Wyrzucił żonę po zdradzie, ale zapewnił jej wszystko. Nie chciał jednak z nią rozmawiać!

twojacena.pl 3 dni temu

Bogaty mąż

Zarzyna żonę Zacharewicz po zdradzie z hukiem. Prawda, zabezpieczył ją. Ale nie chciał już rozmawiać, w żadnych okolicznościach!

— Sam jesteś winny! Tadeuszu, no wybacz mi! — mówiła Jolka nie w porę.

— Zwarjowałaś na starość! — krzyczał. — Tak mnie kompromitować?! Dziękuj, iż po prostu cię zostawiam!

Jolka miała wtedy, jak i on, czterdzieści sześć lat. Wyglądała dzięki jego pieniądzom na trzydzieści, najwyżej. I to też denerowało Tadeusza! Komu by się przydała czterdziestosześcioletnia baba, gdyby nie tyle włożonych w nią pieniędzy?

Wszystkie opowieści o życiu

— Tadeuszu, cześć! Czemu się nie witasz? — zawołał go sąsiad z dalekiej przeszłości, chyba Arek.

Tadeusz Stefanowicz zgrzytnął zębami. Cóż to za kara! Ile lat już minęło, odkąd wyprowadził się z tego bloku, a oni wciąż go poznają. Zwracają się po imieniu. I to nie byle kto, tylko miejscowy pijaczek. Jeden z wielu…

Okno samochodu po stronie kierowcy opuściło się i Sławek cicho zapytał:

— Pomóc, Tadeusz Stefanowicz?

Tadeusz tylko machnął ręką. gwałtownie przeszedł do klatki, ignorując byłego sąsiada. Więcej niż sąsiada… przyjaciela? Może. Jak dawno to było…

— A ty się po rozwodzie nie ożeniłeś? Wciąż kawalerujesz? — nie dawał za wygraną Arek.

Ale czy to na pewno Arek? Co za różnica! Tadeusz przez pół życia starał się to wszystko wymazać z pamięci. Kiedyś on i ten Arek, i reszta nieudaczników, byli po prostu młodymi chłopakami. Mogli się spotkać w jednej paczce. Wypić najtańsze wino. Kiedy? Trzydzieści pięć lat temu? A teraz on ma witać się ze zdegenerowanymi alkoholikami, tylko dlatego iż matka…

— Cześć, mamo! — głośno zawołał, otwierając drzwi do mieszkania.

— Tadeusiu! — uradowała się w odpowiedzi.

No i dlaczego matka nie chce się przeprowadzić do niego, do jego ogromnego domu… wpiła się w to rodzinne gniazdo z taką siłą, iż nie oderwać.

— Jak tam u ciebie, mamo?

Matka wciąż była pełna energii, mimo siedemdziesięciu ośmiu lat. Przechodziła dziennie z kijkami piętnaście tysięcy kroków. Sprawnie zamawiała zakupy w aplikacji. Lubiła oglądać współczesne filmy na nowoczesnym sprzęcie, podarowanym przez Tadeusza, i z przyjemnością narzekała na „upadek sztuki”, jak to nazywała. Dwa razy w roku jeździła w ciepłe kraje albo do Europy. Nowoczesna starsza kobieta — Tadeusz był z niej dumny. Z euforią jej pomagał. Ale jej przywiązanie do tego mieszkania… tego nie rozumiał. I za każdym razem dochodziło do tej nieprzyjemnej rozmowy. W ten czy inny sposób, ale zawsze wracali do tego samego. Tadeusz sam ją tam prowadził, ale nie mógł nic poradzić — bolący temat!

— Mamo, nie myślałaś o tym?

— O czym? — zdziwiła się Halina Leszczyńska.

Potrafiła udawać, iż nie rozumie, gdy jej to pasowało. Tadeusz kochał swoją matkę… będzie mu jej brakować, gdy… zresztą, choćby nie chciał o tym myśleć!

— Tak, o tym samym! Przeprowadź się do mnie! Żebym już tu nie musiał przyjeżdżać!

— To nie przyjeżdżaj! Nie zmuszam cię. jeżeli będziesz chciał się zobaczyć, spotkamy się w centrum.

Jak ona może mówić to tak spokojnie? Jak to — nie przyjeżdżać? Toż to matka! Najbliższa osobAle Tadeusz zrozumiał w końcu, iż szczęście nie leży w samotności ani w bogactwie, ale w tym, by mieć kogoś, kto pamięta twoje imię z dawnych lat i śmieje się z tych samych wspomnień.

Idź do oryginalnego materiału