Diego i Elena nie planowali długiego pobytu na lotnisku w Nowym Jorku. Chcieli gwałtownie spotkać się z mieszkającym w mieście bratem mężczyzny i przesiąść się na samolot do Miami. Para – Wenezuelczyk i Katalonka – zmierza na Florydę, by tam zacząć życie na nowo; kobieta wygrała loterię wizową umożliwiającą jej i jej partnerowi legalne osiedlenie się w Stanach.
Strażnik graniczny sprawdzający dokumenty pary kieruje ich jednak do specjalnej poczekalni, gdzie nie potrafi im powiedzieć, co się adekwatnie dzieje i jak długo to potrwa. W końcu Diego i Elena trafiają do specjalnego pokoju przesłuchań, gdzie zajmuje się nimi para agentów granicznych. Ich pytania coraz bardziej agresywnie wchodzą w intymne relacje pary: czemu zawarli związek partnerski, a nie małżeństwo; czy ich rodziny akceptują związek; jak przebiega współżycie.
Agenci starają się manipulować Eleną i zwrócić kobietę przeciw Diego i na odwrót. Choć mężczyzna i kobieta przekraczają granicę legalnie, traktowani są, jakby podejrzani byli o popełnienie przestępstwa – agentka migracyjna grozi choćby w pewnym momencie Diego więzieniem. Zamiast w amerykańskim śnie Diego i Elena znaleźli się w kafkowskim, biurokratycznym koszmarze.
Reżyserski duet Alejandro Rojas i Juan Sebastián Vasquez potrafią go przedstawić w przekonujący sposób przy pomocy bardzo skromnych środków wyrazu. Kameralny, rozgrywający się niemal w całości w jednym pomieszczeniu, rozpisany na czterech aktorów film trzyma w napięciu nie gorzej niż rasowy thriller albo pełne widowiskowych scen kino akcji. Narastające poczucie absurdu, niesprawiedliwości i osaczenia bohaterów udziela się widzowi.
"Do granic" zmusza nas też ciągle do przewartościowywania naszych opinii na temat bohaterów i całej sytuacji, w jakiej się znaleźli. Na początku bezwarunkowo sympatyzujemy z dwójką młodych, sympatycznych ludzi zderzonych z paranoiczną, wszędzie doszukującą się zagrożenia i przestępstwa amerykańską biurokracją. Zauważamy, iż Diego traktowany jest przez nią znacznie bardziej podejrzliwie niż Elena, co wynika z instytucjonalnych uprzedzeń amerykańskiej polityki granicznej. Elena jest traktowana lepiej, bo jest obywatelką Unii Europejskiej, względnie zamożnej Hiszpanii. Diego nie miał szczęścia urodzić się w podobnym miejscu, pochodzi z Wenezueli – upadłego państwa z Ameryki Południowej. Amerykańscy populiści straszą swoich wyborców zalewem nielegalnej migracji z podobnych miejsc.
Strażnicy starają się złapać Diego na kłamstwie, znaleźć w jego historii coś, co pokazywałoby, iż zdobył pozwolenie na legalne osiedlenie się w Stanach w wyniku oszustwa. I im bardziej grzebią w życiorysie pary, tym więcej wątpliwości zaczynamy mieć co do prawdziwych motywacji Diego i tego, czy mówi prawdę. Argentyńczykowi Alberto Ammannowi doskonale udało się sportretować na ekranie Diego jako mężczyznę przestraszonego i oburzonego niesprawiedliwym traktowaniem; jednocześnie niewinnie skrzywdzonego i głęboko nieszczerego.
Wątpliwości co do Diego zaczyna też mieć jego partnerka. Z czasem biurokratyczny thriller przekształca się w "Do granic" w psychologiczny dramat pary, która nie wie, na ile może sobie dłużej ufać. Stawką przestaje być: wpuszczą ich czy nie, a zaczyna przyszłość relacji Diego i Eleny.
To przejście wychodzi bardzo zgrabnie. "Do granic" jest bowiem przykładem solidnego filmowego rzemiosła na każdym możliwym poziomie: scenariusza, reżyserii, aktorstwa. To naprawdę dobre kino. Jednocześnie, biorąc uwagę, jak najważniejszy jest dziś temat granic, także w Europie – i dylematu humanitaryzm czy bezpieczeństwo – film mógł powiedzieć coś bardziej ważkiego.
