Nowa powieść Pauliny Hendel! Co takiego przygotowała dla nas tym razem?
To miała być prosta sprawa do rozwiązania w jeden dzień.
Na wyspie będącej byłą kolonią karną zaginął pracownik Czarnej Kompanii. Naczelnik Kilian Sztorm i jego zastępca, ogr Gustaw Gunderberg mają ręce pełne roboty, a do dyspozycji tylko pokojową wartę, w której skład wchodzą: podstarzały ziemowy, tryskający optymizmem syn magnaterii i tymczasowo zatrudniona złodziejka. Razem usiłują rozwikłać zagadkę, która okazuje się zaledwie wierzchołkiem góry lodowej.
Każdy trop zdaje się prowadzić do opuszczonego domu, w którym przed laty popełniono makabryczne morderstwo. Po mieście zaś krążą podejrzani ludzie, myśliwi znajdują w buszu okaleczone zwierzęta, ogry są coraz bardziej niespokojne, a tubylcy szepczą o bestii z mroku, która przebudziła się, by pożreć wszystkich obcych.
– opis wydawcy
Wzgarda to świeżutki kryminał fantasy spod pióra autorki, która z łatwością wbiła się szturmem do grona moich ulubionych pisarzy. Choć dotychczas miałam kontakt z tylko dwiema seriami Pauliny Hendel, żadna z nich jeszcze nigdy mnie nie zawiodła – i, szczęśliwie, Wzgarda nie przerwała tej passy. Może nie dorównuje stuprocentowo Cmentarzom Osobliwości (tak, obu. Od czasu recenzji ich drugiej części udało mi się nadrobić również tę pierwszą), aczkolwiek wciąż jest świetną książką i z pewnością będę ją polecać każdemu, kto spyta.

Główne śledztwo, które obserwujemy przez większość książki, potrafi naprawdę nieźle wciągnąć. Choć wszyscy (no, poza Kilianem) w lot łapią, iż w grę mogą wchodzić siły nadnaturalne, z samą magią mamy tutaj do czynienia sporadycznie i niemal do samego końca jej pełen potencjał pozostaje owiany tajemnicą. Osobiście bardzo mi ten układ odpowiada, jako iż nie jestem jakąś szczególną fanką tego konkretnego motywu w książkach – zwłaszcza w takim „klasycznym”, harrypotterowym ujęciu. W tym przypadku, mimo początkowego sceptycyzmu, autorka gwałtownie uciszyła moją wstępną niechęć i wciągnęła mnie w historię, w której intryga i dylematy moralne odgrywają zdecydowanie większą rolę niż czarodzieje i magiczne stwory.
Co ciekawe, w tym uniwersum do kategorii „magicznych stworów” nie zaliczają się ogry, choć ich stereotyp w mojej głowie bardzo się z tą szufladką – i ogólnie takim klasycznym, czarodziejskim fantasy – łączył. Tutaj jednak ogry różnią się od ludzi głównie z wyglądu oraz siłą fizyczną. Oprócz tego natomiast zachowują się mniej więcej jak ludzie – czasem jak tacy zwyczajni, innym razem raczej jak kibole, aczkolwiek poziom ich ucywilizowania i tak jest naprawdę wysoki jak na archetyp tej rasy. Kolejne miłe zaskoczenie. Co więcej – jeden z przedstawicieli wyżej wspomnianych stworzeń, Kostek (od Gustawa, nie łamania kości), zdołał się choćby uplasować w moim top 2 bohaterów.

