Wybrane (wygrane) historie. Wyjątkowe rozmowy ze wrocławskimi i dolnośląskimi sportowcami i sportowczyniami znalazły się w książce i audiobooku!

wroclawskiportal.pl 1 tydzień temu

Z Alicją Więch – dziennikarką, sportowczynią, członkinią Zarządu Wojewódzkiego Zrzeszenia Sportowego Niepełnosprawnych Start rozmawia Olga Szelc

Jesteś pomysłodawczynią i autorką większości tekstów w książce „Wybrane (Wygrane) historie” opublikowanej przez WZSN Start. Skąd pomysł na taką właśnie publikację?

Pomysł adekwatnie był od zawsze. Kiedy trafiłam do Startu w roli zawodniczki, dowiedziałam się, z kim trenuję na ławce, kto wyciska obok (chodzi o dyscyplinę sportową – wyciskanie sztangi leżąc – przyp. redakcji). Kolega to jest mistrzem świata, koleżanka jest w procesie kwalifikacji do igrzysk paralimpijskich[1], a mój trener Ryszard Tomaszewski zdobył wszystko, co mógł zdobyć w sporcie, a przy okazji mogłam posłuchać o jego sportowej drodze i o innych sportowcach… Wtedy doszłam do wniosku, iż jest to niesamowite, ale jednocześnie zrobiło mi się przykro, iż gdybym się tego wszystkiego nie dowiedziała od samych zawodników i trenerów, to być może nie wiedziałabym tego w ogóle. I już wówczas – jako licealistka – pomyślałam, iż z tej wiedzy chcę zrobić dobry użytek. Pierwszy, najstarszy tekst, który znalazł się w książce, powstał już w roku 2013-2014, potem zbierałam następne, pracując jednocześnie w biurze Startu. Widziałam, iż tych historii jest dużo, bardzo dużo, iż one zasługują na zebranie i nadanie im jakiegoś kształtu, a ponieważ bardzo lubię pisać i zdaniem niektórych osób robię to nieźle, stwierdziłam, iż zajmę się tym na poważnie.

Książka składa się zarówno z tekstów archiwalnych, jak i współczesnych wywiadów. Jak wyglądała Twoja praca reporterska, dziennikarska przy tej publikacji? Poszukiwanie wspomnień, fotografii?

Często i otwarcie mówię o tym, iż ta książka to moje spełnione marzenie. Ale często tak bywa, iż spełnianie marzeń wygląda od kulis inaczej niż to, co sobie wyobrażasz.

Przede wszystkim – nie musiałam szukać i docierać do osób, miałam raczej odwrotną sytuację – co i kogo wybrać? Było to nie lada wyzwanie, bo wiedziałam, iż w ponad 70-letniej historii Startu jest mnóstwo osób, które w fantastyczny sposób go tworzyły, przeżyły też super rzeczy w sporcie. Kiedy się zdecydowałam, iż książka powstanie, głównym wyzwaniem było – jak ja to pomieszczę w jednej publikacji, która przecież musi mieć jakąś akceptowalną objętość. Wiedziałam, iż realizuję marzenie, ale to marzenie muszę spiąć w budżecie, harmonogramie i czasie. Musiałam podzielić też wszystko przez sekcje sportowe, które w tej chwili funkcjonują w Starcie, a jest ich 10. Praca nad książką toczyła się też równolegle z codziennością, mam pracę etatową, treningi, wcześniej w wyciskaniu sztangi leżąc, teraz we wspinaczce, co jest nowością sportową w moim życiu, ale bardzo świeżym i pięknym tematem. Musiałam więc to wszystko jakoś pogodzić i zmieścić w 24 godzinach. Dużo też było w tym pięknych doświadczeń. Książka się ukazała, choć to nie znaczy, iż to temat zamknięty. w tej chwili wciąż realizowane są działania postprodukcyjne, zaplanowane są kolejne spotkania z czytelniczkami i czytelnikami, rozsyłamy książkę do zainteresowanych instytucji, zaprzyjaźnionych organizacji pozarządowych.

