„Yalla Parkour” – Padnij, powstań | Recenzja | Millennium Docs Against Gravity 2025

filmawka.pl 1 miesiąc temu

Ręka w górę, kto kiedyś fantazjował o poruszaniu się jak parkourowcy! Sam przyznaję, iż gdy w dzieciństwie naoglądałem się filmów Luca Bessona, a potem nagrałem w Assassin’s Creed, razem z bratem biegaliśmy po lesie, turlaliśmy się i skakaliśmy z pagórka na pagórek. Nie bez powodu nazywa się to zajęcie „sztuką poruszania się” – efektowne metody przemierzania miejskiej przestrzeni najlepszych biegaczy mają w sobie coś artystycznego, hipnotyzującego i zaraźliwego. Unaoczniają nie tylko wytrzymałość i wszechstronność ludzkiego ciała, ale też kreatywność umysłu, bo w końcu opierają się na umiejętności dostrzegania nieoczywistych sposobów dostania się z miejsca na miejsce. Stąd parkour to wdzięczny element tej ze sztuk, która najbardziej na ruchu jest oparta – kina.

Wyróżniony na tegorocznym festiwalu w Berlinie dokument Areeb Zuaiter o wdzięcznym tytule Yalla Parkour używa jednak tytułowego zajęcia w nieco inny sposób niż kino sensacyjne. Między innymi dlatego, iż reżyserka nie unika ukazywania upadków, w tym choćby śmiertelnych. Ogląda i pokazuje bowiem prywatne nagrania grupy młodych mężczyzn, którzy zajmują się parkourem w strefie Gazy. Skaczą po zbombardowanych budynkach, trenują upadanie na piasku pustyni, powiewają flagą na szczycie przepaści. W ich brawurze i nieustraszonym duchu reżyserka odnajduje sposób na połączenie się ze swoimi palestyńskimi korzeniami.

Staje się to wtedy, gdy natrafia w sieci na krótkie nagranie. Przedstawia grupę wiwatujących chłopaków i mężczyzn, którzy skaczą, robią salta i wymachują rękami na tle oddalonego od nich dymu. Po chwili przestrzeń obok niego rozświetla wybuch, z którego wznosi się kolejna szara chmura, a na ekranie pojawia się uśmiechnięta twarz osoby dzierżącej kamerę. To Ahmed, młody Palestyńczyk, którego historia staje się jednym z najważniejszych wątków Yalla Parkour. Podobnie jak główna bohaterka, uważa się za filmowca – jego nagrania z treningów parkourowych, nakręcone przed wyjazdem z ojczyzny w 2013 roku, to ponad dekada archiwalnych zapisów ze strefy Gazy. Reżyserka wspomina, iż gdy zaczęli rozmawiać, a ona prosiła go o podzielenie się tymi nagraniami, okazało się, iż mają względem nich zupełnie przeciwne intencje. Ahmed tworzył te filmiki i wysyłał na zagraniczne konkursy parkourowe, bo jego celem było wyrwanie się z Gazy. Zuaiter natomiast przyciągnęła do jego klipów potrzeba odkrycia prawdy o miejscu, którego wspomnienie zostało zniekształcone w jej pamięci.

fot. „Yalla Parkour” / materiały prasowe Millennium Docs Against Gravity

Co ciekawe, reżyserka nigdy podczas tworzenia tego dokumentu nie dotarła do Strefy Gazy. Cały swój film oparła o archiwalne nagrania Ahmeda, własne materiały z domu w Stanach Zjednoczonych oraz kadry od operatorów z ekipy z Palestyny. W trakcie montażu doszło do zaostrzenia konfliktu w regionie, w wyniku czego wiele z osób współpracujących przy tym projekcie nie dożyło premiery. Yalla Parkour dźwiga brzemię tych tragicznych śmierci, choć niebezpośrednio. Wielu z akrobacji i sztuczek parkourowców w filmie towarzyszy poczucie, iż gdyby popełnili choć jeden błąd, mogłoby to skończyć się tragicznie. Oni sami też popisują się brawurą. W pewnej scenie wjeżdżają windą na 11 piętro budynku, po czym jeden z chłopaków staje na rękach na murku, za którym rozpościera się widok na miasto. Każdy zły ruch oznacza upadek i śmierć. Ahmed tłumaczy, iż jego kolega robi to, ponieważ „wie, iż ma kontrolę nad sytuacją”. Dla kogoś, kto codziennie mierzy się z zagrożeniem życia w wyniku bombardowań, poczucie takiej kontroli musi być czymś znacznie większym niż popisem przed kamerą.

Gdy film Zuaiter po prostu przygląda się nagraniom tych chłopaków, ich energii i imponującej sprawności fizycznej, staje się unikalnym obrazem życia na Bliskim Wschodzie. To jednak tylko część Yalla Parkour. Historia Ahmeda została również wykorzystana przez reżyserkę jako środek do ponownego połączenia się ze swoją palestyńską tożsamością. Podporządkowana jest narracji zbudowanej wokół listów Zuaiter do zmarłej matki, napisanych w trakcie tworzenia filmu. Sprawia to, iż formie Yalla Parkour brakuje celowości – zamiast koncentrować się na przekazaniu ciekawej historii Ahmeda lub opowiedzenia o społeczności parkourowej w Strefie Gazy, narracja zostaje rozwodniona. Niestety sprawia to, iż Yalla Parkour potrafi być dość nużące, choćby przy relatywnie krótkiej długości. Ekscytujące nagrania akrobacji przyjaciół Ahmeda często przyćmiewają bardziej obserwatorskie ujęcia z codziennego życia na ulicach Palestyny, a impresje reżyserki, choć potrafią poruszyć, wypadają blado w zestawieniu z nagraniami Ahmeda. Być może Yalla Parkour zyskałby, gdyby jeden filmowiec, ten z dyplomem i stroną na Wikipedii, zaprosiłby do aktywniejszej współpracy tego mniej doświadczonego reżysersko. Ahmed to świetny bohater, ale zastanawiam się, czy jako współreżyser, on – parkourowiec, mistrz sztuki ruchu – nie sprawiłby, iż film Zuaiter byłby jeszcze bardziej poruszający.


Korekta: Michalina Nowak


Tekst powstał w ramach współpracy partnerskiej przy 22. edycji Festiwalu Filmowego Millennium Docs Against Gravity.

Idź do oryginalnego materiału