Kiedy postanowiłam wyjechać za granicę, wiedziałam, iż to trudna decyzja, ale byłam gotowa zrobić wszystko, by zapewnić nam lepsze życie. Razem z mężem marzyliśmy o domu, własnym samochodzie, o stabilności, której brakowało nam od początku. Nie było nam łatwo – czasem brakowało pieniędzy choćby na podstawowe rzeczy. Dlatego zgodziłam się na wyjazd do pracy, zostawiając za sobą wszystko, co kochałam, i jadąc do obcego kraju, by zarobić na naszą przyszłość.
Każdy dzień za granicą był dla mnie wyzwaniem. Pracowałam jako opiekunka, a czasem dorywczo sprzątałam w kilku miejscach. Byłam zmęczona, wyczerpana i samotna, ale zawsze trzymałam się myśli o naszym wspólnym życiu. Każdego dnia pisałam do niego wiadomości, wysyłałam zdjęcia, a on odpowiadał – choć z czasem coraz krócej, coraz rzadziej.
Zaczynałam czuć niepokój, ale mówiłam sobie, iż to tylko stres. Być może był zmęczony, może coś działo się w jego życiu, czego nie mógł mi powiedzieć przez telefon. Wierzyłam mu, bo był moim mężem, moim partnerem, kimś, komu oddałam całe serce.
Po ośmiu miesiącach wróciłam do Polski. Wróciłam z oszczędnościami, z wielką nadzieją, iż teraz zaczniemy nowe życie – bez trosk, bez długów, bez strachu o jutro. Kiedy stanęłam przed drzwiami naszego domu, czułam ogromne podekscytowanie. Złapałam za klamkę i weszłam do środka.
W pierwszej chwili zauważyłam drobne zmiany w mieszkaniu – nowe dekoracje, niektóre meble przestawione, ślady obecności kogoś innego. Poczułam dziwny niepokój, ale powiedziałam sobie, iż to nic wielkiego. Może chciał zrobić mi niespodziankę.
Jednak gdy wszedł do salonu z kimś za rękę, mój świat rozpadł się w ułamku sekundy. To była ona. Moja najlepsza przyjaciółka. Osoba, której ufałam bezgranicznie, która była przy mnie przez całe życie. Stali przede mną – mój mąż i moja przyjaciółka – patrząc na mnie bez słowa, z wyrazem winy i wstydu na twarzach.
– „Jak mogliście?” – wyszeptałam, czując, iż łzy napływają mi do oczu. „Zrobiłam to wszystko dla nas, dla ciebie… a ty…”
Nie potrafili odpowiedzieć. W ich oczach widziałam wyrzuty sumienia, ale i coś więcej – ulgę, iż już nie muszą niczego ukrywać.
– „Kiedy?” – zapytałam z trudem. „Od jak dawna?”
Mój mąż spuścił wzrok.
– „Od kilku miesięcy. Przepraszam… Nie chciałem cię ranić, ale… zbliżyliśmy się do siebie.”
Te słowa były jak nóż w serce. Każda noc, którą spędziłam na pracy, każdy trud, który pokonałam z myślą o naszej przyszłości, teraz zamienił się w pustkę. Stałam tam, w naszym domu, który miał być miejscem wspólnych marzeń, a teraz był tylko ruiną wszystkiego, co kiedykolwiek wierzyłam, iż mamy.
Bez słowa odwróciłam się i wyszłam, czując, iż nie mam już do czego wracać. Wszystko, co budowałam, straciłam w jednej chwili – zaufanie, miłość, przyjaźń. Teraz stałam sama, z bagażem pełnym poświęceń, które okazały się bezwartościowe.