Książka, o czym warto wspomnieć, jest rozsyłana bezpłatnie, a całość projektu została dofinansowana ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, otrzymanych z Urzędu Marszałkowskiego Województwa Dolnośląskiego. To nie jest – jak sama powiedziałaś – temat zamknięty, bo jest tu tak wiele ludzkich historii i tak wiele ciekawych wydarzeń, iż jest to rzeczywiście źródło, z którego można czerpać. Mamy tutaj zresztą tylko historię samego Startu, co oczywiście jest ważnym wątkiem, ale także sylwetki ludzi z krwi i kości, którzy mają problemy, sukcesy, na różnych etapach życia i w różnych epokach, ludzi, którzy przeżyli, cały czas aktywnie działając sportowo, zmianę ustrojową, musieli się odnaleźć w nowej rzeczywistości po 1989 roku, ale też i takie osoby, które sportem zajmują się współcześnie. Na ile to było trudne zbliżyć się do kolegów i koleżanek od nie tylko sportowej, ale właśnie tej prywatnej, intymnej strony?

Przede wszystkim było to dla mnie bardzo interesujące doświadczenie, szczególnie w kontekście funkcjonowania sportu osób z niepełnosprawnościami w PRL-u. Tej epoki zupełnie nie znam i rzecz jasna nie pamiętam. Znałam tylko urywki wspomnień. Było to więc wyzwanie, bo wiedziałam, iż będę też pytać o trudne rzeczy. Czasem musiałam poczekać chwilę na zgodę na rozmowy. Dla mnie było to coś nowego, nieoczywistego, bo tamte czasy, to są realia, które mi się w głowie nie mieszczą. Czułam też dużą odpowiedzialność, bo pytałam o rzeczy, o których niełatwo powiedzieć. A potem okazało się, iż było w tym wszystkim także dużo dobrych i budujących historii, nie tylko dla ówczesnych zawodników i trenerów, ale i dla osób z młodszych pokoleń, które mogą się tymi pierwszymi inspirować.

A czy było coś, co cię zaskoczyło albo utkwiło ci w pamięci?

Bardzo dużo rzeczy mnie zaskoczyło. Zaskakiwali mnie ludzie, ich wewnętrzne piękno, to, iż zapraszali mnie do swoich domów i otwierali się przede mną. Zaskakiwał mnie widok sportowych trofeów, mimo iż na co dzień w pracy mam z nimi do czynienia, ich ilość w przestrzeniach domowych i wyeksponowanie. To, iż moi rozmówcy udostępniali swoją prywatną przestrzeń i znajdowali dla mnie miejsce, robili mi herbatę, częstowali rogalikami i mówili: siadaj, teraz ci opowiem, jak to było. Zaskoczyło mnie kilka takich momentów, kiedy moi rozmówcy czy moje rozmówczynie mówili: nikomu jeszcze o tym nie opowiadałem, opowiadałam. Czułam więc, iż to jest ważny, bardzo istotny moment dla nich, ale i dla mnie. Zaskoczyło mnie też to, iż kilka osób nie chciało, nie mogło ze mną rozmawiać, mówiło: przepraszam, to jest za trudne, albo po prostu: jestem zadaniowcem, nie potrafię o tym, co robię, opowiadać. Dziękuję więc wszystkim rozmówcom i rozmówczyniom, nie tylko tym, którzy przyjęli moje zaproszenie, ale też tym, którzy powiedzieli wprost, iż to nie jest propozycja dla nich w tym momencie odpowiednia lub możliwa do zrealizowania.

Wydawało mi się, iż jeżeli ktoś jest sportowcem, medalistą, to zawsze będzie przebojowy i do przodu. A zobaczyłam dużo wrażliwości, delikatności, co nie wyklucza siły w innych dziedzinach. To było także ważne doświadczenie. Uwrażliwiło mnie to na to, iż ludzie mogą się pięknie różnić.

A jak ty trafiłaś do Startu Wrocław?

