Gdy Elżbieta Zającówna pojawiła się jako zjawiskowa Natalia w kultowej komedii „Vabank” Juliusza Machulskiego, Krzysztof Jaroszyński zakochał się bez pamięci. Mimo iż było to początkowo uczucie platoniczne, bo scenarzysta zobaczył ją tylko na ekranie. Miała zaledwie 23 lata i emanowała niecodziennym magnetyzmem. Choć znał ją tylko z kina, już wtedy wiedział, iż to kobieta jedyna w swoim rodzaju. I iż musi ją poznać…
Los nie kazał mu długo czekać. niedługo zwrócono się do niego z propozycją napisania sztuki dla warszawskiego Teatru Syrena. Elżbieta grała tam wówczas regularnie. Gdy spotkali się twarzą w twarz, serce Krzysztofa zabiło mocniej. Ale... nie obsadził jej w swoim tekście. Uznał, iż jest zbyt młoda do roli. Zającówna poczuła się dotknięta. Była rozczarowana, a może i trochę obrażona. On jednak nie zamierzał się poddawać. Z determinacją godną romantycznego bohatera zapraszał ją na kolacje, przynosił róże, przepraszał. I choć planowana sztuka nigdy nie ujrzała światła dziennego, narodziło się coś znacznie piękniejszego – miłość, która przetrwała próbę czasu. Wspólnie doczekali się córki Gabrieli, przeszli razem przez wzloty i upadki. A ich historia to dowód na to, iż prawdziwe uczucie potrafi przezwyciężyć wszystko. Los rozdzielił ich przedwcześnie...
Elżbieta Zającówna i Krzysztof Jaroszyński: historia miłości
Krzysztof Jaroszyński już wtedy miał ugruntowaną pozycję w świecie artystycznym. Urodzony w 1953 roku w Warszawie, niemal natychmiast po maturze wskoczył na scenę życia publicznego i z miejsca podbił serca słuchaczy. Inteligentny dowcip, błyskotliwość i satyryczna precyzja – to był jego znak rozpoznawczy.
Gdy miał zaledwie 21 lat, rozpoczął pracę w legendarnym magazynie radiowym „60 minut na godzinę”, który współtworzyły takie tuzy jak Maria Czubaszek, Jacek Fedorowicz, Jonasz Kofta czy Stefan Friedman. Była to prawdziwa kuźnia talentów i elita polskiego humoru tamtych lat. gwałtownie stał się jednym z czołowych twórców kabaretu – występował w słynnym „Pod Egidą”, pisał teksty dla gwiazd sceny: Piotra Fronczewskiego, Krystyny Sienkiewicz czy Janusza Gajosa. To spod jego pióra wyszedł m.in. kultowy monolog „Kultura”, który do dziś można znaleźć na YouTubie i który wciąż bawi kolejne pokolenia.
Czytaj także: Pusta kawalerka, ledwie 30 metrów. Początki małżeństwa Jolanty i Aleksandra Kwaśniewskich nie należały do łatwych

Elżbieta Zającówna przyszła na świat w Krakowie, ale jej historia już od pierwszych chwil była nieco bardziej zawiła. Rodzice marzyli o chłopcu – to miało być spełnienie ich rodzinnych planów. Los jednak zadecydował inaczej. I choć ojciec gwałtownie pokochał swoją córkę, to nie porzucił marzenia o „pomocniku w domu”. Elżbieta od najmłodszych lat była dziewczynką, która potrafiła wbić gwóźdź, obsłużyć wiertarkę i bez wahania wymienić koło w samochodzie. Twarda, niezależna, a przy tym obdarzona niezwykłym urokiem – już wtedy wyróżniała się z tłumu. „Dzięki temu umiem posługiwać się wiertarką, wbić gwóźdź, wymienić koło w samochodzie”, mówiła w jednym z wywiadów. Po drugie, chciała być sportsmenką.
Jej życie mogło potoczyć się zupełnie inaczej. Elżbieta Zającówna od dziecka marzyła o karierze sportowej i miała zdawać na Akademię Wychowania Fizycznego. Wszystko szło zgodnie z planem – do momentu badań lekarskich. Diagnoza była jak zimny prysznic: choroba Von Willebranda, rzadka przypadłość powodująca zaburzenia krzepliwości krwi i długotrwałe krwawienia. Sport wyczynowy? Zakazany temat.
