12 maja (felieton prywatny) 12 mai (feuilleton privée)
1
Dwunasty dzień maja niczym szczególnym nie wyróżnia się spośród pozostałych 364, a gdy rok przestępny, z 365 dni roku. Dla przesądnych może być jedynie powodem do niepokoju, bo wszakże jutro będzie trzynasty, ale trzynasty źle się kojarzy, gdy przypada w piątek, tymczasem jutro będzie wtorek. Co innego 12 maja w 1960 roku. Mama do przesądnych nie należała, zawsze była optymistką, jednak nie tym razem. Może dlatego, iż to jej pierwsza ciąża, pierwszy syn. Zapytać już jej nie mogę. Jedyne co wiem, to ponoć ubłagała lekarza by poród przyśpieszyć. Tym sposobem, na cztery godziny przed północą, w czwartek, 12 maja, rozpoczęła się moja podróż po tym łez padole. prawdopodobnie w krzyku, bólu i we łzach. Mamy i moich własnych.
2
Dwunasty dzień maja niczym szczególnym nie wyróżnia się spośród pozostałych 364, a gdy rok przestępny, 365 dni roku. Jednak kiedy człowiek igra z nieuchronnym i próbuje wpływać na zdarzenia nieuchronne, jak 12 maja 1960 roku zrobiła to moja mama, nie zawsze wychodzi tak, jak tego oczekiwano. Nie powiem, urodziłem się szczęśliwie i bez komplikacji, dzieciństwo i dorastanie przeżyłem jak większość rówieśników, raz lepiej raz gorzej. Skończyłem jakieś szkoły, a choćby studia i studia podyplomowe. Próbowałem choćby robić jakiś doktorat, ale przymusowe wcielenie do wojska i docent, który w czasie mojej służby wojskowej bezczelnie zajumał wyniki moich badań i przedstawił jako swoje, skutecznie wyeliminowały mnie z wyścigu szczurów do kariery naukowej. Jednak syndrom sztucznie odsuniętego trzynastego i piątku w końcu dał znać o sobie. Szczęście i optymizm mamy nie stały się moim udziałem.
3
Dwunasty dzień maja niczym szczególnym nie wyróżnia się spośród pozostałych 364, a gdy rok przestępny, 365 dni roku. Jednak nie u każdego tak jest. U mnie ma to jakieś znaczenie. Zaczęło się niewinnie, zaraz po uzyskaniu pełnoletności. Jakikolwiek zakup dóbr o większej wartości dokonany trzynastego, w piątek, zaczął się materializować natychmiastowo i nieuchronnie tym, iż ów zakup oznaczał kupienie bubla, który psuł się lub rozpadał szybciej niż upływała nań rękojmia czy gwarancja. Kolejne naprawy gwarancyjne czy zwroty poprzez rękojmię powodowały jedynie kolejne kłopoty. Potem poszło już z górki. Sprawy zaczęły się toczyć źle nie tylko w tak prozaicznych obszarach jak zakupu drogiego elektronicznego, samochodów czy innych dóbr trwałych, to objęły również sprawy zdrowia i tzw. życzeniowej wszelkiej pomyślności. Co bardziej wrażliwi pozrywaliby wtedy wszystkie przyjaźnie i znajomości, bo skoro wszyscy życzą nam wszelkiej pomyślności, a idzie nam dokładnie odwrotnie, to albo z nami jest coś nie tak, albo te życzenia są jakby nieszczere. Przyjaźni i znajomości i nie pozrywałem, bo cenię sobie bardziej ich trwałość i niezawodność niezależnie od daty, dnia i godziny niż sporadyczne i czasowo ściśle określone działanie pecha Niczego to by przecież nie zmieniło, a przynajmniej miałem się komu wyżalić.
4
Dwunasty dzień maja niczym szczególnym nie wyróżnia się spośród pozostałych 364, a gdy rok przestępny, 365 dni roku. Ten dzisiejszy ma jednak dla mnie podwójne znaczenie. Raz, iż pozycji rencisty, zajmowanej skutecznie od piętnastu lat, na którą to posadowił mnie, a jakże, stan zdrowia i następujący z tego powodu zbieg nieszczęśliwych przypadków kierujących ręką źle operującego chirurga, przeszedłem na pozycję emeryta, kończąc dzisiaj 65 lat. Ma to swoje dobre strony, bo jednak emerytura jest o 25% większa niż renta, ale na tym wszystkie korzyści się kończą. Drugie znaczenie tej daty cieszy mnie bardziej. Właśnie dotarł do mnie próbny wydruk wnętrza pierwszego tomu z trzytomowej serii moich wierszy zatytułowanej Tkaniny. Tomu pt. Jedwabie i koronki. I właśnie dzisiaj zwolniłem do druku wszystkie trzy tomy. Minęło już osiem lat odkąd wydałem pierwszą pozycję drukiem. Rozeszła się tak błyskawicznie, iż zostały mi w domu jedynie dwa egzemplarze, na dodatek lekko uszkodzone. Jednak osiem lat później, to szmat czasu. Pozmieniało się w dziedzinie czytelnictwa i to bardzo. Dzisiaj puszczam do druku 3 książki i mam wielkie obawy czy znajdą swoich nabywców, choć połowa nakładu została już zarezerwowana. Nakładu mniejszego niż osiem lat temu. Jednie trzyma mnie przy nadziei fakt, iż dzisiaj jest dwunasty, a nie trzynasty i jest to poniedziałek. Rozpoczynanie spraw w poniedziałek daje im szansę, iż się dobrze potoczą, jak mawiał mój ojciec, przeciwnie niż ich rozpoczynanie w piątek.
5
Dwunasty dzień maja niczym szczególnym nie wyróżnia się spośród pozostałych 364, a gdy rok przestępny, 365 dni roku. Dwunastego maja 2025 roku kieruję do Państwa słowa tego prywatnego felietonu (feuilleton privée). Myślę, iż mi Państwo wybaczą tę odrobinę prywaty. Mam również nadzieję, iż dalej będę miał przyjemność spotykać się z Wami na łamach tej strony internetowej lub na moim blogu (https://wojciechmajkowski.wordpress.com/), a ktoś z Państwa zdecyduje się zakupić moje książki, by czytać moje wiersze w zaciszu domowych pieleszy, trzymając w ręku prawdziwy papier. W najbliższych dniach wyślę do Państwa ostateczne zapowiedzi wydawnicze licząc, iż może kogoś z Was one zainteresują. Z góry przepraszam za rozsyłanie „niechcianej korespondencji vel spamu”. Tymczasem życzę ciepła tej chłodnej wiosny, szczególnie, iż dzisiaj imieniny Pankracego, pierwszego z Zimnych Ogrodników, a zaraz po nich Zimna Zośka. Swoją drogą, jednak miałem szczęście, iż moja mama, która miała Zosia na drugie, nie dała mi na imię Pankracy, tak jak sobie datą urodzenia przyniosłem, bo pewnie do dzisiaj by mi się śnił po nocach Piątek z Pankracym.
Bydgoszcz, 12 maja 2025 r.,
© Wojciech Majkowski