Do Startu trafiłam już dosyć późno, jak na warunki sportowe, bo jako nastolatka. Przyjechałam do Wrocławia do szkoły średniej przy ulicy Wejherowskiej – która zresztą często pojawia się w opowieściach w książce – trochę zmuszona przez system. To były trudne okoliczności, bo miałam na siebie całkiem inny plan. Chciałam uczyć się w Nysie w liceum ogólnokształcącym w klasie o profilu dziennikarskim. Bardzo czekałam na taką możliwość, bo wiedziałam, iż chciałabym podążać w tym kierunku. Niestety, okazało się wówczas, iż budynek liceum w Nysie nie jest przystosowany dla osób z niepełnosprawnościami, nie ma możliwości, aby stworzyć mi tam odpowiednie warunki, nie ma też możliwości dojazdu, a mieszkałam w małej miejscowości kilkanaście kilometrów od szkoły. Ta droga więc została dla mnie zamknięta. W czerwcu dostaliśmy informacje, iż zostaliśmy z niczym i coś trzeba było wymyślić. Moja mama zadzwoniła po pomoc do Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej i dostała kilka propozycji z namiarami na takie szkoły, które były dla mnie dostępne. Sprawdziliśmy i wybraliśmy Wrocław. Dopiero po jakimś czasie dowiedziałam się, iż przez ten proces najtrudniej przeszli moi rodzice, ale decyzja zapadła. A więc Wrocław. Spakowaliśmy samochód moich rodziców pod sufit i ruszyliśmy 1 września do szkoły – nie zgadzając się na to wszystko w gruncie rzeczy. Rozpoczęłam szkołę i mieszkanie w internacie. Przez rok jeszcze nie było mnie w Starcie, ponieważ pierwsza klasa liceum to był czas, w którym mocno się uczyłam i tylko to mnie interesowało. Ale trener Ryszard Tomaszewski prowadził już zajęcia wyciskania i moja przyjaciółka Magda chodziła na te treningi, po czym przychodziła do mnie codziennie i namawiała mnie, żeby spróbowała – od października do marca kolejnego roku. Pytała: kiedy będziesz gotowa? A ja wracałam ze szkoły, rzucałam plecak i mówiłam: nie dzisiaj, może jutro. Była jednak uparta, aż stwierdziłam, dobrze, pójdę raz. Zobaczymy, iż to nie jest dla mnie i temat będzie zamknięty.

I co? Zaiskrzyło od razu?

O ile między mną a trenerem tak, to między mną a dyscypliną nie od razu. Ryszard Tomaszewski to cudowny człowiek, dziś mogę z dumą powiedzieć, iż się przyjaźnimy.

Sam trening był ciężki i był to mój pierwszy kontakt z ciężarami. Magda jednak upierała się, iż nie mogę przyjść raz, bo to za mało, tylko muszę spróbować przez cały tydzień. Na trzecim treningu pierwszy raz dostałam sztangę. To był totalny zawrót głowy! Ponieważ miałam wtedy ogromne problemy techniczne i stwarzałam dla siebie zagrożenie, przy pierwszym próbach miałam asekurację 4 osób. Potem ten proces tak mnie wciągnął, iż zostałam na 13 lat, a w międzyczasie się pojawiła praca w Klubie Start. Ponieważ lubiłam sport, więc uznałam za uczciwe, iż po tym, jak coś od sportu dostałam, mogę też coś sportowi oddać. Pamiętam, jakby to było wczoraj: treningi, zawody, wyjazdy – pewnie ponad setka, głównie krajowe, nie sięgnęłam poziomu międzynarodowego. Ale nie mam niedosytu, bo trenowałam i rozmawiałam z fantastycznymi sportowcami i sportowczyniami, przebywałam i przebywam z nimi, pracuję – to daje mi ogromną satysfakcję.

Opowiesz o tym, co w książce? Choć trochę, aby czytelnicy i czytelniczki poczuli się zachęceni?

