Macierzyństwo Marty Dąbrowskiej rozpoczęło się w cieniu wielkiej straty. Gdy urodziła pierwszego syna, jej mama – najbliższa osoba, opoka, wzór kobiecości i czułości – ciężko chorowała. "Odeszła, gdy mój starszy syn Jaś miał pół roku. Śmierć przeplotła się z życiem. Początek mojego macierzyństwa przypadł więc na najbardziej dramatyczny czas w moim życiu", opowiada aktorka w rozmowie z Katarzyną Piątkowską. Wtedy euforia z narodzin przeplatała się z rozdzierającym bólem. Marta Dąbrowska, debiutująca w roli matki, musiała uczyć się nowej miłości i nowego życia, niosąc jednocześnie ciężar żałoby. Dziś aktorka przyznaje, iż nie jest idealną mamą, ale jej synowie są jej całym światem. Ich narodziny nadały sens dniom, które wydawały się nie do przejścia.
Marta Dąbrowska o macierzyństwie i miłości do synów. Wywiad VIVY!
– Twoja mama zrezygnowała z malowania i poświęciła się Twojemu wychowaniu, Ty jesteś mamą pracującą.
W przypadku mojej mamy słowo „poświęcenie” jest adekwatne. Ona się poświęciła, bo tego chciała. Mama bardzo pragnęła mieć dzieci i długo na mnie czekała, więc gdy się urodziłam, zdecydowała, iż zostanie ze mną w domu. Jeszcze pamiętam, iż jak byłam mała, zabierała mnie ze sobą na plenery, widzę ją, jak rozstawiała sztalugi w naszym domu nad Zegrzem i malowała. Potem przez wiele lat tego nie robiła. Ja jestem inna. Jestem mamą, a Janek i Karol są moim szczęściem. Ale mam też życie zawodowe i towarzyskie. Pełnię daje mi godzenie tych dwóch światów, ale rozumiem i szanuję kobiety, które decydują się na inną drogę. To oczywiste, iż powielam jej zachowania, jej postępowanie, ale błędy jednak popełniam swoje (śmiech).
– Sama zostałaś mamą w trudnym momencie, kiedy Twoja mama ciężko chorowała.
Odeszła, gdy mój starszy syn Jaś miał pół roku. Śmierć przeplotła się z życiem. Początek mojego macierzyństwa przypadł więc na najbardziej dramatyczny czas w moim życiu. Pamiętam, ile kosztował mnie 26 maja, czyli pierwszy Dzień Matki bez niej. Z jednej strony bardzo się bałam, bo nie było jej przy mnie na zawsze. Z drugiej właśnie sama zostałam matką, więc była radość. Drugi syn urodził się 25 maja, czyli w przeddzień Dnia Matki, i mam wrażenie, iż moi chłopcy odczarowali dla mnie to święto.
– Byłyście ze sobą bardzo związane.
Bardzo, a jej odejście było dla mnie wielką stratą. Codziennie mam ochotę do niej zadzwonić. Najgorsze jest to, iż mam świadomość, iż ta tęsknota będzie ze mną już zawsze. A zawsze oznacza dla mnie wieczność. Ciągle, a minęło już sześć lat, nie mogę wytłumaczyć sobie, iż ten koniec jest definitywny. Nie byłam w stanie pójść na jej grób. Gdy przejeżdżałam obok cmentarza, zatrzymywałam się i nie miałam siły wysiąść z samochodu. Mama przez kilka lat dzielnie walczyła z chorobą. I muszę powiedzieć, iż na śmierć bliskiej osoby nie da się przygotować, nigdy. Czułam się, jakbym zderzyła się z górą lodową. Zawalił mi się cały świat… [...]
TYLKO W VIVIE!: "Tęsknota będzie ze mną już zawsze". Marta Dąbrowska nie pogodziła się ze śmiercią mamy. To, co wyznała, łamie serce

– Ty jesteś najlepszą mamą na świecie?
Musiałam się tego nauczyć. Nie chciałabym, żeby zabrzmiało to negatywnie, bo chłopcy są moimi skarbami i będę to zawsze podkreślać. Ale ich pojawienie się na świecie było rewolucją w moim życiu jedynaczki. Musiałam wyjść ze swojej strefy komfortu. Poza tym my obie jesteśmy z pokolenia, któremu wkładano do głowy, iż wszystko ma być super, iż nie mamy prawa na emocje, iż nie możemy się bać, iż dziecko to nie koniec świata i musimy sobie dać radę, żeby nie wiem co. A to nie jest prawda. Mamy prawo mieć wątpliwości, mamy prawo czuć się bezradne i mamy prawo do tego, iż pewnych rzeczy po prostu musimy się nauczyć. Gdy urodził się Jaś, byłam właśnie bezradna. Oczywiście kochałam go całym sercem, ale nie wiedziałam, co mam robić, jak mam robić. Gdy miał osiem miesięcy, musiałam go na chwilę zostawić w domu. Pojechałam na spotkanie. W drodze poczułam tak straszną tęsknotę, iż musiałam wrócić do domu i po prostu go przytulić. Wtedy zrozumiałam, co to znaczy miłość matki. Do tego momentu nie zdawałam sobie sprawy, iż może być tak silna.
– Jesteś jedynaczką. Zawsze marzyłaś o gromadce dzieci?
Jestem tak zwaną córeczką tatusia i mamy ze sobą dobrą relację. Ale tata zawsze był w pracy, to mama zawsze była ze mną. Oboje zapewnili mi wspaniałe dzieciństwo, choć bywało, iż czułam się samotna. Zazdrościłam wszystkim koleżankom i kolegom, którzy mieli rodzeństwo. Miałam na tym punkcie obsesję, do tego stopnia, iż wymyśliłam sobie siostrę. choćby najbardziej kochający rodzice nie zastąpią siostry czy brata. A jednak ja w ogóle nie myślałam o macierzyństwie. Wydawało mi się, iż jestem nie najlepszym materiałem na matkę. Sądziłam, iż nie jestem do tego stworzona. Myliłam się na szczęście.
– Karol ma półtora roku. Czas na powrót na scenę?
Chciałabym, bo na studiach uczono mnie, iż teatr jest drugim domem dla aktora. Każdy marzył o tym, żeby mieć w nim etat. Ja miałam… ale jedne drzwi się zamykają, żeby inne mogły się otworzyć.
TYLKO W VIVIE!: „Nie miałam odwagi wcisnąć czerwonego guzika”. Marta Wiśniewska wraca do porażki w Sopocie, która zmieniła wszystko
Całość rozmowy – tylko w najnowszym numerze magazynu VIVA!, dostępnym przez dwa tygodnie od czwartku, 22 maja.
