentów – przeciągniętych lub nie do końca udanych żartów oraz pewnego niedosytu – film warty jest powtórzenia, zwłaszcza biorąc pod uwagę spolaryzowane opinie, które łatwo znaleźć w zakamarkach Internetu.

Marceli Jasiński


45. Pod Mocnym Aniołem, reż. Wojciech Smarzowski (2014, 39. FPFF)

„Pod Mocnym Aniołem” / mat. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych

Nie widziałem jeszcze filmu, który wywoływałby u mnie takie obrzydzenie jak Pod mocnym aniołem. Cuchnąca uryną, potem, wymiocinami i trawionym etanolem adaptacja pijackiej gawędy Jerzego Pilcha to odpychająca wyprawa do najniższego kręgu piekła. Sala kinowa wypełniona śmiechem na widok kolejnej wywrotki Roberta Więckiewicza i serii bluzgów Mariana Dziędziela dodaje tylko kolejną nutę w tym niezdatnym do spożycia drinku, który codziennie sączy cała Polska. Ile bym się nie irytował i nie zaklinał w duchu obecnego stanu rzeczy, Pod mocnym aniołem pozostaje filmem będącym adaptacją prozy życia ogromnej części narodu. Smarzowski ma ogromny talent do pokazywania widowni rzeczy, którymi powinna się brzydzić. I jeszcze nigdy nie był tak bliski osiągnięcia stuprocentowego destylatu ohydy jak w Pod mocnym aniołem. Chapeau bas!

Norbert Kaczała


44. IO, reż. Jerzy Skolimowski (2022, 47. FPFF)

„IO” / mat. Gutek Film

Losy osiołka, które śledzimy w – wciąż najnowszym – filmie Jerzego Skolimowskiego, pozostają w pamięci na długo po seansie. Sama historia silnie oddziałuje na emocje: obsadzenie zwierzęcia w roli głównej okazuje się decyzją trafną w swojej prostocie. Owszem, ktoś mógłby zarzucić, iż to wyłudzanie uczuć – wiadomo, iż widownia żywo reaguje na krzywdę zwierząt, zwykle silniej niż na cierpienie człowieka. Ale czy istnieje inny sposób, by równie autentycznie opowiedzieć o wegetarianizmie i empatii wobec istot nieludzkich? Zwierzęcy protagonista to gest nie tyle odważny, co po prostu konieczny, by sprzeciwić się ludzkiej ignorancji wobec naszych braci i sióstr z innego gatunku. Ale nie tylko osiołki (bo było ich aż sześć) spisały się na planie znakomicie. Trudno też zapomnieć o krótkiej, ale wyrazistej roli Sandry Drzymalskiej, o sugestywnych zdjęciach Michała Dymka oraz o ścieżce dźwiękowej wybitnego Pawła Mykietyna. Muzyka w IO ma potężną moc kreacyjną, której mogliby pozazdrościć inni twórcy i inne twórczynie.

Jakub Nowociński


43. Życie jako śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową, reż. Krzysztof Zanussi (2000, 25. FPFF)

„Życie jako śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową” / mat. Stowarzyszenie Filmowców Polskich

W 2000 roku Krzysztof Zanussi był już swego rodzaju weteranem gdyńskiego kina. Po okresie romansu z telewizją reżyser w wielkim stylu powrócił filmem Życie…. W tradycyjnym dla siebie stylu Zanussi snuje opowieść o losach polskiej inteligencji. Status majątkowy, dostęp do najlepszych lekarzy i ogromny zasób własnej wiedzy nie są w stanie powstrzymać nieubłaganego losu. Chirurg Tomasz u schyłku kariery musi ostatecznie rozliczyć się ze swoim życiem. W tej roli genialny Zapasiewicz – muza reżysera. Wirtuozerskie aktorstwo i kameralne zdjęcia ożywiają tę prostą i przystępną przypowieść o spokoju na zakrętach życia i godności umierania.

Marceli Jasiński


42. Bóg Internetów, reż. Joanna Satanowska (2021, 46. FPFF)

„Bóg Internetów” / mat. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych

Nie napisałem dla Filmawki recenzji bardziej entuzjastycznej niż ta z 2021 roku, poświęcona Bogu Internetów. Całym sercem liczyłem wtedy na to, iż ukryty w sekcji Mikrobudżetów debiut Joanny Satanowskiej stanie się dla reżyserki branżową katapultą. Nie mogłem się doczekać, by skonfrontować moje festiwalowe odkrycie z gustami przyjaciół. Niecierpliwie wyczekiwałem informacji o kinowej dystrybucji.

Nastała jednak cisza.