Książka podzielona jest na 10 głównych rozdziałów – odpowiadających 10 dyscyplinom sportowym w Starcie – to: podnoszenie ciężarów (wyciskanie sztangi leżąc), lekkoatletyka, piłka siatkowa na siedząco, pływanie, koszykówka na wózkach, tenis stołowy, kolarstwo (handbike), szachy, kajakarstwo, goalball, boccia. Są też rozmówcy niezwiązani z poszczególnymi dyscyplinami, ale mający ważne miejsce w historii naszego klubu.

Książkę otwiera podnoszenie ciężarów, bo nie jest dla nikogo ani tajemnicą ani zaskoczeniem, iż sztangę zawsze będę nosić w sercu i bardzo chciałam tak zacząć. W tym miejscu czytelnicy poznają dwóch wybitnych twórców dyscypliny, czyli po pierwsze trenera Jerzego Mysłakowskiego, który niestety już odszedł od nas. Trener Jerzy Mysłakowski tę właśnie dyscyplinę – podnoszenie ciężarów (wyciskanie sztangi leżąc) – w Polsce zbudował i przez wiele lat tworzył. Jestem wdzięczna, iż mimo trudnego momentu zdrowotnego zechciał się z mną podzielić historią swojej trenerskiej drogi i kariery, iż zdążyliśmy porozmawiać. Po drugie: trener Ryszard Tomaszewski, dla mnie najwybitniejszy zawodnik w tej dyscyplinie, fantastyczny człowiek, z którym zresztą mam przyjacielską relację, który mnie do tego sportu zaprosił, a potem bardzo dbał o to, abym z satysfakcją wytrwała w nim kilkanaście lat.

Kolejny rozdział opowiada o lekkoatletyce: tu spotykamy się z Barbarą Bedłą-Tomaszewską, która zabrała mnie w rozmowie także w realia PRL-u; z Pawłem Piotrowskim, najwybitniejszym przedstawicielem współczesnej lekkoatletyki, multimedalistą; Lucyną Kornobys, trzykrotną srebrną medalistką, również z 2024 roku z Paryża.

Pływanie: to największa i najbardziej medalowa dyscyplina w Starcie. Spotkamy w rozmowie Edytę Okoczuk-Bogucką, która przyjęła mnie w swoim domu, gdzie byłam całkowicie olśniona nie tylko rozmową z gospodynią, ale liczbą medali i pucharów, które tam zobaczyłam. Jest też perspektywa trenerska – rozmawiam z Wojciechem Seidlem.

Kolejny rozdział: siatkówka na siedząco, chyba najbardziej dynamicznie rozwijająca się dyscyplina w Starcie, mamy wszak mistrzów Polski, rozmawiałam z naszym prezesem Bożydarem Abadżijewem, nie tylko o siatkówce, ale także o tym, jak rozwija się Klub i jak to jest mądrze stać na czele takiej wspólnoty jak nasza. Rozmawiałam też z Andrzejem Majką o początkach tej dyscypliny.

Tenis stołowy – to wypowiedź duetu Daniel Staszak, Zuza Gaworska. Goaball – zawodnicy ojciec i syn – Marcin Lubczyk i Marek Lubczyk. Boccia, to całkiem nowa dyscyplina – tu rozmowa z trenerem Mirosławem Ficem.

Dalej szachy, królewska gra, której w Klubie mamy wybitnych przedstawicieli, a o której opowiadają Władysław Pojedziniec, Adam Świder. Kolarstwo, które reprezentuje Rafał Mikołajczyk, bardzo doceniam, iż znalazł czas na tę rozmowę. Koszykówka na wózkach – tu trenerka Grażyna Wolska-Schneider przypomniała taki kawałek historii po złocie z początku lat 2000. I jeszcze kajakarstwo z naszym mistrzem paralimpijskim z Rio de Janeiro Kubą Tokarzem oraz jego trenerką i partnerką Renatą Klekotko. Następnie Rafał Krajewski i jego triathlon na „trzydziestkę”. Pani Janina Trzeciak i jej perspektywa prowadzenia Klubu wielosekcyjnego na przestrzeni różnych czasów i różnych problemów. Jest tam też relacja z Gali 70-lecia istnienia naszego Klubu, trochę informacji o tym, skąd się wzięliśmy, jakie były początki. Na koniec wspaniałe osiągnięcia naszych zawodniczek i zawodników.

