Atmosfera to najnowsza płyta Young Leosi. Energiczna mieszanka house’u, elektroniki i popu wypada dość blado przy Hulankach czy PG$. Nowe „klubowe bangery” niestety nie sprostały moim oczekiwaniom.
Atmosfera to całkowite przeciwieństwo Hulanek, które były naprawdę przyjemnym, imprezowym materiałem. Nowy album Young Leosi to elektro-popowa mieszanka bez większego potencjału. Po 2 poprzednich EP-kach Sary miałam wysokie oczekiwania, którym nie udało się sprostać. Utwory nie wpadają w ucho, a dziwne instrumentale męczą i powodują bóle głowy. Znajdziemy tu oczywiście wyjątki, które jednak nie uratują całości.
Nie wiem, ile razy przesłuchałam już całą Atmosferę, ale zbyt wiele z niej nie pamiętam. Album od samego początku nie zachwyca. Otwierający utwór jest tak jednostajny, iż nie wyobrażam sobie tańczyć do niego na jakiejkolwiek imprezie. Inaczej sprawa prezentuje się w przypadku Nocy aniołów – jednego z pierwszych singli. Warstwa muzyczna jest o wiele przyjemniejsza, dzięki czemu piosenka wydaje się bardziej dopracowana. Słuchając pierwszego refrenu Przestrzeni, jestem w stanie potrząsać głową w rytmie elektronicznego bitu. Jednak melodia gwałtownie staje się nudna i męcząca. Warto zwrócić uwagę na Saro (skit), w którym Cezary Pazura wprowadza nas w Delay – kawałek utrzymany w klimacie Hulanek. Zdecydowanie wyróżnia się z grona tych wszystkich dance-popowych piosenek, choć nie jest on moim ulubieńcem.
Nie jest nim również 6 nieodebranych. Ponownie, początkowo przyjemny, taneczny refren z biegiem czasu staje się nudny i męczący. To samo mogę powiedzieć o Nie mów nic, tylko w tym przypadku nieciekawy, głośny bit wywołuje u mnie bóle głowy. W połowie Atmosfery słyszymy Cringowy Lovesong, jeden z najlepszych fragmentów płyty. Ten uroczy kawałek zna już chyba każdy. W skali całego albumu jest on przełomowy – po nim czekają nas lepsze utwory niż te, które Leosia zaserwowała na początku.
Dobrym przykładem tego jest Papier, chociaż autorka wypada na nim gorzej niż jej gościni, Bambi. To właśnie refren w wykonaniu tej drugiej sprawia, iż ta piosenka jest zdatna do słuchania. Z kolei Fun House ponownie serwuje nam ciekawą prezentację miłości. Był potencjał, który niestety został zmarnowany, przez to, iż wciąż pozostajemy w tym nieciekawym dance-popie. Zaraz po tym niezbyt miłym akcencie nadchodzi SOBOTA WIECZÓR z gościnnym występem Jacusia. Podczas pierwszego odsłuchu wydawał mi się o wiele gorszy niż wydany 2 lata temu PIĄTEK WIECZÓR. Z czasem jednak coraz bardziej się wkręca. Uwielbiam klimat Jacka, uwielbiam też owoce współpracy Leosia–Jacuś.
Wszystko mi jedno to typowy, popowy utwór do radia. Dynamiczny, ładnie zaśpiewany, z w miarę chwytliwym refrenem w wykonaniu Jonatana. Brzmi dobrze, ale szczerze – nie wyobrażam sobie słuchać go na co dzień. Na mojej playliście szybciej znalazłby się Złoty piasek, który swoim letnim klimatem stara się uratować słuchaczy przed jesienną chandrą. Płytę zamyka spokojne, wręcz monotonne i nużące Błękitne niebo.
Atmosfera opowiada o miłości w sposób totalnie bezpłciowy, przesłodzony i zwyczajnie nudny. Czasami męczy, nuży, czasami jednak zachwyca (rzadko, ale zawsze coś). Nowe, dance-elektroniczno-popowe wydawnictwo Young Leosi zdecydowanie nie dorównuje Hulankom i PG$. Mimo iż zdominowane jest przez mało przebojowe, podobne do siebie kawałki znajdziemy na nim kilka perełek i interesujące skity z udziałem Cezarego Pazury. Moim zdaniem Atmosfera nie jest zbyt udanym albumem i nie powtórzy sukcesu swoich poprzedników.