Życie z matką mężczyzny: Jak brak zrozumienia wpływa na naszą relację

polregion.pl 6 dni temu

Mój mąż od pół roku mieszka ze swoją „ciężko chorą” matką i nie zamierza wrócić do domu. Oskarża mnie, iż go nie rozumiem.

Mój mąż od sześciu miesięcy przebywa u swojej matki, która nieustannie symuluje zły stan zdrowia. Wcześniej zdarzało się, iż zostawał u niej na trzy tygodnie, ale teraz to już czysta przesada. A do tego jeszcze mi wypomina, iż nie chcę go zrozumieć i jakoś wspierać.

Jak mam pomagać teściowej, która tylko udaje, żeby zniszczyć nasze małżeństwo? Przywiązuje syna do siebie w najprostszy sposób – udając, iż jest bezradna. Już raz mieszkałam z tą kobietą. Dziękuję, więcej tego błędu nie popełnię.

Jego matka bardzo boleśnie przyjęła wiadomość o naszym ślubie z Wojtkiem. choćby nie kryła, iż nie jest zachwycona. Nie chciała otwarcie się kłócić, bo pragnęła, by syn uważał ją za dobrą matkę, ale za każdym razem próbowała mnie sprowokować i miała do mnie pretensje.

Nie dałam się wciągnąć, zwłaszcza iż nie musiałyśmy się często widywać. Miałam swoje mieszkanie, w którym zamieszkaliśmy z Wojtkiem. Jego matka też nie była z tego powodu zadowolona. Trudno kontrolować życie syna, gdy nie mieszka pod jednym dachem, a synowa nie musi zabiegać o jej aprobatę.

Ale teściowa wpadła na inny pomysł. Nie jest pierwszą, która to wymyśliła. Postanowiła udawać ciężko chorą osobę, wymagającą stałej opieki.

Wojtek, który nigdy nie spotkał się z taką manipulacją ze strony matki, stał się nadwrażliwy i ciągle u niej przesiadywał. „Biedna staruszka” miała tyle dolegliwości, iż mogłaby stanowić materiał do badań medycznych. Instytucje zdrowia biłyby się o taki „przypadek”.

Cierpiała na wysokie i niskie ciśnienie, bóle w klatce piersiowej, kręgosłupa, chrupanie w kolanach i omdlenia. Zajęło mi trochę czasu, zanim zrozumiałam, iż to wszystko udawane. Myślałam, iż to reakcja na stres – ukochany synek wyprowadził się do innej kobiety, więc organizm może tak zareagować.

Gdy teściowa po raz pierwszy „ciężko zachorowała”, a mąż został u niej na tydzień, spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i pojechałam pomóc. Myślałam, iż to coś poważnego. Pierwszego dnia grała swoją rolę idealnie.

Ale po dwóch dniach zauważyłam, iż wszystkie objawy mijają, gdy tylko Wojtek wychodzi z domu. Teściowa od razu lepiej się czuje i jest w dobrym humorze. Ale gdy tylko mąż wraca, znowu „umiera”.

Podzieliłam się obserwacjami z Wojtkiem, ale naturalnie mi nie uwierzył. Przecież grała swoją rolę perfekcyjnie. Ja jednak nie dałam się zwieść. Spakowałam się i wróciłam do domu.

Mąż wrócił po kilku dniach, mówiąc, iż matce już lepiej. Najwyraźniej moja obecność tak jej ciążyła, iż moje wyjście było dla niej zbawieniem. Ale kilka tygodni później znowu zaczęła udawać chorobę.

Wkurzało mnie, iż za każdym razem, gdy teściowa „zachorowała”, mąż wprowadzał się do niej na nieokreślony czas. Nagle „zdrowiała”, gdy tylko sugerowałam wezwanie lekarza. Zdrowy człowiek nie może tak często chorować – coś tu było nie tak.

Gdy tylko teściowa wyczuwała, iż może przyjść lekarz, natychmiast „wracała do zdrowia”. A mąż, gdy tylko był pewien, iż jego ukochanej mamie nic nie grozi, wracał do mnie.

Tak minęło już pół roku. Na początku był uzasadniony powód – przeszła operację kolana. Dwa lata temu się przewróciła i lekarz zalecił zabieg, żeby uniknąć komplikacji.

Operacja się udała, ale teściowa miała leżeć tydzień. Mąż został przy niej jako kochający syn. Nie miałam nic przeciwko, bo rzeczywiście potrzebowała pomocy.

Ale ani po tygodniu, ani po miesiącu mąż nie wrócił. Matka udawała, iż jeszcze nie doszła do siebie. Mogła chodzić, ale opowiadała synowi, jak to ledwo się podniosła, gdy on był w pracy.

Od pół roku mój mąż mieszka u matki i wierzy w jej bajki. Żaden lekarz nie stwierdził nic poważnego, operacja przebiegła pomyślnie, może chodzić sama, bez kul. Ale co tam lekarze – oni przecież nic nie wiedzą.

Postawiłam ultimatum – albo wraca do domu na stałe, albo zabiera swoje rzeczy i składam pozew o rozwód. Teraz mąż oskarża mnie, iż go nie kocham i nie rozumiem. Przecież nie jest u kochanki, tylko pomaga własnej matce, która go potrzebuje.

Wszystkie przyjaciółki pytają, na co jeszcze czekam – przecież to oczywiste, powinniśmy się rozwieść. Chyba wreszcie i ja to zrozumiałam, choć do ostatniej chwili wierzyłam, iż mój mąż odzyska rozsądek.

Idź do oryginalnego materiału