Na Prime Video wylądowało wszystkich sześć odcinków serialu „Zły zamiar”, nowego thrillera psychologicznego z Davidem Duchovnym i komikiem Jackiem Whitehallem. Sprawdziliśmy, czy warto go oglądać.
Harlan Coben serwuje swoje zawoalowane intrygi przede wszystkim na Netfliksie, a Prime Video staje się domem dla thrillerów w klimatach tzw. powieści lotniskowych: szybkich, powierzchownych i wciągających akurat na tyle, iż prawie nie czuć turbulencji. Przy „Złym zamiarze” (oryg. „Malice”), układającym makiaweliczną intrygę wycelowaną w klimaty „Saltburn” w wersji light, też dałoby się o nich w przeważającej mierze zapomnieć. Serial Jamesa Wooda, producenta nieodżałowanej „Wielkiej”, to w istocie całkiem miłe zaskoczenie, które przy odpowiednim podejściu jak ulał nadaje się na jedno czy dwa posiedzenia.
Zły zamiar – o czym jest serial Prime Video?
„Nie chodziło jej ani o karę, ani o przemoc. Chodziło o przywrócenie równowagi. Wyrównanie świata”. Tymi oto słowami Adam (Jack Whitehall, „Złe wychowanie”), czarujący korepetytor z popapranymi sekretami, broni Nemezis, bogini zemsty i sprawiedliwości, która padła niegdyś ofiarą gwałtu ze strony Zeusa. Opowiada o mitologii, edukując grupkę milionerów w bajecznej posiadłości nad Morzem Egejskim, ale to oczywiste, iż po głowie chodzi mu coś jeszcze.
„Zły zamiar” (Fot. Prime Video)Jamiego (David Duchovny grający ze zmęczonym swagiem Hanka z „Californication”), obrzydliwie bogatego patriarchę rodziny Tannerów, i jego żonę Kat (Carice van Houten, „Gra o tron”) specjalnie to jednak nie obchodzi. Adama z miejsca przyjmują do opieki nad trudnym potomstwem, bo ten gwałtownie złapał kontakt z dzieciakami – no i całkiem przyjemnie na niego popatrzeć. Nie sprawdzają, czym zajmował się wcześniej, ani jak – drogą niby szczęśliwego zrządzenia losu – przyplątał się do nich przez znajomych. A powinni byli, o czym dobitnie przekonają się na przestrzeni kolejnych pięciu godzin.
Zły zamiar to przyzwoity seans guilty pleasure
Rzecz w tym, iż „Zły zamiar” sam nie jest szczególnie zainteresowany, co też motywuje zemstę nowej „niani” Tannerów. Może pogarda do tych, którym w życiu – przynajmniej w teorii – powiodło się lepiej? Dawna, utajniona krzywda? Chęć wdrapania się po klasowej drabinie na własny Olimp? Scenariusz stawia o to parę krótkich pytań, ale zamiast stopniowo zbliżać widzów do odpowiedzi, zachowuje ten „big reveal” na koniec serialu (i w sumie dobrze czyni, bo ten jest… dość rozczarowujący).
Po drodze idzie tu więc przede wszystkim o pokazanie, jak Adam przyssiewa się do dysfunkcyjnej rodziny i – założywszy dobroduszną maskę – coraz śmielej sabotuje ich życia: prywatne i zawodowe. Tu wyrachowany oprawca dosypie trutkę do guacamole, tam upije Jamiego i wrobi go w pobicie, tu znów włamie się na skrzynkę pocztową i wyślę parę niestosownych maili. To tak na początek – bo im dalej w „Zły zamiar”, tym dotkliwiej życie Tannerów spiraluje w koszmar, z którego nie będzie już ucieczki.
„Zły zamiar” (Fot. Prime Video)Nie oczekujcie tu cudów. Thriller od Prime Video nie oferuje wystarczających powodów, byśmy darzyli jego bohaterów szczególną sympatią – i przez to mogli wyraźniej opowiedzieć się po jednej ze stron. Tannerów nie da się wprawdzie nie lubić, jak choćby niektórych bogaczy z naśladowanego tu czasem „Białego Lotosu”, ale ich losem – mimo wysiłków Duchovny’ego i reszty obsady – też koniec końców trudno się przejmować. Niechętnie robi to zresztą i sam serial, bo po rodzinne dramy sięga w większości w poszukiwaniu pretekstu dla następnych występków Adama.
Znacznie ciekawiej ogląda się właśnie wiecznie knującego korepetytora. Częściowo za szelmowski magnetyzm Whitehalla. Częściowo, bo nigdy do końca nie wiemy, które – jeżeli którekolwiek – z emocji jego postaci należą do autentycznych. Taka zgadywanka, idąca w parze z „psikusami” stającymi się z odcinka na odcinek coraz bardziej niebezpiecznymi, z łatwością przylepia do ekranu. Zwłaszcza iż poza nimi w „Złym zamiarze” dzieje się kilka więcej – i jest to jego zarazem największy atut (bo nie uświadczycie tu nieudanych dygresji) i największa wada (bo serial wylatuje z głowy niedługo po zamknięciu Prime Video).
Zły zamiar – czy warto oglądać serial Prime Video?
Skłamałbym, gdybym powiedział, iż nie czerpałem frajdy z przewidywania, jak potoczą się kolejne intrygi – choćby część z nich bazowała na dobrze znanych kliszach, a zza innych wystawało rusztowanie pod nazbyt oczywiste twisty. Logika jednostronnej rozgrywki z Tannerami przecieka z czasem przez narracyjne sito, ale nie można odmówić serialowi Jamesa Wooda angażującej i całkiem suspensywnej zabawy z głównymi wątkami. Pod tym względem można choćby pożałować, iż „Zły zamiar” nie eskaluje fabuły jeszcze mocniej, niż ma to miejsce w drugiej połowie sezonu – i iż zamiast dokręcania śruby, kończy się rozczarowującą i nazbyt gwałtownie uciętą konfrontacją.
„Zły zamiar” (Fot. Prime Video)„Zły zamiar” jest więc trochę jak „Saltburn” odarty z ekscesu, stylowości i gatunkowej żonglerki; jak „Ta dziewczyna” w wydaniu, niestety, dalece mniej kampowym i jak „Ripley” – bez wyrafinowanych rysów psychologicznych czy wykwintnej oprawy. Przy odpowiednim podejściu znajdziecie w nim kilka przyzwoitych, acz nieszczególnie zapadających w pamięć godzin złowieszczej rozrywki. jeżeli nie widzieliście jeszcze któregokolwiek z przywołanych wyżej tytułów, to lepiej zrobicie, wybierając jeden z nich zamiast serialu Wooda. jeżeli do streamingu zaglądacie przede wszystkim, bo lubicie jednym okiem popatrzeć, jak ktoś knuje, a ktoś inny się męczy – kto czasem nie lubi? – to „Zły zamiar” będzie całkiem dobrym wyborem. Tak do ostatniego kwadransu.







![UFC 322 – wyniki ważenia. Uczestnicy walk mistrzowskich w limicie [WIDEO]](https://mma.pl/media/uploads/2025/11/UFC-322-wyniki-wazenia.webp)


