
W erze influencerów przyzwyczailiśmy się do tego, iż zarabiają oni na reklamach, współpracach z markami i kampaniach w mediach społecznościowych. Ale od pewnego czasu obserwujemy nowy, wyraźny trend: coraz więcej twórców utrzymuje się niemal wyłącznie dzięki wsparciu swoich fanów. Nie chodzi tu o klasyczny sponsoring, ale o coś znacznie bardziej osobistego – gifty, napiwki, subskrypcje, a choćby fizyczne prezenty od widzów.
To zjawisko budzi zachwyt i kontrowersje. Czy jesteśmy świadkami powstania bardziej autentycznego, niezależnego modelu kariery twórcy? A może to nowoczesna forma grania na emocjach i relacji, które tylko pozornie są prawdziwe?

Na czym polega życie z giftów
Nowy model finansowania influencerów opiera się na dobrowolnych wpłatach od odbiorców. Zamiast polegać na budżetach marek czy agencji reklamowych, twórcy coraz częściej zwracają się bezpośrednio do swojej społeczności. I, jak się okazuje, widzowie są gotowi płacić – często niemało.
Najpopularniejsze formy wsparcia to:
- wirtualne napiwki – funkcje dostępne podczas transmisji na żywo (TikTok Gifts, Twitch Bits, YouTube Super Chat), które pozwalają fanom wyróżnić się i okazać wdzięczność;
- platformy patronackie, takie jak Patreon, Ko-fi czy Buy Me a Coffee, które umożliwiają miesięczne wsparcie w zamian za ekskluzywne treści lub kontakt;
- wishlisty Amazon i fizyczne prezenty – często publicznie udostępniane, od kosmetyków po sprzęt AGD;
- przelewy i darowizny bezpośrednie, czasem zorganizowane przez samych fanów na rzecz ukochanego twórcy.
W praktyce oznacza to, iż influencerzy stają się poniekąd „utrzymywani” przez swoją społeczność, która nie tylko ogląda ich treści, ale też finansuje codzienne życie.
Kim są influencerzy żyjący z giftów
Choć może się wydawać, iż taki model finansowania dotyczy największych gwiazd internetu, rzeczywistość jest odwrotna. To głównie mikroinfluencerzy, czyli twórcy z mniejszym, ale bardzo lojalnym gronem odbiorców, najczęściej korzystają z giftów jako podstawy zarobków.
Wśród nich znajdziemy:
- Streamerów na Twitchu, którzy codziennie przez wiele godzin grają, rozmawiają i spędzają czas z fanami, budując z nimi relację bliską znajomości.
- TikTokerów i TikTokerki, prowadzących transmisje na żywo, w których jedzą kolację, rozmawiają o życiu, odpowiadają na komentarze – często nie prezentując żadnych "profesjonalnych" treści, poza swoją obecnością.
- Samotne mamy, osoby LGBT+, osoby z niepełnosprawnością lub w trudnej sytuacji życiowej – które z odwagą pokazują swoją codzienność i znajdują wsparcie wśród widzów.
- Twórców z biedniejszych krajów, gdzie choćby niewielkie wpłaty od zagranicznych fanów pozwalają znacząco poprawić jakość życia.
Nie chodzi już o „gwiazdorstwo”, ale o autentyczność i bezpośredni kontakt – widzowie nie tylko oglądają, ale też wspierają, współtworzą i budują relację.
Dlaczego ludzie dają prezenty influencerom
Dla wielu odbiorców wspieranie twórców jest naturalnym odruchem – wynika z potrzeby odwzajemnienia emocji, wdzięczności za treści, a czasem wręcz z iluzji bliskiej relacji. Powody są różne:
- Wdzięczność za codzienną obecność i towarzystwo – wielu ludzi traktuje ulubionego twórcę jak przyjaciela, który daje im rozrywkę, pocieszenie lub po prostu ciepłą obecność.
- Poczucie wpływu – dzięki giftom fan czuje się „zauważony”, „doceniony” – jego nick pojawia się na ekranie, twórca dziękuje mu publicznie, czasem odpisuje osobiście.
- Ekskluzywność – niektórzy twórcy oferują bonusy: prywatne wiadomości, dostęp do zamkniętych grup, wcześniejsze materiały, a choćby realne spotkania.
- Potrzeba niesienia pomocy – szczególnie wobec twórców w trudnej sytuacji, których historia porusza emocjonalnie.
Ta forma wsparcia nie jest więc czysto transakcyjna. To często intymna, emocjonalna relacja – a czasem jej iluzja.
Gdzie kończy się wdzięczność, a zaczyna manipulacja
Im silniejsze emocje, tym większe ryzyko nadużyć. Nie brakuje przypadków, gdzie twórcy posuwają się za daleko – wykorzystując emocje fanów do generowania zysków.
Najczęstsze kontrowersje to:
- granie na litość – celowe eksponowanie trudnych historii, płaczliwe transmisje, dramatyczne relacje z życia prywatnego;
- uzależnianie kontaktu od wpłat – np. odpowiadanie tylko płacącym fanom, ignorowanie reszty widzów;
- pokazywanie listy życzeń jako konieczności („nie mam na jedzenie, może ktoś pomoże”) – balansowanie na granicy między potrzebą a szantażem emocjonalnym;
- manipulowanie nieletnimi odbiorcami, którzy chcą „pomóc” swojemu idolowi, nie mając świadomości finansowych konsekwencji.
Wszystko to sprawia, iż temat budzi duże emocje – bo relacja twórca–widz przestaje być czysto rozrywkowa i zaczyna przypominać zależność emocjonalno-finansową.
Czy to przyszłość influencer marketingu
Paradoksalnie – tak. Choć tradycyjny influencer marketing przez cały czas kwitnie, to model oparty na giftach staje się coraz silniejszą alternatywą. Coraz więcej twórców chce wolności – i rezygnuje ze współprac z markami, które ograniczają kreatywność lub narzucają ton wypowiedzi. Widzowie są zmęczeni reklamami – ufają twórcom, nie kampaniom. Wolą wesprzeć bezpośrednio osobę, którą lubią.
Platformy to wspierają – TikTok, Twitch, YouTube rozwijają systemy płatności fanowskich, bo to dla nich nowe źródło dochodu. Autentyczność staje się walutą internetu – a nic nie jest bardziej autentyczne niż dobrowolne wsparcie. To rewolucja, która przesuwa siły – z marek na ludzi.
Życie z giftów to bez wątpienia interesujący kierunek dla influencerów. Daje wolność, niezależność i bezpośredni kontakt z odbiorcą. Ale niesie też ryzyko emocjonalnego uzależnienia, przekroczenia granic i nadużycia zaufania.
W świecie, gdzie granica między twórcą a fanem coraz bardziej się zaciera, potrzebujemy nowej etyki, uczciwości i przejrzystości w komunikacji. Bo jeżeli wszystko staje się treścią, choćby czyjeś trudne życie – warto zapytać: kto na tym naprawdę zyskuje?
Czy wsparcie finansowe dla ulubionego twórcy to wyraz lojalności i bliskości, czy może przekroczenie granicy między widzem a sponsorem?