Niedługo później skontaktowałem się z reżyserką poprzez facebookowy fanpage filmu w poszukiwaniu wieści o dacie premiery. Pudło. Za dużo filmów po pandemii, strach przed formułą mockumentu, brak „znanych twarzy”. Innymi słowy, dystrybutorzy nie wiedzieli, jak Boga Internetów sprzedać. Ale nie ma co tracić nadziei.

2022. 2023. 2024. 2025.

Zdążyłem ją stracić. Przygotowując kandydatury do czytanego przez Was zestawienia, założyłem, iż choćby gdyby udało mi się namówić resztę tu podpisanych na seans, i tak nie mieliby gdzie Boga Internetów obejrzeć. Wtem na grupowym czacie pojawiło się:

„Jest w internetach hehe”

Wiadomość od redakcyjnej koleżanki Ireny była najcichszym gromem filmowego nieba. Bóg Internetów trafił na TVP VOD 28 maja 2025. Bez fanfar, reklam i entuzjazmu. Po czterech latach mogę spokojnie powiedzieć, iż film ten polskiej kinematografii się po prostu zgubił. Na tyle długo go nie było, iż odnaleziony nie spotkał się z niczyim zainteresowaniem. Na Filmwebie ocen jest wciąż kilka ponad 150.

Choć świat internetowej rozrywki i jej gwiazd zmienił się w ciągu połowy dekady nie do poznania, wciąż nikt tak dobrze jak Satanowska nie zdiagnozował relacji content creatora z obiema stronami otaczających go ekranów. I nikt od tych czterech lat nie zrobił w Polsce lepszego filmu. Uprzejmie proszę – nie pozwólmy o nim zapomnieć po raz drugi.

Rafał Skwarek


41. Ogród Luizy, reż. Juliusz Machulski (2007, 32. FPFF)

„Ogród Luizy” / mat. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych

Reżyser Maciej Wojtyszko, zajmujący się także pisaniem książek dla dzieci i młodzieży, stworzył bajkę dla dorosłych. Archetypiczna jest w niej postać pięknego, wrażliwego gangstera oraz eterycznej, wrażliwej dziewczyny, nad którą troskliwa opieka sprawi, iż gangster stanie się lepszym człowiekiem. Zupełnie niebajkowa jest jednak rzeczywistość, w którą te archetypy zostają wrzucone – Luiza cierpi na chorobę psychiczną, a polski wymiar sprawiedliwości i świat gangsterski, w który uwikłany jest Fabio, nie są sytuacją zero-jedynkową. Dzięki temu prostemu zabiegowi, niczym z Zaczarowanych – filmu, nota bene, z tego samego roku – udaje się stworzyć sytuację, w której przenikające się realia bajkowe i życiowe poruszają w widzach najbardziej wrażliwe, idealistyczne struny. Współcześnie można zarzucić filmowi, iż fetyszyzuje tak bohaterkę, jak i chorobę, na którą cierpi, nie można mu jednak odmówić, iż w sposób delikatny i empatyczny odwołuje się do fantazji o niemożliwej miłości, która w nieidealnym i okrutnym świecie wykorzystuje swoją szansę, by się ziścić.

Irena Kołtun


40. Bez znieczulenia, reż. Andrzej Wajda (1978, 5. FPFF)

„Bez znieczulenia” / mat. Polski Instytut Sztuki Filmowej

Bez znieczulenia to jedno z najostrzejszych spojrzeń Wajdy na Polskę drugiej połowy lat 70. Historia Jerzego Michałowskiego – dziennikarza nagle wykluczonego ze świata, który współtworzył – ma w sobie niemal kafkowską bezradność: człowieka uwięzionego w absurdalnym mechanizmie oskarżeń bez konieczności ich dowodzenia, co konsekwentnie obraca życie bohatera w ruinę. Wajda, rezygnując z efektownych gestów, stawia na duszną psychologiczną dramaturgię, gdzie każdy dialog i gest odsłaniają narastającą paranoję i wzmagają ciężar nieuchronności nadchodzących konsekwencji. To film o opresji systemu, który potrafi rozbić jednostkę skuteczniej niż jawna przemoc. Dla mnie jedno z najboleśniej aktualnych dzieł Wajdy, któremu po dziś dzień powinniśmy poświęcać uwagę.

Magda Wołowska


39. Demon, reż. Marcin Wrona (2015, 40. FPFF)

„Demon” / Festiwal Polskich Filmów Fabularnych

Gdzieś między romantycznym Lokisem a nowymi slasherami Bartosza M. Kowalskiego kryje się niedoceniane dzieło polskiego kina grozy. Film czerpie z lokalnych wierzeń, grzebie w bebechach polskiej pamięci, adaptuje sprawdzone zagrywki formalne na grunt lokalny, a jednocześnie stoi na własnych nogach. Demon to historia nie tylko o nawiedzeniu, ale też o wyparciu i mrocznych sekretach, które wolelibyśmy dosłownie pogrzebać w ziemi za naszą rodzinną chałupą. Tragicznie zmarły Marcin Wrona zostawił po sobie film ciężki, a jednocześnie niezwykle przystępny w odbiorze. Możemy niestety tylko spekulować, jaką rewolucję wywołałby w polskim horrorze i mediach, bo jeżeli coś jest nam jako odbiorcom nie na rękę, to odkopywanie mrocznych rozdziałów naszej historii.

