Premiera najnowszego albumu Linkin Park już za kilka dni. W oczekiwaniu na From Zero, rzućmy okiem na inny, zapomniany album zespołu – Living Things. To fenomenalna podróź po emocjach związanych z budowaniem samego siebie na nowo.
Album, który sam nie wie, czym ma być
Living Things spotkało się z dość chłodnym odbiorem fanów, którzy – zawiedzeni A Thousand Suns – oczekiwali powrotu do mocniejszych brzmień Hybrid Theory i Meteory. Zamiast tego dostali album, który można określić jako… dziwny. Z jednej strony mamy metal i niepowtarzalny krzyk Chestera, z drugiej jednak, Living Things kontynuuje drogę Linkin Park w stronę bardziej popowych brzmień. To jeszcze nie poziom „popowości” jak w The Hunting Party czy tym bardziej One More Light, ale trend jest zauważalny. Living Things postawiło zespół w martwym punkcie – zbyt mocne brzmienia zrażały słuchaczy bardziej casualowych, podczas gdy zagorzali fani zespołu odchodzili, niechętni dalszemu dążeniu w stronę lżejszej muzyki. Na szczęście Linkin Park nigdy nie zawodzi w warstwie lirycznej i album Living Things nie jest tu wyjątkiem. Jak zawsze, zespół w swoich tekstach opowiada o ciężkich emocjach, w tym przypadku związanych ze stratą i podnoszeniem się z kolan.
Podnoszenie się jest trudne
In My Remains to utwór opowiadający o balansowaniu na krawędzi. Mówi o relacjach międzyludzkich i o tym, jak często choćby pozornie płytkie więzi mogą nas złamać, przelewając czarę goryczy. Według podmiotu lirycznego głównym czynnikiem, który doprowadza go na skraj załamania, są obietnice składane bez pokrycia. In My Remains to historia powolnego podnoszenia się z kolan – tylko po to, by znów ktoś nas przewrócił.
Burn It Down jest w pewnym sensie kontynuacją poprzedniego utworu. Opowiada o niszczeniu dawnego „ja” i budowaniu czegoś nowego, silniejszego na zgliszczach starego człowieka.
I’ll Be Gone rozwija ten sam motyw. Tym razem mamy do czynienia z osobą po przejściach, próbującą się odbudować – kimś, kto wie, co musi zrobić dla własnego dobra. W I’ll Be Gone podmiot liryczny jasno daje do zrozumienia, iż nie da się podporządkować i jeżeli będzie trzeba, odejdzie.
Jak podnieść na duchu kogoś, kto właśnie stracił sens życia?
Castle Of Glass mówi o odnajdywaniu się w nowej rzeczywistości, o znajdowaniu swojego celu po utracie poprzedniego. To utwór, który pokazuje, iż świat nie kończy się na jednej relacji czy na jednym życiowym celu – każdy jest w stanie odnaleźć siebie na nowo.
Roads Untraveled przypomina, aby nie płakać za tym, czego się nie przeżyło, za drogami, których nie dane było nam przemierzyć.
W Roads Untraveled słuchacz dostaje słowa wsparcia, oraz obietnicę, iż gdy jedne drzwi się zamykają, kolejne się otwierają. Życie polega na przechodzeniu przez te otwarte drzwi, nie zaś na rozpamiętywaniu zamkniętych.
Niezapomniany album, który został zapomniany
Mimo upływu lat Living Things przez cały czas jest niesłusznie pomijanym albumem w dyskografii Linkin Park. Oprócz przytoczonych tu utworów znajdziemy na nim oczywiście o wiele więcej, które razem tworzą historię powolnego podnoszenia się z kolan, pokazując słuchaczom, jak ważne jest to, aby się nie poddawać i zawsze iść do przodu. Jest to też album łączący wszystkie gatunki muzyczne, których zespół próbował w swojej karierze. Od mocno metalowego Lost In The Echo, przez bardziej rockowe Lies Greed Misery, popowe I’ll Be Gone, aż po zaskakująco spokojne jak na LP utwory, takie jak Roads Untraveled czy Castle Of Glass. Każdy fan zespołu Mike’a Shinody znajdzie tu coś dla siebie.