Nie poddała się. Z wdziękiem i determinacją sięgnęła po plan B – złożyła dokumenty do krakowskiej szkoły teatralnej. I… zdała za pierwszym podejściem. Charyzma, uroda i talent zrobiły swoje. Widzowie gwałtownie ją pokochali – najpierw za role w „Vabank 2”, „Seksmisji”, „CK Dezerterach”, a potem bezgranicznie jako Hankę Trzebuchowską w popularnym serialu „Matki, żony i kochanki”. Stała się jedną z ulubienic polskiego kina lat 80. i 90.
CZYTAJ TEŻ: Lucy Lawless po latach. Tak zmieniła się serialowa Xena: Wojownicza księżniczka, ulubienica widzów lat 90.
Elżbieta Zającówna i Krzysztof Jaroszyński: kryzysy
Nie od razu planowali wspólną przyszłość. Zarówno Elżbieta, jak i Krzysztof mieli za sobą emocjonalne bagaże, doświadczenia, które uczyły ostrożności. Małżeństwo? Początkowo nie było choćby tematem rozmów. A jednak… los znów zadrwił z planów. Na początku lat 90. stanęli na ślubnym kobiercu – choć nie obyło się bez przygód. Zapomnieli obrączek. Nerwy, nieporozumienia, cicha kłótnia… aż w końcu ktoś z gości pożyczył im swoje. Mówiono, iż to na szczęście. I rzeczywiście, mimo burz, ich małżeństwo przetrwało próbę czasu. Byli jak ogień i woda. Elżbieta – pogodna, uśmiechnięta, potrafiąca cieszyć się drobiazgami. Krzysztof – temperamentny choleryk, często poważny, czasem wręcz ponury. Jak wielu satyryków, prywatnie był daleki od scenicznego dowcipu. Ale to właśnie ta różnorodność ich przyciągała i sprawiała, iż nie potrafili bez siebie żyć. „Nie wiem, czy jestem aż takim ponurakiem. Ale prawdą jest, iż dość łatwo się irytuję i wpadam w gniew. Co prawda gwałtownie mi też przechodzi. To zasługa żony, która jak nikt potrafi mnie rozładować”, mówił w jednej z rozmów.
W tej parze to on był artystą, ona pragmatyczką, która doprowadzała do finału jego pomysły. I królową domu. „Jako osoba o silnym charakterze niczego ze mną nie uzgadnia. Wydaje polecenia i natychmiast je wykonuje. Kiedy na przykład trzeba zawiesić karnisz, natychmiast sięga po wiertarkę. Nie daje mi żadnych szans, bym udowodnił, iż doskonale umiem radzić sobie z tego typu zajęciami. Ela w domu jest prawdziwym szefem”, tłumaczył Krzysztof Jaroszyński w rozmowie z Se.pl.
Oboje żartowali, iż ich związek jest raczej pogodny niż zgodny. Ona pytana kiedyś, jak jest w domu małżeństwa aktorskiego, powiedziała, iż podobnie, jak w każdym domu, gdzie dwójka ludzi ciężko pracuje. „Od innych rodzin różnią nas tylko pory powrotów z pracy. Ja na ogół kończę pracę o 22.00, a podczas wyjazdowych występów o 2, 3, 4... w nocy”.
ZOBACZ TEŻ: Tak wygląda jedyna córka Elżbiety Zającównej. Co dziś robi Gabriela Jaroszyńska?

Elżbieta Zającówna i Krzysztof Jaroszyński: Na chwilę zapomnieliśmy, iż się kochamy
Byli jedną z najbardziej lubianych par polskiego show-biznesu – piękni, utalentowani, z klasą. Fani śledzili ich każdy krok, a media z czułością opisywały kolejne etapy ich życia. Wiadomo było, iż z utęsknieniem czekali na dziecko. Gdy na świecie pojawiła się ich córka, Gabriela, nie kryli wzruszenia. Mała niedługo dorosła, a dziś Gabriela to niezależna kobieta z pasją. Choć miała swój epizod aktorski w serialu „Graczykowie”, nie poszła w ślady sławnych rodziców. Studiowała japonistykę, jest instruktorką tańca K-Pop i z zaangażowaniem promuje kulturę azjatycką w Polsce.
Elżbieta, w momencie narodzin córki, bez wahania odsunęła karierę na dalszy plan. Skupiła się na macierzyństwie i domowym życiu w zaciszu żoliborskiej willi. Krzysztof – wciąż zawodowo aktywny – pracował intensywnie. Ich wspólne życie zaczęło się powoli rozchodzić...