Norbert Kaczała


38. Fuga, reż. Agnieszka Smoczyńska (2018, 43. FPFF)

„Fuga” / mat. Kino Świat

Kinga Słowik mieszka w dużym domu pod Wrocławiem, jest nauczycielką geografii, córką, żoną i matką. Alicja natomiast żyje na ulicach Warszawy, nie ma nazwiska i nie pamięta swojej przeszłości. Te dwie tożsamości należą do jednej osoby. Kinga znika pewnego dnia, a gdy rodzina odnajduje ją po dwóch latach, staje się już Alicją. Bliscy nie mogą pogodzić się ze zmianą, jaka zaszła w bohaterce, i na nowo próbują wprowadzić ją w poprzednie życie. W Fudze motyw amnezji służy jako pretekst do opowiedzenia o przypisywanych kobietom rolach społecznych. To film, który ukazuje rozpaczliwą walkę o własną autonomię oraz prawo do funkcjonowania poza kulturowym systemem oczekiwań.

Joanna Stachnik


37. Wielki Szu, reż Sylwester Chęciński (1983, 10. FPFF)

„Wielki Szu” / mat. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych

Wielki Szu to jeden z najlepszych przykładów kina rozrywkowego. Ubrany w ramy gatunkowego sensacyjniaka ze wszystkimi jego atrakcjami – wartką akcją, eksploatacją seksu i obleśnego bogactwa oraz emocjonującymi rozgrywkami karcianymi – Wielki Szu to Wodzirej lat osiemdziesiątych, kiedy już nie trzeba zakładać maski przyzwoitego człowieka. Bycie spekulantem, oszustem i zdrajcą jest wręcz życiowym osiągnięciem, a sprawność i sztukmistrzostwo w tym fachu dodaje jedynie dumy i społecznego podziwu. Jednoznaczność i ambiwalencję postaw bohaterów wygrywa koncertowo najwyższej próby aktorstwo, z duetem Janem Nowickim i Andrzejem Pieczyńskim na czele. Wszystko jednak ma swoją cenę, a hazard i bogactwo są równie wyniszczającym uzależnieniem, choćby gdy manipuluje się kartami w najsubtelniejszy i najbardziej wymyślny sposób.

Irena Kołtun


36. Lato miłości, reż. Feliks Falk (1994, 19. FPFF)

Gdzieś na wschodzie zbiegają się dwa światy. Aleksander wchodzi w dorosłość w atmosferze wielkomiejskiego pędu, podczas gdy w rosyjskim dworku życie toczy się swoim własnym tempem. W trakcie upalnego lata temperaturę podnosić będą także kipiące zewsząd emocje. Odkrywając blaski i cienie pierwszych poważnych uczuć, Aleksander dowiaduje się też w bolesny sposób, iż wszystko, co robi, ma swoje konsekwencje. Lato nie może jednak trwać wiecznie. Feliks Falk zaprasza nas do idylli, gdzie powietrze drży od namiętności. W tym raczej zapomnianym filmie uwagę przykuwają zdjęcia Krzysztofa Tusiewicza. Aura ciepłej beztroski, kontrastująca z rosnącym napięciem, idealnie sprawdzi się w nadchodzące zimowe wieczory.

Marceli Jasiński


35. Rewers, reż. Borys Lankosz (2009, 34. FPFF)

„Rewers” / mat. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych

Debiut Borysa Lankosza został obsypany deszczem nagród w Gdyni. Złote Lwy, nagroda za zdjęcia, charakteryzację, nagrody aktorskie dla Agaty Buzek i Marcina Dorocińskiego, Nagroda Publiczności, Dziennikarzy, Klubów Filmowych, Kin Studyjnych i Festiwali – dosłownie całe środowisko zjednoczyło się, by uhonorować Rewers w każdy możliwy sposób. Do tego w oczywisty sposób przyczyniły się fenomenalne zdjęcia Marcina Koszałki, ciekawie rozpisane role i dialogi pozwalające aktorom i aktorkom rozwinąć skrzydła oraz scenariusz jak najdalszy od banalności. Wszystkie te składowe złożyły się na jeden z najbardziej subtelnie przewrotnych polskich filmów. Perwersyjność gry z widzem, odbywająca się zarówno na gruncie fabularnym, jak i estetycznym, polega na tym, iż Lankosz opisuje PRL w taki właśnie sposób, w jaki PRL filmowo sam by siebie opisał. Jednocześnie, poprzez wykorzystanie typowych dla lat pięćdziesiątych zabiegów formalnych, współcześnie pozostawia ironiczny komentarz: zarówno do opisywanego przez siebie fragmentu historii Polski, jak i do dotychczasowych, skostniałych sposobów jej filmowego przedstawiania.

