W objęciach skorupy
Odwzorowywany w skale horyzont układa się w dotąd niewidzialny ludzki kształt. To postaci wydobywane z gliny, ze skał osadowych wypłukanych z wody lodowca i fragmentów tektonicznych. Faliste, nieregularne powłoki skrywają wewnętrzny ruch minerałów. Materia ta, wypalana w żywym ogniu, przekształca się do chwili, kiedy zacznie przypominać organiczną konstrukcję o niezwykłej wytrzymałości porównywalnej choćby ze skałą. Tak wytrzymałe bryły Karoliny Zimnickiej, z zewnątrz owite są kruchą skorupą. Zanim powstanie kamienista powłoka zachodzi wiele prób wyobrażenia i uchwycenia wewnętrznie spójnej formy postbiologicznych istot. One lub oni nie mają twarzy, a ich uwypuklone piersi, brzuśce, uda, ucha fałdują się i przekładają, wnosząc się na glinianych trójnogach. Ludyczne, odosobnione lub występujące w duetach, cylindryczno-gruszkowate figury skupiają się w objęciu nierozerwalnym.








Iluzja antropocenu
Seria nietypowych rzeźb wywołuje kolejne złudzenie dziewiczego krajobrazu lub raju. To widok porywający, złożony z wielości splecionych aktów, paleolitycznych modelek Wenus, zmysłowych hybryd, antropozoomorfów. Zimnicka ostatecznie nie nadaje im wizerunku, nie dokańcza dzieł, a jedynie celebruje skryte naturalne przemiany. Glina po prostu zawsze dopasuje się w uściskach rąk, przytuli w dotknięciach i jak uchwyt wypełni dłoń. Na powierzchni zauważalne są niewielkie muśnięcia, drobne ale najszlachetniejsze ceramiczne różnice. Autorka analizuje, kreuje i powtarza cykliczny przebieg stawania się ceramicznych projektów, być może stawania się ciał oraz pokrewnych, tożsamych cech wyglądu. Wyraźne bliźniacze krągłości, kulistość, szorstkość, jednakość występują zwykle obustronnie. Dokładnie tak jak w pradawnych kodach ciała i w biocentrycznym świecie, gdzie wszystkie elementy istnieją nierozdzielnie i na równych zasadach. Rosi Braidotti podtrzymuje taki na przemian twórczy i odtwórczy model pracy – w szerszym ujęciu wyjaśnia iż „Stawanie się to niekończący się proces”[ref]R. Braidotti, Po człowieku, Wydawnictwo Naukowe PWN, 2014, s. 149.[/ref]. „Stawanie się nie jest też ewolucją”[ref]G. Deleuze, F. Guattari, Tysiąc plateau, Fundacja Nowej Kultury Bęc Zmiana, 2015, s. 288–289.[/ref]. Wyjęta, wypalona w jamie ziemi i ogniu ceramika powstaje w naturalnym przypisanym jej cyklu aż po erozję i rozpad.








Humanoidy Zimnickiej ukazują pewien surrealistyczny wyjątkowy spektakl. Tego widoku nie da się zapomnieć i nie da się go przywołać w ludzkiej pamięci, jest iluzją. Taki widok niezmierzonych po krańce wzroku scalonych sylwetek, megalitów czy monumentalnych kontynentalnych płyt z przetartymi szlakami transferującymi uspokaja i wprawia w niesamowitą ekscytację, wyzwala uczucie radości, ponadczasowej więzi z własnym realnym ciałem. Faktem staje się, iż nie jesteśmy tu sami, tylko my, tylko ludzie oraz iż przez cały czas każdy może cieszyć się swoim „ja”, ale i może być zgodny z muditą – może „radować się szczęściem innych”. Tutaj, w gronie „Zamkniętych w skorupie”, mudita może być tam, gdzie przeżywa się ciało, gdzie następuje kreacja stabilnej struktury, ale i iluzorycznego wizerunku.
Ich oczy…
Ich oczy błądzą po naszych kształtach – obłe, krągłe, nieidealne. Próbują zrozumieć, sklasyfikować, ocenić. A my? My milczymy. Milczenie jest przecież jedyną obroną rzeźb. Ale to nie znaczy, iż nie widzimy[ref]Fragment rozmowy z Karoliną Zimnicką, 22.03.25.[/ref].
Magdalena Komborska-Łączna