Wychowywała mnie moja babcia. Jestem jej wdzięczny, choć z czasem zrozumiałem, iż jej troska miała również własne oczekiwania.
Miałem zaledwie pięć lat, kiedy mój ukochany tata postanowił, iż rodzina już go nie interesuje i odszedł do dużo młodszej kobiety. Mieszkaliśmy wtedy w jego mieszkaniu w Warszawie i tuż po rozwodzie kazał nam się razem z mamą wyprowadzić.
Zamieszkałem więc z babcią, mamą mojej mamy, w małym bloku na Pradze. Ojciec był tak odpowiedzialny, iż sprytnie omijał płacenie alimentów. Zostaliśmy z mamą praktycznie bez pieniędzy i schroniliśmy się u babci. Babcia dostawała skromną emeryturę, mama ciągle chodziła do różnych prac dorywczych, a ja po szkole wracałem do pustego domu i zajmowałem się wszystkim.
Gdy trochę podrosłem, zamiast nauki coraz częściej chodziłem pomagać na budowie za parę groszy mógłbym kupić trochę jedzenia dla nas wszystkich. Żal mi było mamy i babci, które ledwo wiązały koniec z końcem. Już w ósmej klasie myślałem, żeby rzucić szkołę i wziąć jakąś stałą robotę. Wtedy do naszego życia niespodziewanie wkroczyła siostra babci babcia Zofia. Zaproponowała, iż weźmie mnie do siebie do Krakowa, zapewni warunki do nauki i utrzyma mnie. Babcia Zofia dzieci nie miała i była szczęśliwa, iż może się mną zająć. Mama i babcia się zgodziły.
Zamieszkałem więc u babci Zofii. Mama i babcia przyjeżdżały w odwiedziny. U Zofii miałem dużo lepiej pobierała niezłą emeryturę po dziadku, mogłem spokojnie się uczyć, nie musiałem pracować po szkole. Babcia uczyła mnie gotować, pokazała, jak zszyć mankiet czy przyszyć guzik. Dzięki jej wsparciu skończyłem szkołę z wyróżnieniem, dostałem się na Uniwersytet Jagielloński na prawo.
Babcia Zofia często powtarzała, iż kiedy się wykształcę, przepisze na mnie swoje trzypokojowe mieszkanie. Podkreślała, jak bardzo mnie kocha i iż jestem dla niej jak syn, więc chce mnie zabezpieczyć na przyszłość. Sytuacja jednak przybrała nieoczekiwany obrót. Na trzecim roku studiów poznałem Kamilę.
Kamila była niezwykła mądra, piękna i miała urok, któremu nie sposób się było oprzeć. gwałtownie się zakochaliśmy i postanowiłem, iż chcę się z nią ożenić. Kiedy babcia Zofia się o tym dowiedziała, urządziła awanturę. Oskarżyła Kamilę, iż zależy jej tylko na mieszkaniu, a nie na mnie.
Powiedziała, iż jeżeli się z nią nie rozstanę, nie zostawi mi ani złotówki. Opowiedziałem wszystko Kamili. Powiedziała, iż nie chce być powodem moich nieszczęść i jeżeli mieszkanie jest dla mnie tak ważne, gotowa jest się rozstać. Ale dodała też, iż może być ze mną choćby w kawalerce, bo kocha mnie całym sercem. Postanowiłem zaryzykować i wybrałem miłość. Babcia Zofia zerwała ze mną kontakt. Zostałem bez mieszkania, ale z dziewczyną, którą kochałem.
Dziś mija dziesięć lat od naszego ślubu. Mamy dwójkę dzieci, mieszkamy w wynajmowanym mieszkaniu na Kazimierzu, razem pokonaliśmy wiele trudności. A jednak nasza miłość jest silniejsza niż kiedykolwiek. Im dłużej żyję, tym bardziej wierzę, iż najcenniejsze w życiu to ludzie, którzy nas kochają nie rzeczy. To właśnie od nich zaczyna się prawdziwe szczęście.








