Zebrałam wszystkie swoje rzeczy i odjechałam spokojnie, napisała żona, a ja słyszałem ją w głowie wczoraj.
Nie obchodzi mnie, co robisz, Witku. Już wszystko wiadomo. Zbierz swoje złotówki i spakuj się w cztery strony niech to będzie do byłej, niech to będzie do obecnej.
Co to spakuj się? A co z Kostkiem?
No właśnie, właśnie o Kostka pomyślałaś! Trzeba było pomyśleć o nim wcześniej, kiedy zamiast pracować czy pomagać mi przy dziecku biegałaś po domu, a nie teraz o Kostka wspominać.
Hej, Lersiu, czemu taka smutna? otworzyła drzwi do domu rodzinnego mój brat.
Siergiej wrócił na urlop przedwczoraj i już, słysząc z głębi mieszkania krzyki dzieci, wytworzyła się nieco chaosu w dobrym sensie.
Cześć, ciociu Lersiu! wybiegła do korytarza jego córka, Oliwia, żeby zobaczyć, kto przyszedł.
Krzyki wciąż trwały.
Cześć, Oliwko. Kto tam tak ryczy?
To Paweł z Michałem dzielą się zabawkami. Jak małe dzieci westchnęła pięcioletnia dziewczynka i położyła ręce na piersi. Przyniosłaś coś smacznego?
Przyniosłam, ale babcia ci to później odda. Najpierw zupę, potem słodycze, pamiętasz zasady.
Pamiętam, pamiętam, z wami nie zapomnę westchnęła Oliwia i wróciła do pokoju.
Krzyki ucichły, czyli bracia bliźniacy Paweł i Michał już zdecydowali, co i czym będą się bawić, nie bijąc się przy tym.
Co się stało? zapytał Siergiej, który milczał, obserwując rozmowę synowej i siostry, i przypomniał o swoim pytaniu.
Nie wiem choćby westchnęła Lersia, położyła torbę na stoliku i zaczęła zdejmować buty. Mam wrażenie, iż Wit mnie zdradza. A on mówi, iż mam paranoję i muszę iść na terapię. Ale
Chodźmy do kuchni, opowiesz, co i jak.
Lersia skinęła głową, rozebrała się i weszła do małego pomieszczenia. Siergiej od razu włączył czajnik, a jego młodsza siostra usiadła przy stole i zaczęła opowiadać.
W zasadzie nie było zbyt wiele do opowiadania. Z mężem, Wiktorem, poznali się pięć lat temu. W poprzednim małżeństwie mężczyzna nie miał dzieci, po czym rozstał się z Valentyną, mówiąc, iż zostali przyjaciółmi. Ta przyjaźń tylko coraz bardziej obciążała Lersię.
On ciągle przed snem pisze do niej SMS-y, rozumiesz? Leżę obok, syn śpi w pokoju obok, a on siedzi i czatuje z nią.
Kiedyś, kiedy spotkało nas tyle razy, od razu biegł do niej, żeby się przywitać. Ostatnio spóźnia się w pracy, a ja narzekam, iż sama z dzieckiem ciężko mi, potrzebowałabym dodatkowych rąk, a on tylko mruczy o raportach. I jeszcze zaczyna mi zarzucać, iż jest ciężko, bo dziecko jest w przedszkolu cały dzień, a ja siedzę w domu.
Poczekaj, ale jak to w domu, skoro też pracujesz zdalnie?
Wytłumacz mu to. Zdalna praca w naszym kraju kojarzy się z tym, iż nic nie robisz, siedzisz w domu i dostajesz za to pieniądze.
To, iż pracujesz osiem godzin za te same wynagrodzenie, nie interesuje nikogo westchnęła Lersia.
A próbowałaś go kontrolować? Może sięgnąć po telefon i sprawdzić, z kim on rozmawia, czy to była była, czy ktoś inny.
Co ty! przestraszyła się Lersia. To już po prostu nieludzkie, a i tak
Co, jeżeli naprawdę wszystko w mojej głowie? Rozumiesz, jak to będzie wyglądać?
No cóż, wiesz, jak wygląda naprawdę rozmowa z byłym? odezwał się zza pleców głos Julii.
Żona Siergieja, najwyraźniej słysząc większość narzekań Lersii, położyła na stole telefon z otwartą konwersacją.
Co to?
Czata z ojcem Oliwii, Władkiem. Przeczytaj.
Nie ma co czytać. W miesiącu trzy wymiany zdań, wszystko o tym, kiedy i po której godzinie przyjedzie po Olę, co jej kupi i kiedy przywiezie z powrotem.
Nieprawda, pozostało kartka z życzeniami na Dzień Matki i moje życzenia urodzinowe w tym samym formacie się zażartowała Julia. Zauważ, iż z Władkiem też rozstaliśmy się nie na wrogiej nucie. Mamy wspólną córkę, w jej wychowaniu on naprawdę się angażuje, nie tylko alimenty płaci.
