“Wychowanie bezstresowe” — arcydzieło polskiej memetyki

kosmosdladziewczynek.pl 22 godzin temu

Łatwo je napiętnować, trudniej namierzyć. Czym jest słynne “wychowanie bezstresowe” i czy w ogóle istnieje? Publikujemy fragment książki Michała R. Wiśniewskiego, w którym Autor próbuje pokazać, jak szkodliwe jest to pojęcie, skąd się wzięło oraz co robi rodzicom — i dzieciom.

Książka Zakaz gry w piłkę ukazała się nakładem Wydawnictwa Czarne i nosi podtytuł: “Jak Polacy nienawidzą dzieci”

Polacy przemocą wobec dzieci przejmują się bardzo. Po jednym warunkiem – musi być wręcz obscenicznie brutalna.
W 2013 roku Mariusz Szczygieł opublikował reportaż Śliczny i posłuszny o kobiecie, która zakatowała na śmierć swojego sześcioletniego pasierba. Stało się to w 1982 roku, ale ktoś poinformował reportera, iż dzieciobójczyni pracuje teraz w szkole – ponieważ wyrok skazujący ją na piętnaście lat więzienia uległ zatarciu. Drastyczność przypomnianej zbrodni w połączeniu z informacją o obecnym miejscu zatrudnienia sprawczyni wzburzyły opinię publiczną (…). A co mówił lud o zbrodni sprzed lat? Współcierpiał, myś­lał o swoich dzieciach – jak zawsze. Kiedy dochodzi do aktu przemocy, często nieświadomie bierzemy to do siebie, jakby ta przemoc dotyczyła nas bezpośrednio, utożsamiamy się z ofiarą. Natomiast gdy ktoś zaprzecza istnieniu przemocy („molestowanie to tylko wymysły kobiet”, „nikt tym gejom w Polsce krzywdy nie robi”), czyni to zwykle z pozycji utożsamiania się ze sprawcą: mnie nikt nie molestuje, ale nie chciałbym mieć problemów, kiedy klepnę w tyłek koleżankę na firmowym grillu.
Pod tekstem znalazłem taki wpis komcionauty o nicku „indywidualismus”:
Niesamowity, wstrząsający reportaż, panie Mariuszu. Ale drążenie i próba obarczenia winą za jej czyn całej rodziny, całego rodu, ba całego środowiska jest chybiona […] Powinna być izolowana do końca życia, przynajmniej od dzieci. Zupełnie nie na miejscu jest […] mieszanie katowania z rodzicielskim klapsem, ale rozumiem, iż to już uczyniła redakcja, poza pańskim udziałem. Oczywiście z powodów ideologicznych, które są szeroko znane. Jest ona szkodliwa dla samych dzieci, dla społeczeństwa, bo zakłada całkowity brak kar, brak wychowania czyli tzw. „wychowanie bezstresowe”, którego skutkiem nader często bywa jeszcze większa przemoc i brak skrupułów przy tym.
Można powiedzieć, iż złośliwie wyciągnąłem najgorszego trolla (któremu przecież od razu ktoś odpisał: „Oj, kolego, należy ci się rodzicielski klaps w głupi łeb. Dzieci się nie bije, podobnie jak nie bije się dorosłych, zwierząt [psa, konia]. jak ktoś tego nie rozumie to jest durniem”), ale wydaje mi się, iż właśnie ów indywidualismus po prostu mówi na głos to, o czym myśli większość. Przemoc wobec dzieci to coś, co zdarza się w rodzinach patologicznych (alkohol, bieda, 500+) lub tych, w których jednym z członków jest psychopata. Bo z przemocą mamy do czynienia wtedy, kiedy powoduje ona śmierć dziecka albo przynajmniej ciężkie obrażenia ciała. Na wszystko pozostałe i państwo, i społeczeństwo, i media dają przyzwolenie – lub przynajmniej wyrażają dla tego zrozumienie.

Nie zamiatajmy pod dywan! Czyli o tym, jak cierpią dzieci, gdy nie reagujemy adekwatnie na przemoc. Każdą.

Czytaj także

Nie zamiatajmy pod dywan! Czyli o tym, jak cierpią dzieci, gdy nie reagujemy adekwatnie na przemoc. Każdą.

