Zawsze razem

newskey24.com 1 dzień temu

Zawsze razem

Marta od zawsze była samodzielnym i posłusznym dzieckiem. Rodzice pracowali cały dzień, a ona wracała ze szkoły, podgrzewała zupę, jadła i odrabiała lekcje. Czasem choćby sama gotowała makaron. Tak było już od pierwszej klasy.

Gdy była w maturalnej, do ich szkoły przyszło na praktyki kilku studentów. Lekcje historii prowadził wysoki, poważny Krzysztof Marek, w okularach i szarym garniturze. Chłopaki nazywali go kujonem, śmiali się z niego i próbowali przeszkadzać na lekcjach. Ale pod koniec słuchali go z otwartymi ustami. Opowiadał historię tak, jak żaden nauczyciel przed nim. Zadawał pytania, zmuszał do myślenia, wyrażania własnych opinii, proponowania alternatywnych scenariuszy wydarzeń.

Chłopakom świeciły się oczy. Po raz pierwszy mogli się wypowiedzieć, zmieniać bieg historii, choć tylko teoretycznie. Krzysztof Marek studził ich zapał, gdy za bardzo wciągali się w wizje przemian świata. Czekali na jego lekcje z niecierpliwością i nigdy ich nie opuszczali.

Podczas zajęć Marta nie spuszczała z Krzysztofa zakochanego wzroku. Zaczęła czytać książki historyczne, by też móc brać udział w dyskusjach. Pewnego dnia odważyła się i wyraziła swoją opinię. Krzysztof pochwalił ją, mówiąc, iż gdyby reformy poszły jej tropem, żyliby w zupełnie innym społeczeństwie. Ale wyjaśnił, iż w tamtych czasach inne rozwiązania były niemal niemożliwe.

– Niestety, historii nie da się przepisać. Można tylko zmienić podręczniki, akcentując wybrane wydarzenia – powiedział znacząco.

Potem jego praktyki się skończyły, a Marta natychmiast straciła zainteresowanie historią. Pewnego dnia wracała ze szkoły do domu, gdy nagle zobaczyła idącego w jej stronę Krzysztofa.

– Cześć, Marto – przywitał się.

Pamiętał jej imię! Serce podskoczyło jej z radości.

– Idzie pan do szkoły? Ale lekcje się już skończyły – powiedziała, rumieniąc się.

– Nie, chciałem cię spotkać.

Marta szeroko otworzyła oczy ze zdumienia, a policzki zapłonęły rumieńcem.

– Wracasz do domu? Odprowadzę cię.

Szli obok siebie, a on wypytywał ją o szkołę, przyjaciół, plany na studia.

– Nie na historię? Myślałem, iż się tym zainteresowałaś. Swoją drogą, mam sporo ciekawych książek, mogę ci pożyczyć.

Marta zamarła ze szczęścia. Zapraszał ją do siebie? Nie Olę Nowak, najładniejszą dziewczynę w klasie, ale ją, Martę Kowalską, którą tata czule nazywał „Konikiem Polnym”. Bała się podnieść na niego oczy.

– Dziękuję, ale idę na ekonomię… – wyszeptała. – Ale książki chętnie bym przeczytała.

– Dobrze. Następnym razem przyniosę ci kilka, wybiorę według własnego uznania, jeżeli nie masz nic przeciwko – odparł.

„Następnym razem? Czyżby mieli się jeszcze spotkać?” Serce Marty waliło jak oszalałe.

– A ten następny raz… naprawdę będzie? – usłyszała swój głos i poczuła, jak twarz płonie ze wstydu.

– Oczywiście. jeżeli chcesz – uśmiechnął się Krzysztof.

Jego twarz stała się nagle piękna i chłopięco młoda. Marta zrozumiała, iż nie jest od niej dużo starszy. Pierwszy raz widziała jego uśmiech.

– I mów mi po imieniu. Nie jesteśmy w szkole, już nie jestem twoim nauczycielem. To twój dom?

Marta skinęła głową, niezdolna do mówienia z przejęcia. Pożegnał się i już miał odejść.

– Krzysztofie, a kiedy znowu przyjdziesz? – ośmieliła się zapytać.

Wyjął telefon.

– Podaj swój numer, zadzwonię do ciebie.

Ale Krzysztof nie zadzwonił, tylko wysłał wiadomość po kilku dniach. Spotykali się jeszcze kilka razy, a potem oboje mieli egzaminy: Marta w szkole, on na uczelni. Zobaczyli się dopiero po jej maturze. Przez cały ten czas Marta trzymała w tajemnicy ich spotkania. W końcu nie wytrzymała i powiedziała koleżankom. Te strasznie jej zazdrościły. Żadna z nich nie miała starszego chłopaka.

Marta dostała się na studia i przez cały czas spotykała się z Krzysztofem. niedługo dowiedziała się o tym mama i zaczęła się niepokoić, prosząc, by córka przedstawiła im swojego chłopaka. Poważny i dojrzały Krzysztof przypadł im do gustu. Bez nałogów, odpowiedzialny, a do tego nauczyciel. Mama się uspokoiła, a Marta unosiła się na skrzydłach miłości.

Na trzecim roku wyszła za Krzysztofa za mąż. Z dziećmi postanowili poczekać do końca jej studiów. Krzysztof kochał porządek. Układał słoiki na półkach w rząd, książki na stole w równych stosach, ręczniki wisiały idealnie prosto. Delikatnie prosił Martę, by nie rozrzucała swoich rzeczy po mieszkaniu. Marta traktowała to jak zabawę i niedługo sama zaczęła tak robić, by mu dogodzić.

Pewnego dnia Krzysztof wszedł do łazienki po MartPewnego dnia Krzysztof wszedł do łazienki po Martę i zobaczył mokrą podłogę, po czym podniósł wzrok na nią z tym samym zimnym spojrzeniem, które tak dobrze znała – wtedy zrozumiała, iż nigdy nie ucieknie od tej perfekcji, która powoli zabijała jej duszę.

Idź do oryginalnego materiału