Gdybym przed snem zamiast rozmawiać z Tobą, Siergieju, pisała do Władka, już dziś dostałabym papiery rozwodowe, a nie wymówiłabym tego jako paranoję. I masz rację byłabyś w stanie prześledzić go.
A jeżeli okaże się, iż nic nie ma? Jak będę wyglądać? Rozumiesz?
I tak czy to zniszczy nasz związek, a ja sama wpadnę w swoją paranoję
O Boże, znowu ona zaczyna westchnął Siergiej, przyciskając dłoń do twarzy.
Mam pomysł po chwilowym namyśle rzekła Julia.
Jaki?
Twój mąż ciągle wymówił pracę, więc podejdź do jego szefa i zapytaj, jak długo to potrwa. Nie jako atak, a jako prośbę o litość iż nie widzę go z powodu nadgodzin, muszę iść do lekarza, bo nie mogę zostawić Kostka samego, a do dentysty nie mogę się umówić, bo on po pracy znika
Sprawdź jego reakcję. jeżeli naprawdę ma pracę ponad miarę, może pozwoli ci wyjść trochę wcześniej, będzie miał litość. A jeżeli nie ma żadnej roboty, to już inna sprawa.
Lersia uznała radę za sensowną i postanowiła ją wykorzystać. Przecież znała szefa Wiktora twarzą w twarz, widywała go często w mieście.
Podejść i rozpocząć rozmowę nie było trudne. Szef sam zapytał ją, co słychać, a ona odpowiedziała od razu, zmieniając temat.
Co tam, panie Wszywacie Mikołajewiczu? Mój mąż pracuje do późna, nie ma czasu w życie prywatne, a ja cały wieczór przy Kostku siedzę.
Kto go trzyma do późna? wyraził szczerą zdziwienie. Witek wcale nie odmawia, wręcz odpisuje, iż od 16:00 już wolny, bo żona potrzebuje pomocy, syna z przedszkola odebrać, a choćby się na zwolnienie chorobowe zgłasza, mówiąc, iż pomaga żonie.
Jest w porządku, ale co z tego wynika? Czy on mnie okłamywał? Zadzwoń do niego, Lersiu, jeżeli nie masz nic przeciwko.
Lersia zadzwoniła do Wiktora i zwykłym głosem zapytała, o której przyjdzie dziś do domu.
Może wyjść wcześniej? Może odprowadzić Kostka do parku, a ja w domu posprzątam.
Lers, nie mam teraz czasu w park. Mam projekt, który muszę skończyć, a Seva mnie tak obciążył, iż czuję się jak wilk na pełnej drabinie.
Próbowałem z nim porozmawiać jak człowiek, żona, dziecko, ale on ciągle myśli tylko o sobie. Zagrażał zwolnieniem, jeżeli nie przestanę wymagać specjalnego traktowania.
A ja cię zwolnię? wyparł Seva. Co mi twoje problemy? Jutro cię rozwiążę
Co ci obiecuję, zagroziła mu Lersia.
Rozłączyli się. Wiktor nie wrócił tej nocy, pojawił się dopiero rano.
Wiesz co? Mam sprawę
Nie obchodzi mnie twoja sprawa, Witek. Już jasno. Zbierz swoje złotówki i spakuj się w cztery strony, niech to będzie do byłej, niech to będzie do obecnej.
Co to spakuj się? A co z Kostkiem?
Pamiętasz Kostka? No właśnie Gdybyś zamiast pracować i pomagać mi przy dziecku biegał po domu, a nie teraz o Kostka myśleć.
Ale ja
Zabrałam rzeczy i odjechałam w spokoju, dodała Lersia.
Po obiedzie zadzwoniła do teściowej. Nie po to, by pogodzić męża z nową żoną, ale żeby podzielić się wiadomością o ciąży byłej, tej samej Valentyny, z którą Wiktor kiedyś rozstał się przyjaciółmi. Ich przyjaźń była tak bliska, iż w końcu doszło do ciąży, której brak kiedyś rozpadł ich małżeństwo.
I wiesz co? Cieszę się, iż tak się stało. Zawsze lubiłam Valentynę, a ty i twój nieudolny syn Lersia nie dokończyła, odrzucając słuchawkę.
Właściwie to wszystko stało się jej obojętne mąż, była żona, wszystko, co się wokół nich dzieje. Liczyła się tylko ona i jej syn, a reszta była jak przewrócone kartki, które trzeba odłożyć i zapomnieć, jakby nigdy nie istniały.
Tylko kartki nie chciały się przewrócić, przypominając o sobie trzy lata później, kiedy Kostek już poszedł do szkoły.








