Za pieniądze można wszystko? Gretkowska: Ślotała była Balzakiem konstancińskiej katowni luksusu

natemat.pl 19 godzin temu
Fani Eweliny Ślotały, 35-letniej pisarki, pochowanej dzisiaj (13.01) na Powązkach, nie wierzą w jej nagły zgon z powodu "wewnętrznego krwotoku". Chociaż medycznie wykluczono udział osób trzecich. Co z tego, przecież w każdej ze swoich bestsellerowych powieści opisywała siebie, jedną z "Żon Konstancina" balansujących na granicy życia i śmierci z ręki domowego przemocowca.


Podejrzewano też samobójstwo. Po rozwodowej traumie leczyła się na depresję i stany lękowe. Czy matka małego, ukochanego dziecka zostawiłaby je ojcu, z którym walczyła medialnie o godność? Kilka lat temu nie zważając na jego miliony i wpływy pokazała swoją pobitą twarz.

Potem zaczęła o tym pisać. Za debiutanckie "Żony Konstancina", potraktowane "terapeutycznie", nie wzięła zaliczki. Wydawnictwo też nie spodziewało się bestsellerowego sukcesu.

Ewelina była prawniczką z pisarskim talentem, jej książki stały się literackim aktem oskarżenia. Punkt po punkcie przedstawiła w nich schemat przemocy, bo Konstancin bez względu na blichtr jest wszędzie, również w Grójcu. To nie są opisy złamanych serc naiwnych kobiet. To epopeja o złamanych twarzach, dosłownie, nie tylko o złamanych nosach, podbitych oczach.

Pytałam wydawcę, ile jest fikcji w jej prozie. On też z początku miał podejrzenia, iż Ślotałę poniosła literacka fantazja. Zmienił zdanie, gdy zaczęła przedstawiać mu swoje konstancińskie znajome, screeny wiadomości.

"Przemocowy cennik jest prawdziwy, jak cennik za operacje plastyczne, ten jest za masakrowanie". Wydawca po kilku latach przez cały czas pamięta szczegóły tej "weryfikacji faktów". "Za wybite zęby konstancińska żona dostaje dom w Marbelli".

Debiutancką książkę próbowali zablokować prawnicy. Przerobiła ją więc, by nie toczyć batalii sądowych. Na szczęście prawdy nie da się przypudrować, jak siniaków, ani zasłonić największymi, designerskimi okularami przeciwsłonecznymi.

Niektórzy uważają, iż 18 grudnia Ewelinę Ślotałę zabiła ostatnia jej książka. Pracowała właśnie nad "Mężczyznami Konstancina". Wydawca jeszcze nie widział tekstu. Pisarka od dawna dostawała pogróżki za odebranie godności wielu poniewieranym żonom Konstancina cierpiącym w dyskrecji, za miliony. Przez nią przestały się różnić od bitych za darmo, normalek.

Zwykliśmy sądzić, iż bieda powoduje brutalną patologię. Seria Ślotały o elitach pokazała coś przeciwnego – ludzie bez limitów na koncie stają się taką samą patologią. Zamożnych oprawców nie ma czym usprawiedliwić. Chyba iż morderczą walką o wzrost gospodarczy kraju i nerwami – kupić jacht czy helikopter. Na terapię ich stać, małżeńską i pozamałżeńską. Kochanki traktują lepiej od starzejących się żon.

Jedna z takich konstancińskich terapii opisana przez Ślotałę, przeszła do lokalnej legendy. Mąż płacił krocie terapeucie za pomoc w decyzji: odejść od żony do kochanki? Terapeuta profesjonalnie odmawiał jednoznacznej odpowiedzi. Klient na następną sesję przyszedł z milionem złotych w otwartej torbie. Postawił ją przed terapeutą

– Proszę udzielić mi w końcu rady.

– Dobrze - terapeuta przysunął kasę do siebie - niech pan zmieni terapeutę.

Za pieniądze można wszystko? Część mediów ze względu na "reklamodawców" opisanych w konstancińskiej sadze odmówiła wzmianek o książkach Ślotały. Ot, wymysły żądnej sławy i kasy celebrytki, byłej dziewczyny znanego piłkarza niezasługującej na wzmiankę.

Z powodu tematyki - ofiary męskiej przemocy, miejsca - najbogatsze miasteczko w Polsce - lekceważono jej książki, kicz o elitach i krwawa opera w willi Carringtonów. Też dałam się na to nabrać. Dopiero teraz przeczytałam wszystko, co wydała. Była Balzakiem konstancińskiej katowni luksusu i ledwo z niej uszła żywa. Czasem się powtarzała, ale nic dziwnego w kilku tomach pisze o tych samych ludziach, czy dekoracjach.

Podobno Netflix odrzucił pomysł wydawcy na serial, za drogi. Mam nadzieję, iż znajdą się inni producenci. To gotowy "S*ks w Konstancinie", wiwisekcja kolejności dziobania i obciągania każdemu za wszystko. W biznesie, polityce, sypialni, na jachtach, półmafijnych imprezach, gdzie dawni ubecy są seniorami rodów, a młodziutkie instagramerki nadziewa się koką, kasą i starymi dziadami.

Nie wypada o tym pisać przy okazji pogrzebu autorki? Wiele by dała, żeby móc wykrzyczeć o wiele więcej. Rozwalone usta i złamana twarz jej się zrosły. Życie nie do końca. Rozwiedziona zamieszkała w Wilanowie. Uważała, iż rozwódki Konstancina z reguły źle kończą.

Idź do oryginalnego materiału