Irena Kołtun


34. Krótki film o miłości, reż. Krzysztof Kieślowski (1988, 13. FPFF)

„Krótki film o miłości” / mat. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych

Krótki film o miłości Krzysztofa Kieślowskiego to niezwykła przypowieść o samotności, pragnieniu i kruchości ludzkich uczuć. Opowiada historię Tomka, młodego chłopaka, który podgląda sąsiadkę, ale jego ciekawość przeradza się w obsesję, a następnie w doświadczenie pierwszej miłości. Kieślowski unika prostych ocen – interesuje go napięcie między fantazją a rzeczywistością, nadzieją a rozczarowaniem. W ascetycznych kadrach, pozornie chłodnych, kryje się intensywność emocji, która uderza swoją szczerością. Dla mnie to film absolutnie wyjątkowy: prosty w formie, a jednocześnie przenikliwy, pełen bólu i czułości, pozostający w pamięci na zawsze.

Magda Wołowska


33. Wesele, reż. Wojciech Smarzowski (2004, 29. FPFF)

„Wesele” / mat. TVP

W 2025 roku możemy być już dobrze zaznajomieni ze wszelakimi „smarzowszczyzmami”, ale gdy w 2004 roku na ekrany kin weszło Wesele, zmieniło się wiele. Po raz pierwszy reżyser podstawił nam pod nos wiadro z pomyjami i kazał się w nim przejrzeć. Cuchnący tanimi perfumami, zepsutym bigosem, trawionym etanolem i zapchaną toaletą pastisz na wszystko, co „polackie”, był jak kij wsadzony w mrowisko. A na jeszcze szczycie powiewała mała, biało-czerwona flaga. Po mistrzowsku wycedzony przez zęby i wybełkotany w pijackim amoku scenariusz pokazał przywary niemal całego narodu. I tak jak kiedyś Wyspiański napsuł krwi bliskim sobie inteligentom, tak Smarzowski napsuł jej adekwatnie całej Polsce. I chwała mu za to.

Norbert Kaczała


32. Dług, reż. Krzysztof Krauze (1999, 24. FPFF)

„Dług” / mat. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych

W pierwszych minutach Długu funkcjonariusze policji wyławiają z Wisły zmasakrowane ciała dwóch mężczyzn. Po chwili na ekranie pojawia się napis: „trzy miesiące wcześniej”. Zanim poznamy resztę historii, mamy pewność co do jednego – tragedii nie da się uniknąć. Gdy Stefanowi i Adamowi bank odmawia udzielenia kredytu na założenie interesu, pomoc w zdobyciu odpowiedniej sumy oferuje dawny znajomy, Gerard. gwałtownie okazuje się, iż nie jest to bezinteresowna propozycja – mężczyzna zaczyna szantażować przyjaciół, żądając spłaty nieistniejącego długu. Początkową euforię bohaterów zastępuje nieustanny lęk o własne życie. Film Krzysztofa Krauzego w dużej mierze stanowi odbicie potransformacyjnych niepokojów, które targały ówczesnym polskim społeczeństwem.

Joanna Stachnik


31. Nad rzeką, której nie ma, reż. Andrzej Barański (1999, 16. FPFF)

„Nad rzeką, której nie ma” / mat. Stowarzyszenie Filmowców Polskich

Upał, niewielkie miasteczko, potańcówki, pierwsze miłości, marzenia i koniec świata – takimi ulotnymi określeniami można opisać przepiękny, impresjonistyczny w swojej naturze film Andrzeja Barańskiego. Ponadczasowa historia, która równie dobrze może dziać się w latach 60. jak i za tydzień, gdy młodzi dorośli będą uczyć się życia na własną rękę, to jeden z najpiękniejszych filmów w historii polskiego kina. Pośród głównych bohaterów kipi od prawdziwych emocji, bez względu na to, czy będą to wykrzyczane pretensje, czy wyszeptane odruchy bijącego serca. Romantyczna i przyziemna opowieść będzie prawdopodobnie bliska każdemu, kto po raz kolejny w czasie lata zakochał się na całe życie. Ja podczas seansu na powrót zakochałem się w polskim kinie.

Norbert Kaczała


Część dalsza zestawienia już wkrótce!

Koordynacja: Jakub Nowociński
Korekta: Jakub Nowociński, Anna Czerwińska

Idź do oryginalnego materiału