Z kamerą wśród jutra

filmweb.pl 2 dni temu
Zdjęcie: plakat


Favoriten – dziesiąta i najludniejsza dzielnica Wiednia znana jest ze swojej multikulturowości; szacuje się, iż połowa jej mieszkańców ma zagraniczne pochodzenie. Po wojnie znalazła się w radzieckiej strefie okupacyjnej i w odróżnieniu od innych części miasta dysponowała terenami pod budowę, zaczęła więc przyciągać najpierw Polaków i Jugosłowian, a następnie – podobnie jak Berlin – Turków i Kurdów, a w ostatnich latach także uchodźców z Ukrainy, Syrii czy Afganistanu. Ceniona dokumentalistka Ruth Beckermann prawdopodobnie nie zna cytatu "Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie", ale wychodząc z logiki analogicznej do tej Jana Zamoyskiego, kieruje kamerę właśnie na edukację najmłodszych – na tytułowe "Dzieci z Favoriten".



Ruth Beckermann w tym roku skończy siedemdziesiąt trzy lata, a całą swoją wypełnioną sukcesami karierę poświęciła historii, co znalazło swoje odzwierciedlenie w tytule poświęconej jej monografii pióra Olgi Wesołowskiej – "Poszukiwanie tożsamości w kraju (nie)pamięci". Za namową przyjaciółki Elisabeth Menasse-Wiesbauer, wieloletniej dyrektorki wiedeńskiego Muzeum Dziecięcego Zoom, w swoim najnowszym dziele zdecydowała się jednak spojrzeć w przyszłość – na kolejne pokolenie, które dopiero się kształtuje. Kobiety usiadły więc milcząco w rogu ciasnej szkolnej klasy wypełnionej przez dwudziestkę piątkę uczniów z klasy prowadzonej przez młodą, energetyczną oraz ideową Ilkay Idiskut i przez kolejne trzy lata obserwowały oraz nagrywały lekcje, a także przerwy. Kim zostanie ta rezolutna dziewczynka? Czy tego chłopca czeka lepsza przyszłość niż jego ledwo wiążącego koniec z końcem ojca? Pytania te nie zostają zadane przez narratora, ale pojawiają się w głowie widza samoistnie.

Autorka podążyła bowiem ścieżką wytyczoną przez Nicolasa Philiberta w jego "Być i mieć" z 2002 roku. W tym portrecie wiejskiej szkoły i jej jedynego nauczyciela Georgesa Lopeza Francuz sięgnął po metodę tak zwanego dokumentu bezpośredniego stworzoną przez Fredericka Wisemana. Długo towarzyszył z kamerą swoim bohaterom, tak by oswoić ich z poczuciem bycia nagrywanymi, zrezygnował z jakiejkolwiek narracji i wyjaśnień, by w pełni oddać głos obrazom i dźwiękom z codziennego funkcjonowania placówki. Zamiast inscenizować lub aranżować sytuacje, nagrywał całe dnie normalnego działania szkoły, by zmaksymalizować autentyczność i szczerość świata. Jednocześnie odszedł od ideałów "obiektywnie" portretującego instytucje twórcy "High School" (1968). Wyestetyzował kadry, a w selekcji materiału skupił się na podkreślaniu roli nauczyciela jako przewodnika, który tłumaczy świat, i na stworzeniu struktury swoistej bajki zza siedmiu gór i siedmiu mórz. Beckermann zrezygnowała z tego ostatniego elementu, a swoim obiektom towarzyszyła kilkukrotnie dłużej i pozwoliła sobie na delikatną ingerencję w program nauczenia. Zabiegi te pozwoliły oddać więcej uwagi klasie jako wycinkowi społeczeństwa, a nie tylko spersonifikowanej niesplugawionej dorosłością ciekawości świata.

Wybrana klasa nie jest zresztą przypadkowa, poza stojącą na jej czele wybitną edukatorką wyróżnia się także tym, iż dla niemal żadnego z dzieci niemiecki nie jest pierwszym językiem. Wśród kilkuletnich mniej lub bardziej wygadanych gagatków znajdziemy potomków imigrantów z Bułgarii, Czeczenii, Rumuni, Tunezji czy Turcji (takie korzenie ma zresztą także wychowawczyni), wspólnie poznających kulturę Austrii, anatomię człowieka czy tabliczkę mnożenia. Między zabawami i lekcjami nie zabraknie też konfliktów, przekazanych przez rodziny uprzedzeń czy religijnego niezrozumienia, które Ilkay stara się rozładowywać, tłumacząc podopiecznym świat, a jednocześnie podsycając ciekawość. Na szkolnych wycieczkach odwiedzają katedrę św. Szczepana oraz meczet, a duchowni i katechetka tłumaczom im role obu głównych religii w kraju i jego historii.

Wgląd w rodziny oraz spojrzenie na świat małych bohaterów otrzymujemy także za sprawą "zadania domowego" wymyślonego przez Beckermann. Reżyserka rozdała dzieciom telefony, na których mieli nagrywać krótkie kroniki czasu wolnego i przemyśleń – je również zobaczymy na ekranie. Zabieg ten miał także ukryty cel, zachowanie regularności kontaktu z grupą pomimo pandemii bez konieczności pokazywania zajęć online czy maseczek, które osadzałyby film w konkretnych czasach i według autorki zabijały uniwersalność przekazu.



"Dzieci z Favoriten" stanowią obowiązkową lekturę dla aktualnych i przyszłych rodziców nie tylko nad Dunajem. Produkcja pokazuje, w jaki sposób dzięki zaangażowaniu i empatii można budować poczucie jedności i dumy z ojczyzny wśród dzieci niezależnie od ich pochodzenia, daje ważne lekcje na temat karmienia ciekawości i krytycznego myślenia przy jednoczesnym uczeniu słowa "przepraszam". W świecie chronicznie niedofinansowanej edukacji, gdzie nauczyciele zarabiają żenujące pensje, obraz ten stanowi swoistą odę, pokazując trudy i znaczenie ich pracy. Ponad wszystko jednak dokument ten swoim urokiem i poczuciem humoru pozwala na dwie godziny zapomnieć o ciężarach życia, zagłębić się we wspomnieniach z własnego dzieciństwa i nadziei na lepsze jutro.
Idź do oryginalnego materiału