"Za zasłoną" od twórcy "Peaky Blinders" to kolejny kandydat na nowe "Homeland" – recenzja serialu

serialowa.pl 6 miesięcy temu

Steven Knight, twórca „Peaky Blinders”, wyrobił sobie u widzów spory kredyt zaufania, dlatego wielu z nich z pewnością sprawdzi jego najnowszą produkcję, szpiegowskie „Za zasłoną”. Czy słusznie?

„Za zasłoną” to debiutujący właśnie (od razu w całości – sześć odcinków) na Disney+ serial szpiegowski, za którego sterami stanął Steven Knight. Twórca kultowego już „Peaky Blinders” nie ograniczył się jednak wyłącznie do roli showrunnera serialu – osobiście napisał także scenariusze wszystkich odcinków, które wyreżyserował duet Daina Reid („Opowieść podręcznej”) i Damon Thomas („Obsesja Eve”). Przed kamerą także udało się zgromadzić się naprawdę znane nazwiska, więc w teorii „Za zasłoną” ma wszystko, by zostać hitem. Ale jak to często bywa, teoria swoje, praktyka swoje.

Za zasłoną – o czym jest serial twórcy Peaky Blinders?

„Za zasłoną” to zamknięta historia gry między doświadczoną agentką MI6, Imogen Salter (Elisabeth Moss, „Opowieść podręcznej”) i Adilah El Idrissi (Yumna Marwan, „Little Birds”), francuską kobietą arabskiego pochodzenia, którą Imogen podejrzewa o bycie jedną z liderek ISIS, planującą przeprowadzić na Zachodzie duży zamach terrorystyczny. Kobiety, które poznały się w ośrodku dla uchodźców, rozpoczynają wspólną podróż przez Stambuł i Paryż do Londynu – podróż, podczas której grana przez Moss bohaterka będzie chciała dowiedzieć się prawdy.

„Za zasłoną” (Fot. FX)

Nie będzie to jednak takie łatwe, bo swoje plany wobec Adilah mają także przedstawiciele francuskiego i amerykańskiego wywiadu. Ten pierwszy reprezentuje Malik (Dali Benssalah), którego przy okazji łączą osobiste relacje z Imogen. Z kolei Amerykanina w Paryżu (a później w Londynie), Maksa Petersona, gra Josh Charles („Żona idealna”). Jego bohater, zawiązujący sojusze z tymi, z którymi akurat trzeba, to podręcznikowy przykład d*pka, do którego ciężko poczuć jakąkolwiek sympatię.

W drodze do Paryża, a później do Londynu, Imogen i Adilah mają okazję dowiedzieć się o sobie nawzajem nieco więcej, obie pozostają jednak wobec siebie wyraźnie nieufne. Każda skrywa jakiś ukryty motyw i cel, chcąc wykorzystać tę drugą do jego osiągnięcia. Twórca „Za zasłoną” na każdym kroku będzie sugerował, iż nic nie jest takie, jak mogłoby nam się wydawać, ale chyba właśnie dokładnie tego się spodziewamy, prawda?

Za zasłoną – Elisabeth Moss i świetna obsada serialu

Kolejne seriale szpiegowskie często, w niekoniecznie uzasadniony sposób, porównuje się do „Homeland”, które swoją drogą też możecie oglądać na Disney+ (i które będzie zdecydowanie lepszym wyborem). W przypadku „Za zasłoną” trudno jednak takich porównań uniknąć i to nie tylko dlatego, iż główną bohaterką jest blondynka z osobistymi problemami na głowie. Tocząca się gra kilku wywiadów niemal do złudzenia przypomina momentami to, co widzieliśmy w serialu z Claire Danes. Tyle iż tam nie mieliśmy wrażenia, by to wszystko było takie głupiutkie, a przy tym napuszone.

„Za zasłoną” (Fot. FX)

Dużym problemem jest to, iż „Za zasłoną” jest serialem tak poważnym, iż aż groteskowym. Kolejne pompatyczne zdania padające zwykle z ust głównej bohaterki budzą zwykle śmiech. Gdy z kolei serial próbuje złapać odrobinę dystansu i nieco spuścić z tonu, wygląda to, jakby Knight próbował przekonać nas, iż wcale nie kocha tego całego patosu. Kocha, to widać. Pod tym względem mógłby podać sobie rękę z Taylorem Sheridanem, którego „Special Ops: Lioness” również uginało się po ciężarem tej całej powagi i nabzdyczenia.

Być może ten wylewający się z ekranu patos ma nas przekonać, iż cała historia w „Za zasłoną” jest poważniejsza i bardziej skomplikowana niż mogłoby się wydawać. Spoiler: nie jest. W gruncie rzeczy fabuła serialu do końca pozostaje całkiem prosta, widzowie czekający na wielkie zwroty akcji i festiwal zaskoczeń mogą być rozczarowani. Tak naprawdę trudno znaleźć powód, dla którego stwierdzono, iż jest tu potencjał na sześcioodcinkową historię. Nie ma, zatem sporo tu mielizn, a bohaterowie czasem snują się bez sensu po ekranie, skandalicznie wręcz niezagospodarowani.

Za zasłoną – czy warto oglądać serial na Disney+?

Najlepszym tego przykładem jest grany przez Josha Charlesa Max. Od czasu do czasu gdzieś zadzwoni, gdzieś się przejdzie, ale w gruncie rzeczy nie spełnia żadnej przydatnej funkcji, choćby jeżeli twórcy próbują przekonać nas, iż pociąga za wszystkie sznurki. Jego bohaterowi, co zresztą jest problemem wszystkich postaci w tym serialu, brakuje jakiejkolwiek głębi i przeszłości, dzięki której moglibyśmy cokolwiek się o nim dowiedzieć i choć trochę się do niego przywiązać.

„Za zasłoną” (Fot. FX)

„Za zasłoną” najlepsze jest wtedy, gdy zmienia się w teatr dwóch aktorek. Elisabeth Moss i Yumna Marwan próbują wycisnąć ze swoich postaci i fabuły serialu jak najwięcej, problem w tym, iż naprawdę nie mają z czego wyciskać. Imogen momentami jest wręcz groteskową postacią, stworzoną przez generator przypadkowych bohaterów, który nadał jej kilka cech charakteru dobrze znanych z tuzina innych produkcji z tajnymi agentkami w rolach głównych. Z kolei Adilah brakuje czegokolwiek, co pozwoliłoby nam przejmować się, czy faktycznie jest jedną z liderek ISIS, czy może tylko matką pragnącą uratować swoje dziecko.

Finalnie jednak „Za zasłoną” to serial, którego polecić nie sposób. Oferta telewizyjnych produkcji szpiegowskich jest dziś na tyle szeroka, iż sięganie po coś, co w gruncie rzeczy przypomina półprodukt, nie ma większego sensu. Brakuje tu dobrego scenariusza, trójwymiarowych postaci i przede wszystkim jakiegokolwiek napięcia. Trochę wygląda to tak, jakby Knight stwierdził, iż pora sprawdzić się w kolejnym gatunku i zobaczyć, co z tego wyjdzie. Nie wyszło i bardzo żałuję, iż tak uznany twórca zaliczył tak spektakularną porażkę. Oby ostatnią.

Za zasłoną jest dostępne w serwisie Disney+

Idź do oryginalnego materiału