- Televisió de Catalunya (TV3)
- Institut Català de les Empreses Culturals (ICEC)
- Basque Films
- Zabriskie Films
Strażnik graniczny sprawdzający dokumenty pary kieruje ich jednak do specjalnej poczekalni, gdzie nie potrafi im powiedzieć, co się adekwatnie dzieje i jak długo to potrwa. W końcu Diego i Elena trafiają do specjalnego pokoju przesłuchań, gdzie zajmuje się nimi para agentów granicznych. Ich pytania coraz bardziej agresywnie wchodzą w intymne relacje pary: czemu zawarli związek partnerski, a nie małżeństwo; czy ich rodziny akceptują związek; jak przebiega współżycie.
Agenci starają się manipulować Eleną i zwrócić kobietę przeciw Diego i na odwrót. Choć mężczyzna i kobieta przekraczają granicę legalnie, traktowani są, jakby podejrzani byli o popełnienie przestępstwa – agentka migracyjna grozi choćby w pewnym momencie Diego więzieniem. Zamiast w amerykańskim śnie Diego i Elena znaleźli się w kafkowskim, biurokratycznym koszmarze.
Reżyserski duet Alejandro Rojas i Juan Sebastián Vasquez potrafią go przedstawić w przekonujący sposób przy pomocy bardzo skromnych środków wyrazu. Kameralny, rozgrywający się niemal w całości w jednym pomieszczeniu, rozpisany na czterech aktorów film trzyma w napięciu nie gorzej niż rasowy thriller albo pełne widowiskowych scen kino akcji. Narastające poczucie absurdu, niesprawiedliwości i osaczenia bohaterów udziela się widzowi.
- Televisió de Catalunya (TV3)
- Institut Català de les Empreses Culturals (ICEC)
- Basque Films
- Zabriskie Films
"Do granic" zmusza nas też ciągle do przewartościowywania naszych opinii na temat bohaterów i całej sytuacji, w jakiej się znaleźli. Na początku bezwarunkowo sympatyzujemy z dwójką młodych, sympatycznych ludzi zderzonych z paranoiczną, wszędzie doszukującą się zagrożenia i przestępstwa amerykańską biurokracją. Zauważamy, iż Diego traktowany jest przez nią znacznie bardziej podejrzliwie niż Elena, co wynika z instytucjonalnych uprzedzeń amerykańskiej polityki granicznej. Elena jest traktowana lepiej, bo jest obywatelką Unii Europejskiej, względnie zamożnej Hiszpanii. Diego nie miał szczęścia urodzić się w podobnym miejscu, pochodzi z Wenezueli – upadłego państwa z Ameryki Południowej. Amerykańscy populiści straszą swoich wyborców zalewem nielegalnej migracji z podobnych miejsc.
Strażnicy starają się złapać Diego na kłamstwie, znaleźć w jego historii coś, co pokazywałoby, iż zdobył pozwolenie na legalne osiedlenie się w Stanach w wyniku oszustwa. I im bardziej grzebią w życiorysie pary, tym więcej wątpliwości zaczynamy mieć co do prawdziwych motywacji Diego i tego, czy mówi prawdę. Argentyńczykowi Alberto Ammannowi doskonale udało się sportretować na ekranie Diego jako mężczyznę przestraszonego i oburzonego niesprawiedliwym traktowaniem; jednocześnie niewinnie skrzywdzonego i głęboko nieszczerego.
- Televisió de Catalunya (TV3)
- Institut Català de les Empreses Culturals (ICEC)
- Basque Films
- Zabriskie Films
Wątpliwości co do Diego zaczyna też mieć jego partnerka. Z czasem biurokratyczny thriller przekształca się w "Do granic" w psychologiczny dramat pary, która nie wie, na ile może sobie dłużej ufać. Stawką przestaje być: wpuszczą ich czy nie, a zaczyna przyszłość relacji Diego i Eleny.
To przejście wychodzi bardzo zgrabnie. "Do granic" jest bowiem przykładem solidnego filmowego rzemiosła na każdym możliwym poziomie: scenariusza, reżyserii, aktorstwa. To naprawdę dobre kino. Jednocześnie, biorąc uwagę, jak najważniejszy jest dziś temat granic, także w Europie – i dylematu humanitaryzm czy bezpieczeństwo – film mógł powiedzieć coś bardziej ważkiego.