Zawsze coś. Recenzja: Star Wars Darth Vader. Schizma Imperialna

Czerwcowy panel komiksowy rozpoczęliśmy dość szumnie... i wcześnie- bo już w maju. Od klasyka, który latami wzbudzał zachwyt fanów. Nic dziwnego. Przeszłość Wolverina opowiedziana w tomie
jest niesamowita. Teraz nauczony doświadczeniem i wdrożony w świat komiksowych historyjek, zasiadłem do Star Warsów.
Informacje/Pierwsze Wrażenia:

Star Wars. Darth Vader: Schizma Imperialna to dziewiąty tom poświęcony jednej z najbardziej inspirujących postaci uniwersum Gwiezdnych Wojen. Historię śledzimy od początku, także wpadł nam kolejny puzzelek. Zobaczymy, czym tym razem Vader nas zaskoczy.

Greg Pak nieustająco ciągnie linię do przodu i zaskakuje czytelników coraz to nowymi pomysłami na scenariusze. Tym razem do pracy zaciągnął Salvadora Larrocę i Adama Gorhama, którzy odpowiadają za stronę graficzną. Album ukazał się w Polsce dzięki wydawnictwu Egmont i klubowi Świat Komiksu.
Zarys fabularny:

"Po pladze droidów, która zagroziła zarówno Rebelii, jak i Imperium, Vader zgłębia swoje moce i mierzy się z najsilniejszą drużyną rebelianckich bohaterów, jaką kiedykolwiek spotkał. Tymczasem zawiązuje się spisek przeciw władzy Imperatora – i to wewnątrz samego Imperium. Czy Darth Vader zdławi ten bunt... czy do niego dołączy? Doradczyni Vadera i podwójna agentka – Umbaranka Sly Moore – sprawuje pieczę nad spiskowcami. Kitster i Wald powracają ze śmiercionośną maszynerią gubernatorki Tauntazy. Ale gdy zdrajcy łączą siły, ile czasu upłynie, zanim zwrócą się przeciwko sobie nawzajem? Wszystko prowadzi do ataku na dom największych tajemnic i skarbów Imperatora!"
Wrażenia:

Choć podobnie jak w Mrocznych Droidach wyciągnąłem wnioski i nie zostawiłem sobie tego króciutkiego zeszyciku na koniec, to noty Schizmy Imperialnej nie są tak wysokie, jak w przypadku wspomnianego tomu. Jasne, Gwiezdne Wojny, te sprawy, lubię, fajnie wrócić i czegoś nowego się dowiedzieć. Dawka starwarsowej geekozy musi zostać podana. Ale powoli chyba dopada mnie zmęczenie formą.

Przede wszystkim dwie rzeczy się mnie uczepiły. Spaczony i zagubiony umysł Vadera podąża Mroczną Ścieżką i zgodnie z naukami Sithów- szykuje się do obalenia mistrza. Totalnie zrozumiałe dla mnie jest więc sięganie po coraz większą potęgę. Niestety- może po części korzystając z pomysłowości Anakina (wewnętrznego chłopca), może to nieoryginalność scenarzysty (choć tutaj jeszcze się mieszam, bo były momenty gdy autor wykazał się znajomością postaci), może odgórna wytyczna firmy- ale wybił mnie z lektury pewien dysonans realizacji i wizualizacji. Kolejny już raz mieszają Sci-Fi z baśnią. Rozumiem epickość sceny zabicia "Wielkiego Potwora", ale jednak potężny użytkownik Mocy zbierający artefakty typu tarcza/włócznia- stoi mi w sprzeczności z filozofią SW i bardziej kojarzy się z RPG. Drugim aspektem jest sama schizma. Powoli zaczynam współczuć Imperatorowi tych... planów wewnątrz planów, bo choć ciągle gra i w końcu okazuje się "głównym organizatorem każdego spisku" to wszystko we mnie krzyczy, że jest zmęczony- a przede wszystkim- iż TO JUŻ BYŁO.

Ponarzekane. Teraz czas na dwie rzeczy, które autentycznie mi się podobały. Po pierwsze koncepcja i wykorzystanie pomysłu z Sanktuarium Zastygłych Łez (czy jak to przetłumaczyli). Ciekawy, mroczny, ciut za krótko, ale intrygujący i pobudzający wyobraźnię wątek. Napad na sekretną planetę Palpatine'a i przejęcie rebelianckich cyborgów się do tego motywu nie umywają (choć też wypadają fajnie). Po drugie- cokolwiek sprawiło, iż zmieniono rysowników- komiksom wyszło to na dobre. Przyjemnie się patrzy na te dramatyczne kreski. Dochodzę do wniosku, iż doskonałość i czystość poprzednich artystów już mi się trochę przejadła. Także choćby jeżeli ciągłe przekomarzania się Imperatora z Vaderem nie zaskakują, to przynajmniej podziwiać je można w odświeżonej otoczce.
T.
Przydatne linki:
znajdziecie nas na Instagramie
TUTAJ złapiecie nas na Facebooku
TUTAJ uzupełnicie kolekcję