Zagubieni w świetle gwiazd to koreański animowany romans o niedoszłej astronautce i muzyku. Nie jestem największą fanką tego gatunku, ale coś w zwiastunie mnie urzekło. Niestandardowa kreska i całkiem oryginalny pomysł były dla mnie obietnicą sentymentalnej, ale ciekawej historii. Czy tytuł sprostał moim oczekiwaniom?
Fabuła filmu Zagubieni w świetle gwiazd dzieje się w przyszłości, w roku 2050. Akcja rozgrywa się w Seulu. Astronautka Nan-young pragnie polecieć na Marsa w ramach czwartego projektu ekspedycji czerwonej planety. Niestety nie zdaje ostatniego testu. Niedługo po tym, zupełnym przypadkiem wpada na muzyka Jay’a, który też niedawno porzucił nadzieję na realizację swoich marzeń. Oczywiście bohaterowie zakochują się w sobie, co sprawia iż fabuła wydaje się dość oklepana, ale to tylko pozory.
Ich historia jest naprawdę inspirująca. Muzyk oraz astronautka to ciekawe, niecodzienne połączenie. Bohaterowie wspierają się nawzajem i motywują do pracy nad sobą. Otoczeni niesamowitą, nowoczesną technologią i wszechobecnymi hologramami wspólnie szukają sposobu na naprawienie cennej, rodzinnej pamiątki Nan-young – gramofonu. Okazuje się też, iż Nan jest wielką fanką muzyki Jay’a.
Najbardziej podobało mi się, iż pomimo oczywistych różnic bohaterowie byli sobie równi. Byli prawdziwymi partnerami i nie liczyło się, iż ona jest sławną astronautką, a on nieznanym muzykiem. Nie czuło się przepaści pomiędzy ich statusami społecznymi, był za to wzajemny szacunek i łączące ich uczucie – to było coś wspaniałego.
Nie byłoby jednak wzruszającej opowieści o rozłące, utraconych marzeniach i poszukiwaniu samych siebie, gdyby nie dramatyczne zwroty akcji. Chociaż dla widza od początku było wiadome, iż Nan dostanie upragnioną drugą szansę, nie dało się przewidzieć wszystkich okoliczności. W tym momencie pojawił się pierwszy zgrzyt i brak logicznej spójności fabularnej.
Zagubieni w świetle gwiazd to nie jest film pełen tajemnic, w którym jedna intryga goni drugą. Od początku Jay doskonale zdawał sobie sprawę, iż jego ukochana może pewnego dnia polecieć w kosmos. Rozmawiali choćby o tym, jak przetrwaliby ewentualną rozłąkę, jednak postanowili nie martwić się na zapas problemami, których jeszcze nie ma. Gdy marzenie Nan się wreszcie spełnia, Jay niechcący odkrywa prywatne nagranie, na którym widać, w jakich okolicznościach zginęła matka astronautki — na analogicznej misji.

Kochankowie się o to kłócą, a dla mnie nie ma to najmniejszego sensu, bo przecież od początku było wiadome, iż tamta ekspedycja zakończyła się niepowodzeniem i wszyscy zginęli. Jay o tym wiedział – sam wspominał, iż mając tak sławną dziewczynę, informacje o niej są po prostu w Internecie. W czasie kłótni zachowywał się jednak tak, jakby dopiero po obejrzeniu tego nagrania zdał sobie sprawę, iż lot w kosmos może być niebezpieczny.
Ostatecznie godzą się przed wylotem Nan na czerwoną planetę. Bohaterka obiecuje ukochanemu, iż będzie na siebie uważać. Czas ich rozłąki jest świetnie pokazany, to emocjonalna i świetnie zmontowana sekwencja. Jay stara się być lepszą wersją siebie i powraca do tworzenia muzyki. Problemy zaczynają się po lądowaniu Nan-young na Marsie.
Jakkolwiek naprawdę rozumiem metaforyczne znaczenie dość psychodelicznej sceny, w której główna bohaterka wreszcie godzi się ze swoją przeszłością, to sposób, w jaki do tego doszło, był absurdalnie głupi. Nan najpierw obiecała, iż będzie na siebie uważać i na pierwszym miejscu postawi własne bezpieczeństwo. A potem, sekundę po tym, jak straciła kontakt z bazą, wyruszyła samotnie do krateru na obcej planecie. Szczyt nieodpowiedzialności – w dodatku kompletnie niepasujący do naszej bohaterki. Cały ten kontekst kompletnie psuje scenę i jej znaczenie dla fabuły.
Zagubieni w świetle gwiazd to naprawdę piękny i sentymentalny film. Niestety cały jego przekaz rujnują idiotyczne rozwiązania fabularne. To sprawia, iż pomimo całej mojej sympatii dla tego tytułu nie jestem w stanie ocenić go wysoko. W dodatku oprawa muzyczna również nie zachwycała, a zdawałoby się, iż w tym tytule odgrywa wystarczająco dużą rolę, żeby postarać się w tej kwestii trochę bardziej.
Fot. główna: materiały promocyjne