Był moment, gdy ich nazwiska znów pojawiły się na łamach kolorowych magazynów – tym razem w kontekście plotek. Media szeptały o domniemanym romansie Krzysztofa Jaroszyńskiego z modelką Iloną Felicjańską. Mówiono, iż związek jednej z najbardziej znanych par show-biznesu przechodzi poważny kryzys.
Czy była w tym prawda? Tego nigdy nie potwierdzili. Ale jedno jest pewne – choćby jeżeli ich relacja stanęła wtedy na zakręcie, potrafili wspólnie przez niego przejść. Cicho, z godnością, bez publicznego prania brudów. Jakby wiedzieli, iż ich historia zasługuje na drugą szansę. Elżbieta Zającówna opowiadała w 2011 roku: „Kiedy urodziła się Gabrysia, Krzysztof poczuł się odtrącony. Na chwilę zapomnieliśmy, iż się kochamy. Szybko jednak doszliśmy do wniosku, iż musimy ratować nasz związek. Postanowiliśmy poświęcać sobie więcej uwagi, zrezygnowaliśmy z niektórych zawodowych planów — tych, które wymagały od nas ciągłych wyjazdów. Założyliśmy firmę, by pracować na miejscu, w Warszawie” czytamy w SE.pl.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Najpierw plotki o rozwodzie, a tu takie wieści. Emilia Komarnicka i Redbad Klynstra rozwiewają wszelkie wątpliwości
Nauczyli się być ze sobą
Mówiła też, iż nauczyli się „być ze sobą”, a nie obok siebie. Elżbieta ze względu na swoją chorobę zrezygnowała z intensywnej pracy aktorskiej. „Nie chcę umrzeć na scenie” - mówiła. Krzysztof mniej występował na estradzie. Zajął się bardziej pisaniem, m.in. scenariuszy do takich seriali jak „Daleko od noszy”, gdzie rolę ordynatora grał niezapomniany Krzysztof Kowalewski, czy „Graczykowie”. Założyli firmę producencką „Gabi” nazwaną tak na cześć córki.
Elżbieta Zającówna angażowała się w działalność charytatywną, była wiceprezesem fundacji Polsat, mówiła, iż jej choroba nauczyła ją dostrzegania potrzeb innych, a zwłaszcza dzieci.
Ich życie raz jeszcze wystawione zostało na próbę w 2015 roku. Krzysztof Jaroszyński przeżył poważny wypadek samochodowy – prowadzony przez niego BMW zderzył się z TIR-em. Widok auta mroził krew w żyłach, a on sam jeszcze długo wracał myślami do tamtego dnia. Sam przyznawał, iż to, iż wyszedł z tej kraksy praktycznie bez szwanku, to choćby nie było szczęście. To był cud. „28 lipca, kilka minut po 10 rano, otrzymałem drugie życie”, napisał. Mąż Elżbiety Zającówny podziękował wtedy w emocjonalnym wpisie swojemu synowi Mikołajowi, który przyjechał po niego do szpitala w Świeciu, tuż po wypadku, żonie i córce oraz lekarzom, którzy zajęli się nim „niczym w amerykańskim serialu”. Dziękował też sile wyższej, św. Krzysztofowi, patronowi kierowców. „I mojemu Patronowi, którego obrazek nad przednią szybą cudem ocalał nietknięty...”
Krzysztof Jaroszyński prowadzi kabaret „PanDemon”, w wielu teatrach grana była jego sztuka „Roma i Julian”, komentuje różne zdarzenia na swoim Facebooku. Elżbieta Zającówna grała sporadycznie, w 2020 roku można ją było zobaczyć na przykład w serialu „Mały zgon” na Canal+. Pytana w czasie jednego z internetowych czatów, czy czuje się spełniona jako kobieta i aktorka, mówiła: „Tak, ja zawsze powtarzam, iż czuję się szczęśliwą osobą, zarówno w życiu, jak i w zawodzie”. Los rozdzielił małżonków zbyt wcześnie.
Elżbieta Zającówna nie żyje
W dniu 28.10.2024 roku media obiegły smutne wieści o śmierci Elżbiety Zającówny. Miała zaledwie 66 lat. O jej śmierci poinformował Związek Artystów Scen Polskich.
ZOBACZ TEŻ: Była dla niej całym światem. Elżbietę Zającównę łączyła z córką wyjątkowa więź