Kostek to w sumie jeden z najbardziej moralnych i praworządnych obywateli w całym głównym składzie. Mimo groźnych naturalnych skłonności wynikających z bycia ogrem, mężczyzna jest znacznie łagodniejszy niż chociażby jego ludzki partner policyjny, Kilian. Widok krwi go brzydzi, a naginanie zasad wywołuje u niego kiepsko krytą dezaprobatę. W zestawie ze swoim znacznie bardziej „elastycznym moralnie” szefem oraz nową koleżanką z pracy, dla której kodeks karny to raczej zbiór wyzwań niż zakazów, Kostek wypada naprawdę sympatycznie i nieraz zabawnie. Ogólnie rzecz biorąc, każdego ze strażników lubiłam i wszystkim im kibicowałam. Z tejże racji zresztą finał książki zadziałał na mnie aż tak dobrze. Zależało mi na tych bohaterach, więc kiedy zaczęło się robić niebezpiecznie i któremuś z nich coś się stało… No, nie będę spoilerować, ale trochę mnie to jednak zabolało.
Nie samymi bohaterami i fabułą jednak żyje książka – szalenie istotny jest w niej też świat przedstawiony. Kolonia, a więc wyspa, na której rozgrywa się cała Wzgarda, przypomina mi bardzo… ufantastycznioną wersję Australii. Jakby, spójrzcie tylko – najpierw wyspa-więzienie do zsyłania ludzi z Kontynentu, która później przekształciła się w suwerenne państwo. choćby rdzenni mieszkańcy tamtych terenów, Ziemowi, przypominają trochę Aborygenów. Szczerze powiedziawszy, uważam to za bardzo interesujący wybór; podobała mi się taka reinterpretacja. Wyspa o niechlubnej reputacji tworzyła specyficzny, deko klaustrofobiczny i zagrażający, ale wciąż dziwacznie swojski klimat. Nie wiem, czy sama chciałabym zamieszkać w takim miejscu (chyba raczej nie), ale czytanie o nim to przyjemność.

Z pewnością do tej przyjemności z czytania dokłada się również bardzo przystępny język autorki. Wzgarda napisana jest w sposób prosty, ale wciąż na tyle barwny, by nie nudził. Warto przy tym również wspomnieć, iż korekta także wypada naprawdę w porządku. Nie dopatrzyłam się chyba niczego, co zapadłoby mi w pamięć na tyle, żeby to tutaj przytaczać. No, może poza używaniem słowa ciężko zamiast trudno, ale to akurat rzecz powszechnie przyjęta w języku mówionym i gdyby nie moja polonistka z liceum, to sama też bym nie wiedziała, iż nie należy tak robić. W związku z tym pozwolę sobie machnąć na ten drobiazg ręką.
Ze spraw technicznych pochwalić można również okładkę. Wygląda ona estetycznie, ma przyjemne barwy i obrazuje budynek, który rzeczywiście ma w tej historii duże znaczenie. Co prawda wyobrażałam go sobie jako ciut większy, aczkolwiek poza tym cała reszta się zgadza. Jedynie użyta na niej czcionka nie do końca mi się podoba. Być może to tylko ja, ale przypomina mi ona taką jedną popularną z darmowej apki do robienia okładek na Wattpada. Jak więc sami prawdopodobnie już wywnioskowaliście, nie kojarzy mi się ona raczej z profesjonalnymi publikacjami. Niemniej jednak widywałam wcześniej czcionki znacznie brzydsze, więc nie będę narzekać. Ta nie jest aż taka zła.
Słowem zakończenia, Wzgarda to kolejna świetna książka w dorobku pani Hendel. Główne śledztwo, bohaterowie, świat przedstawiony – zadziałało tu w zasadzie wszystko. Losy bohaterów zaangażowały mnie i poznawczo, i emocjonalnie, dzięki czemu finał uderzył w dokładnie tę strunę, w którą było trzeba. Paulina Hendel po raz kolejny udowodniła mi, iż zasłużyła na swoje miejsce na liście moich ulubionych autorów. Już nie mogę się doczekać jej kolejnej publikacji.
Autor: Paulina Hendel
Okładka: Paulina Walachowska
Wydawca: Mięta
Premiera: 12 marca 2025 r.
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Stron: 525
Cena katalogowa: 54.99 zł
Powyższa recenzja powstała w ramach współpracy z wydawnictwem Mięta. Dziękujemy!
Fot. główna: materiały promocyjne – kolaż (Mięta)