Czytaj także

Wychowanie stresowe

W zacytowanym komentarzu trolla pojawia się oczywiście termin „wychowanie bezstresowe”, arcydzieło memetyki polskiej, nasz własny wynalazek – powinien mieć naklejkę „Teraz Polska” i znak Chronionego Pochodzenia Geograficznego. Skąd wziął się ten termin? Jak większość szajb został importowany z zagranicy za pośrednictwem głuchego telefonu. Łatwo pokazać działanie takiego mechanizmu na przykładzie antyfeministycznych bredni kolportowanych w polskich mediach w latach dziewięćdziesiątych. Zwykle jakiś dziennikarz z podstawową znajomością angielskiego jechał do USA, gdzie jako pochodzący z „antykomunistycznego” kraju trafiał do środowiska amerykańskiej skrajnej prawicy i uczył się antyliberalnych memów. O tym, jaki szkodliwy jest feminizm, o tym, jak prężnie działa homolobby, o tym, jak prześladowana jest religia katolicka i tak dalej. Wracał, siadał do maszyny albo peceta i opowiadał te banialuki Polakom. Mieliśmy więc przemoc ze strony Kościoła, wpływającego na odbieranie ludziom kolejnych praw i smaku życia (…), oraz jęki o zagrożeniu, jakie czyha na religię.
Mieliśmy walkę z poprawnością polityczną bez poprawności politycznej, antyfeminizm bez feminizmu, kontrrewolucję seksualną bez rewolucji seksualnej. Mieliśmy wreszcie walkę z wychowaniem bezstresowym, które nigdy nie istniało. Poza dowcipem krążącym w różnych wersjach jako prawdziwa historia – „kolega był świadkiem”.
Oto autobusem jedzie mama z dzieckiem, które ochoczo macha nóżkami i kopie jasny płaszcz pani siedzącej przed nimi. Pani zwraca się do mamy:
– Przepraszam, czy mogłaby pani zwrócić uwagę swojemu dziecku?
– Nie proszę pani, bo moje dziecko jest wychowywane bezstresowo.
Na to pan stojący nad matką spluwa jej na głowę.
– Co pan robi!? – wykrzykuje matka.
– Ja też byłem wychowywany bezstresowo – odpowiada pan.
Znalazłem go we wpisie blogowym, którego autorka dzielnie walczy z wychowaniem bezstresowym. To, iż musiała zacytować żart, pokazuje, iż prowadzi walkę z wiatrakami.
Ale właśnie na tym polega memetyczny problem z żartami – długo powtarzane zastępują rzeczywistość. Gdybym dostawał pięć złotych za każdym razem, gdy ktoś przy mnie użył dowcipu albo anegdoty jako argumentu w dyskusji, mógłbym kupić sobie duże pudło klocków Lego.
Jak mało sensu jest w tym terminie, pokazuje Wikipedia – w umieszczonym w niej haśle „bezstresowe wychowanie” (znów: po co ono w ogóle istnieje?) pojawia się próba odpowiedzi, co adekwatnie ten termin znaczy. To oczywiście zgadywanki, jest tam cytowany artykuł podpisany „Maria Rozmus – pedagog szkolny w Szkole Podstawowej w Szerzynach”, który wychowanie bezstresowe utożsamia z leseferyzmem. Z kolei w tekście Michała Wąsowskiego Bezstresowe wychowanie nie istnieje. Wrzeszczące dzieci są po prostu rozwydrzone można znaleźć wypowiedź Doroty Zawadzkiej: „W latach 60. był jakiś psycholog, który ukuł takie określenie, ale psychologia już dawno temu wycofała się z podejścia, iż dzieciom wszystko wolno”.
„Jakiś psycholog w latach sześćdziesiątych” – aż chce się powtórzyć za memem – „a tym psychologiem był Albert Einstein”.

Nigdy więc nie było wychowania bezstresowego, był tylko chochoł. Jego widmo krąży nad Polską. Każde dziecko, które ktoś zobaczył w przestrzeni publicznej, a które zachowywało się nie tak, jak ów ormowiec by sobie życzył, dostawało etykietkę wychowywanego bezstresowo.

Pokolenie wychowane przy użyciu kar cielesnych reagowało na każdy tekst piętnujący bicie dzieci, niosąc świadectwo: „Dostawałem pasem i wyszedłem na ludzi, nie to co ta rozwydrzona młodzież wychowana bezstresowo”. Jak hasło i odzew: „rozwydrzona młodzież!” – „wychowywana bezstresowo!”. Wszyscy przy tym wiedzieli, iż ta metoda nie sprawdziła się na Zachodzie, gdzie wyrosło – znowu – rozwydrzone pokolenie wchodzące dorosłym na głowę.
Rozmawiałem o tym ze swoją znajomą z Danii. ­Louise ma trzydzieści lat, ukończyła pedagogikę i jest nauczycielką w duńskim żłobku. Jedno z moich małych hobby to opowiadanie jej o polskim podejściu do wychowania i patrzeniu, jak ona wybałusza oczy, zaciska pięści i sapie przez zaciśnięte zęby: „Tak nie można!”. Jak więc jest z bezstresowym wychowaniem na tym strasznym Zachodzie? Louise wyjaśniła:
„Nie było niczego takiego, natomiast moje pokolenie jest trochę ofiarami wychowania przez curling parents *. Wiesz, jak w tej dyscyplinie sportowej, w której zamiata się taflę lodu przed ślizgającym się po niej kamieniem. Oni usuwali wszystkie przeszkody. Niektóre osoby pozbawiane w dzieciństwie wyzwań, gdy stawały się dorosłe, okazywały się nieco nieporadne. Dlatego już tego nie stosujemy, dzieci są angażowane w różne czynności, co zresztą bardzo lubią. choćby w żłobku maluch, oczywiście o ile umie chodzić, może wyrzucić swoją pieluchę do śmietnika”. Proste i sprytne, prawda?
„Bezstresowe wychowanie” jest niezwykle niebezpiecznym i toksycznym memem. To właśnie on sprawia, iż znakomita większość współczesnych rodziców w obawie przed wychowaniem „bezstresowej bestii” z konserwatywnego koszmaru dostarcza dzieciom odpowiednią dawkę stresu na wszelki wypadek. Nazywają to nie przemocą, ale konsekwencją i stawianiem granic.

Książkę można kupić na stronie Wydawnictwa Czarne.

Wsparcie regularne na Patronite

Nawet niewielkie, ale regularne wsparcie jest dla nas kluczowe!

Wspieram regularnie

Wsparcie jednorazowe na Suppi

Jeśli nie możesz pozwolić sobie na regularne wsparcie.

Wspieram jednorazowo
Idź do oryginalnego materiału