[ZDJĘCIA] Dżem w Krakowie

cityfun24.pl 8 godzin temu

Nie ma wątpliwości – w Dżemie drzemie siła! To zespół, który od dekad zajmuje szczególne miejsce w historii polskiej muzyki, a jego twórczość wciąż przyciąga zarówno „starszaków”, jak i młodsze pokolenia fanów. Dla wielu z nas ich muzyka była czymś więcej niż tylko dźwiękami – towarzyszyła w najważniejszych chwilach, kształtowała gust i otwierała drzwi do świata bluesa oraz rocka. Sam zaliczam się do tej grupy i miałem szczęście słuchać ich jeszcze za czasów Ryśka Riedla, odwiedzając koncerty w Krakowie, Rzeszowie czy na Rawie Blues, by poczuć ten wyjątkowy klimat „polskich Allmanów”. Po latach mogłem obserwować, jak kolejne pokolenia muzyków wtapiają się w Dżemowy skład – perkusista Zbyszek Szczerbiński i klawiszowiec Janusz Borzucki stali się integralną częścią zespołu, a wokalne stery w ostatnich latach przejął Sebastian Riedel.

Na koncert w krakowskim klubie Studio (14 marca 2025) wybrałem się z ogromną ciekawością, by sprawdzić, jak dziś brzmi Dżem w tym właśnie składzie. No i absolutnie się nie zawiodłem! Publiczność wypełniła klub po brzegi, a reakcja ludzi śpiewających równo i czysto refreny legendarnych utworów mówiła sama za siebie – ta muzyka przez cały czas ma ogromną moc. Sebastian Riedel, którego talent i charyzma są niezaprzeczalne, udowodnił, iż w repertuarze swojego ojca odnajduje się doskonale.

Jeśli chodzi o setlistę – jak to się mówi „the best of the greatest”. Zespół ma z czego wybierać i spokojnie mógłby zapełnić kilkugodzinny koncert samymi hitami. Od otwierających główny set „Jesionów”, przez „Nieudany skok”, „Małą aleję róż”, „Człowieku co się z tobą dzieje”, „Harleya”, aż po „Wehikuł czasu” – każdy utwór wywoływał entuzjastyczne reakcje. Nie zabrakło też bardziej refleksyjnych momentów – „List do M.” i „Do kołyski” to piosenki, które wciąż wywołują wzruszenie. Finał? Tradycyjnie – „Sen o Victorii” i nieśmiertelne „Whisky”, bez których trudno wyobrazić sobie koncert Dżemu.

Pod względem instrumentalnym zespół jak zawsze pokazał najwyższy poziom. Gitary Jurka Styczyńskiego i Adama Otręby brzmiały wspaniale, a Sebastian, który jak wiemy z działalności Cree, świetnie radzi sobie z gitarą, kilkukrotnie dołączał do nich z akustycznym pudłem. Jak zwykle skupiony na swojej grze Benek Otręba wraz z sekcją rytmiczną tworzyli solidny fundament, na którym opierała się cała magia tego wieczoru. Dla „starszaków” był to kolejny wieczór pełen wspomnień i wzruszeń, ale wśród publiczności nie brakowało też młodszych fanów – najlepszy dowód na to, iż blues-rockowa dżemowa maszyna wciąż przyciąga kolejne pokolenia słuchaczy żywej muzyki.

Wieczór otworzyła krakowska kapela Blackjob, która znakomicie wywiązała się ze swojego zadania. Ich autorskie kompozycje w klimacie klasycznego rocka były świetnym wprowadzeniem w wieczór pełen emocji, a rosnąca z każdą minutą grupa słuchaczy coraz cieplej przyjmowała ich występ. Mocna sekcja rytmiczna, solidne gitarowe solówki, klimatyczne klawisze i charyzmatyczna frontmanka Liwia Limberger – to elementy, które sprawiły, iż ich set pozostawił ogromny apetyt na więcej. Szkoda tylko, iż czasu było tak mało, bo jeszcze kilka numerów w ich wykonaniu na pewno spotkałoby się z entuzjastycznym przyjęciem.

To był wieczór, który na długo zostanie w pamięci – pełen świetnej muzyki, energii i autentycznych emocji. jeżeli chcecie zobaczyć, jak wyglądał ten wyjątkowy koncert, koniecznie sprawdźcie galerię zdjęć!

Tekst, zdjęcia: Sobiesław Pawlikowski / Ada & Sobiesław Pawlikowscy Photography

Idź do oryginalnego materiału