Teraz, gdy rozmawiamy, mam przed sobą papierową, klasyczną wersję, ale pozostało e-book i audiobook.

Spotkanie autorskie Alicji Więch

Dodam, iż audiobook jest dostępny, bo wszystkie zdjęcia zostały opatrzone audiodeskrypcją. Chciałam jeszcze dopytać o wspinaczkę, którą ostatnio się zajmujesz? Skąd się wzięła w Twoim życiu?

Przez przypadek, jak wszystko, co jest piękne. Ale – wbrew pozorom – wspinaczka ma wiele wspólnego z moim wcześniejszym podnoszeniem ciężarów. Trenowałam wyciskanie sztangi leżąc przez kilkanaście lat i to zawsze będzie dla mnie ważne. Jednak w pewnym momencie zorientowałam się, iż nie jestem w stanie fizycznie sprostać wymogom tych treningów, ale miałam też w sobie potrzebę, żeby one zawsze były dobre, jakościowe i prowadziły wyżej. Nie spełniało mnie to, iż zostajemy w pewnym miejscu i być może nie będziemy z niego w stanie nigdzie dalej ruszyć. Wiedziałam też, iż jeżeli powiem powiem pas, to chcę mieć jakąś alternatywę.

To była trudna decyzja, bo wyciskanie było moją wielką pasją i byłam tu u siebie, wśród przyjaciół. Ale sumie wspinaczka pojawiła się też dzięki Startowi, bo to dzięki niemu pewnego dnia wzięłam udział w wydarzeniu plenerowym, na którym była także ścianka wspinaczkowa. Postanowiłam spróbować, co było bardzo odważnym i dość karkołomnym przedsięwzięciem, choć byłam przekonana, iż dzięki wyciskaniu ciężarów zrobię tę ściankę w 2 minuty. Mniej więcej w połowie stwierdziłam, iż to trudniejsze niż mi się wydawało, ale już nie mogłam się wycofać. Poza tym publiczność zaczęła mocny doping. A więc weszłam na górę, do końca, w końcu reprezentowałam Start Wrocław. I tak to się zaczęło. Pojawiła się w moim życiu wspinaczka, a przede wszystkim Agata Agi Włodarczyk z Fundacji Imago, z którą w tej chwili trenuję.

A teraz wspinasz się na ściance?

A teraz wspinamy się na sztucznej ściance, ale też jeździmy w skały, w plener, co za każdym razem ogromnie mnie cieszy i zadziwia.

Wróćmy jeszcze do książki – jeżeli ktoś chciałby ją przeczytać, to gdzie może jej szukać?

Można wygodnie znaleźć ją na naszej stronie www. Ale przede wszystkim zachęcam, aby odwiedzić Start Wrocław przy ulicy Rakietowej 33. Można książkę dostać bezpłatnie, choćby z dedykacją, jeżeli ktoś będzie chciał, poznać naszą ofertę i choćby może potrenować? Zapraszamy.

Zachęcamy zatem – wybierzcie się na Rakietową 33! Dziękuję za rozmowę.

Książka Wybrane (Wygrane) historie” jest też dostępna w postaci pdf i audiobooka na stronie Startu: https://www.start.wroclaw.pl/start_wrocaw_-_wygrane_historie

[1] 6 lutego 2023 r. zarejestrowana została zmiana nazwy Polskiego Komitetu Para-

olimpijskiego na Polski Komitet Paralimpijski, a kilka miesięcy później dokonano niezbędnych

modyfikacji w ustawie o sporcie i innych aktach prawnych. Międzynarodowy Komitet Para-

olimpijski stał się w przepisach Międzynarodowym Komitetem Paralimpijskim, Polski Komitet

Paraolimpijski – Polskim Komitetem Paralimpijskim, a z odmieniany przez różne przypadki

wyraz „paraolimpijski” zmieniono na „paralimpijski”. (https://paralympic.org.pl/)

Idź do oryginalnego materiału