Z życia wzięte. "Na komunię dałam wnuczce książkę, bo nie miałam co włożyć do koperty": Córka nazwała mnie dusigroszem i zerwała kontakt

zycie.news 8 godzin temu
Zdjęcie: starsza Pani @pexels


Przeglądałam półki w księgarni, dotykałam okładek, czytałam opisy. Chciałam, żeby to było coś szczególnego. Coś, co zostanie z wnuczką na lata.


W końcu wybrałam: pięknie ilustrowaną Biblię dla dzieci – z dedykacją, manualnie wypisaną, prosto z serca: „Dla mojej ukochanej Mai. Niech Bóg zawsze prowadzi Cię światłem dobra. Babcia.”

Nie miałam pieniędzy na „kopertę”. Emerytura starczała na rachunki, leki i trochę jedzenia. Kilka miesięcy wcześniej przeszłam operację biodra. Wciąż spłacałam raty. Ale nie przyszłam z pustymi rękami. Przyszłam z czymś, co uważałam za cenne – z czasem, modlitwą i miłością.

W kościele córka choćby nie spojrzała mi w oczy. A przy stole, gdy wnuczka otworzyła prezent i ucieszyła się z książki, usłyszałam szept, wystarczająco głośny, by mnie zranić:

– No tak, książeczka. Oczywiście. Babcia-dusigrosz jak zawsze.

Poczułam, jak krew odpływa mi z twarzy. Siedziałam wśród gości, z sercem złamanym na pół, udając, iż nie słyszałam. Ale słyszałam. I wiedziałam, iż już nic nie będzie tak samo.

Dwa dni później zadzwoniłam do córki. Chciałam porozmawiać, wytłumaczyć. Ale nie odebrała. Potem przysłała wiadomość:

„Nie rób z siebie ofiary. Maja potrzebuje czegoś więcej niż taniej książki. Nie chcę, żebyś więcej pojawiała się na naszych rodzinnych uroczystościach.”

Nie odpowiedziałam. Bo co mogłam powiedzieć? Że przez 30 lat życia pracowałam po nocach, żeby ona mogła studiować? Że oddałam wszystko, co miałam, i dziś sama mieszkam w jednym pokoju z emeryturą 1200 zł? Nie chciałam się tłumaczyć.


Chciałam tylko, żeby ktoś zauważył, iż prezent z serca wciąż jest prezentem.

Dziś patrzę na tę książkę. Maja ją zostawiła u mnie, gdy była jeszcze mała.


Wkładam między strony kolejne zdjęcia – z chrztu, z pierwszych urodzin, ze spacerów.
Może kiedyś wróci. Może kiedyś ją przeczyta. I zrozumie, iż największym darem nie jest pieniądz. Tylko pamięć. I obecność.

A córka? Nie muszę jej przebaczać. Ale przebaczyłam – dla siebie. Bo nie chcę umrzeć z goryczą w sercu.

Tylko z cichym pytaniem: czy naprawdę byłam złą matką tylko dlatego, iż nie miałam co włożyć do koperty?

Idź do oryginalnego materiału