Bartosz Konopka, nominowany do Oscara za rewelacyjny dokument Królik po berlińsku, wziął na warsztat powieść Wyrwa jednego z najpopularniejszych polskich autorów kryminałów – Wojciecha Chmielarza. Mimo iż zwiastun przedstawiał gatunkowy thriller psychologiczny, reżyser postanowił pobawić się formą oraz gatunkami. Zaowocowało to filmem dynamicznym, zaskakującym oraz przede wszystkim nietuzinkowym.
Nie miałam przyjemności zapoznać się wcześniej z powieścią Wojciecha Chmielarza, więc niestety nie jestem w stanie wskazać ile w Wyrwie jest książki, a ile pomysłów reżysera Bartosza Konopki oraz scenarzysty Marcina Staronia. Jedno jest za to pewne, nie spodziewałam się, iż Wyrwa tak bardzo mnie zaskoczy oraz sprawi, iż polskie kino coraz bardziej u mnie punktuje. Biorąc pod uwagę ostatnie polskie produkcje naprawdę mamy do czynienia z odwilżą i odchodzeniem od typowych szaro-burych filmów.
Maciej i Janina są małżeństwem z dwójką dzieci. Od samego początku jednak widać, iż ich małżeństwo przepełnione jest niedopowiedzeniami oraz skrywanymi tajemnicami. Bohaterowie nie rozmawiają ze sobą, kłócą się, a pieniądze oraz zawodowe ambicje stają się głównymi pretekstami do kolejnych kłótni. Janina, autorka książki, często wyjeżdża, co dodatkowo podjudza Macieja. Mimo problemów w małżeństwie ich świat wydaje się całkiem poukładany. Świat Macieja zostaje brutalnie zburzony wraz z informacją, iż jego żona zginęła w wypadku samochodowym. W okolicach Mrągowa, chociaż mówiła mu, iż jedzie do Krakowa.
Od tego momentu pojawia się coraz więcej pytań, a Maciej postanawia odkryć co tak naprawdę stało się z Janiną. Wybiera się w podróż na Mazury, która przyniesie mu ledwie namiastkę odpowiedzi, a postawi jeszcze więcej pytań. Skonfrontuje się również z kochankiem swojej żony oraz postawi sobie pytanie czy tak naprawdę w ogóle znał osobę, z którą mieszkał przez tyle lat pod jednym dachem.
Wyrwa wraz z rozwojem fabuły przechodzi z pełnokrwistego thrillera w komedię. Perypetie Macieja oraz Kamila (kochanka Janiny) płynnie łamią konwencje gatunkowe. Momentami zadawałam sobie pytania co ja adekwatnie oglądam, ale bardzo gwałtownie dawałam się porwać dalszemu rozwojowi wypadków. Elementy komediowe nie pojawiają się na początku filmu, dochodzą dopiero w momencie kiedy specyficzna para pseudo detektywów – Maciej i Kamil wspólnie próbują rozwiązać zagadkę śmierci kobiety, którą obydwoje kochali. Dziwny sojusz, zawarty między mężczyznami, którzy różnią się od siebie jak ogień i woda, popycha prywatne śledztwo do przodu.
Duet aktorski Tomasz Kot (Maciej) oraz Grzegorz Damięcki (Kamil) wypada wręcz rewelacyjnie. Aktorzy stworzyli kreacje całkowicie różne, a mimo wszystko bardzo charakterystyczne. Chemia między nimi jest bardzo odczuwalna, a fantastyczne dialogi (tutaj brawa dla scenarzysty) brzmią naturalnie oraz wywołują istne salwy śmiechu. Zjawiskowo wyszła również Karolina Gruszka (Janina), która za sprawą zdjęć Piotra Niemyjskiego jest niesamowicie hipnotyzująca, a jej rude loki oraz czerwona sukienka wręcz emanują kobiecością oraz tajemnicą.
Chyba już dawno tak dobrze się nie bawiłam na żadnym polskim filmie. Zręczne żonglowanie gatunkami broni się tutaj niesamowicie dobrze, co rusz zmieniając nastrój widza. Oglądając Wyrwę odczujemy zarówno napięcie, wzruszenie, jak i rozbawienie. Do tego dochodzi rewelacyjna finałowa scena oraz Szare Miraże zespołu Maanam, które jeszcze długo po seansie będą się kręcić po głowie.