Każdy dzień mojego życia przypominał cichą walkę – nie z moim mężem, ale ze światem, który nie potrafił zrozumieć, co nas łączy. Adam był ode mnie starszy o 35 lat. Dla innych byłam „tą młodą dziewczyną, która poluje na pieniądze”. Nikt nie widział tego, co było między nami – prawdziwej, szczerej miłości, która wyrosła z rozmów, wspólnych pasji i wzajemnego szacunku.
Poznaliśmy się, gdy miałam 25 lat, a on był dojrzałym biznesmenem, który odniósł sukces. Nie szukałam wtedy miłości, a tym bardziej nie szukałam mężczyzny, który mógłby być w wieku mojego ojca. Spotkaliśmy się na konferencji, gdzie ja byłam młodą asystentką, a on jednym z prelegentów. Zaczęło się od niewinnych rozmów o literaturze, filmach, życiu. Jego dojrzałość mnie fascynowała, jego spokój był jak balsam na moje zagubienie w życiu. Nie mogłam uwierzyć, iż z kimś tak różnym ode mnie mogę czuć się tak blisko.
Kiedy zaczęliśmy się spotykać, wiedziałam, iż będą plotki. Ale nie byłam przygotowana na to, jak okrutny może być świat.
Pewnego dnia moja dawna znajoma, Anka, wpadła do mnie na kawę. Rozmowa, która miała być miła, gwałtownie zmieniła się w coś zupełnie innego.
– „Naprawdę, Martyna, co ty w nim widzisz? Przecież on mógłby być twoim dziadkiem. Nie mów, iż to miłość. Wszyscy wiedzą, iż chodzi ci tylko o jego pieniądze.”
Poczułam, jak krew odpływa mi z twarzy.
– „Anka, nie masz prawa tak mówić. Nie wiesz, co nas łączy.”
– „Wiem wystarczająco dużo. Gdyby nie był bogaty, choćby byś na niego nie spojrzała. Po prostu bądź szczera.”
Jej słowa bolały bardziej, niż chciałam przyznać. Może dlatego, iż wiedziałam, co myślą inni. W pracy plotkowano za moimi plecami, a choćby w rodzinie były szepty. Moja własna matka, która zawsze mnie wspierała, pewnego razu zapytała:
– „Martyna, jesteś pewna, iż to miłość? Że naprawdę widzisz w nim kogoś więcej niż jego pieniądze?”
Te pytania dręczyły mnie. Były chwile, kiedy sama zastanawiałam się, czy związek z Adamem był moim wyborem, czy ucieczką przed niepewnością w życiu. Ale za każdym razem, gdy patrzyłam na niego, gdy słuchałam jego głosu, wiedziałam, iż jest dla mnie kimś więcej niż portfelem.
Największy cios przyszedł w postaci wiadomości od jego dorosłej córki, Agaty.
– „Martyna, wiem, co próbujesz zrobić. Nie myśl, iż zabierzesz wszystko, co należy do naszej rodziny. Nie pozwolę na to.”
Te słowa mnie zniszczyły. Agata nie znała mnie, ale osądziła mnie z góry. Wiedziałam, iż moja obecność w życiu Adama zniszczyła ich relację. On próbował rozmawiać z nią, ale każda próba kończyła się kłótnią.
– „Nie rozumiesz, tato? Ona tylko czeka, aż umrzesz, żeby zgarnąć wszystko!” – krzyczała podczas jednej z wizyt, gdy byłam w sąsiednim pokoju.
Mimo tych wszystkich oskarżeń nasza miłość przetrwała. Były dni, kiedy chciałam się poddać, odejść, by uwolnić nas oboje od plotek i nienawiści. Ale Adam zawsze mnie zatrzymywał.
– „Martyna, nie pozwól im zniszczyć tego, co mamy. Wiem, kim jesteś, i wiem, dlaczego mnie kochasz.”
Jego słowa dawały mi siłę. Ale najtrudniejsza próba dopiero miała nadejść.
Kilka miesięcy później Adam trafił do szpitala. Zdiagnozowano u niego poważną chorobę serca. Leżałam obok niego, trzymając jego rękę, gdy powiedział:
– „Jeśli umrę, wszyscy będą myśleć, iż cię zostawiłem dla pieniędzy. Nie przejmuj się tym. Ja wiem, kim naprawdę jesteś.”
Tamtego dnia zrozumiałam, iż świat zawsze będzie nas oceniać. Ludzie nigdy nie przestaną szukać powodów, by rzucać oskarżenia. Ale wiedziałam, iż prawda jest tylko między nami. Kocham Adama – nie za to, co miał, ale za to, kim był. A to, czy inni w to uwierzą, przestało mieć dla mnie znaczenie.
Miłość czasem wymaga ogromnych poświęceń. A ja byłam gotowa poświęcić wszystko dla niego – choćby swoją reputację. Bo on był wart każdego spojrzenia, każdej plotki, każdego bólu.