Już trzecią godzinę Kasia z Darkiem wyjaśniali sobie pewne sprawy. Darek skłaniał się ku rozwodowi, tym bardziej iż miał ku temu powód. Choć pobrali się jedenaście lat temu, dzieci nie mieli. Ale do rozwodu byli bliżej niż kiedykolwiek. Darek już wiedział, iż nic się nie da naprawić.
Kasia bardzo chciała dziecko, ale nie wychodziło. Za każdym razem, gdy powoli rozluźniała pięść i z nadzieją graniczącą z rozpaczą patrzyła na malutkie okienko na białym testerze, serce jej pękało.
Lekarz powtarzał:
– Trzeba wierzyć do końca.
Ale ona przestała wierzyć.
Po siedmiu latach małżeństwa Kasia z Darkiem coraz częściej się kłócili. Potrafili rozpocząć awanturę choćby o najdrobniejszy pretekst. W końcu wylewali na siebie całą nagromadzoną złość i ból, po czym milkli na długo.
Rozwód dojrzał.
Ostatnio coraz częściej milczeli, prawie na siebie nie patrzyli, cicho przemieszczając się po mieszkaniu. Wtedy właśnie Kasia postanowiła zdradzić męża.
– Mam już tego dość, Aniu skarżyła się przyjaciółce. Nie mogę na niego patrzeć, a on jakby w depresji. Milczy, wgapiony w laptop. Co to za życie?
– Kasia, na twoim miejscu po cichu znalazłabym sobie innego. A może choćby zaszłabyś w ciążę, jakbyś zmieniła faceta radziła Anna.
– Naprawdę tak się da? zdziwiła się Kasia.
– A kto to wie? Może i się da odparła beztrosko przyjaciółka. Ona nie miała się czym martwić miała córkę, choć z mężem zdążyła się rozwieść.
Kasia milczała, ale wewnątrz coś ją gryzło.
– No cóż Z Darkiem to tylko kłótnie. Chyba jak mu teraz powiem o rozwodzie, od razu się zgodzi.
– W skrócie, dziś wieczorem idziemy do kawiarni. Spotykam się z Wojtkiem, przyjdzie z kolegą, więc was poznamy. Trzeba wlać trochę koloru w twoje szare życie.
Tymi kolorami okazał się związek z Tomkiem. Kasia myślała, iż nie da rady zdradzić Darka choć była na niego zła. Ale okazało się to proste. Zakręciło się, zawirowało, choćby nie zauważyła, gdy życie stało się jaśniejsze i weselsze.
Zdradzała męża, wracała późno do domu, aż w końcu Darek nie wytrzymał.
– Kasia, odchodzę. Rozstańmy się jak dorośli ludzie. Cicho i spokojnie. Nie mamy co dzielić dzieci nie ma, mieszkanie jest twoje powiedział twardo i stanowczo. Zrozumiała, iż tę decyzję podjął już dawno.
Prawdę mówiąc, Darek odpowiadał jej również finansowo. Zarabiał przyzwoicie. Tomek, z którym się spotykała, coraz częściej polegał na niej, obiecując, iż lada dzień zdobędzie większą sumę. Umiał też pięknie opowiadać bajki, zwłaszcza gdy kobiety słuchały i wierzyły temu przystojnemu młodzikowi. Był czarujący i kochliwy.
– Poczekaj, Darku, porozmawiajmy jakoś nie chciała rozwodu.
– Nie, Kasia. Zdrady nie wybaczę.
– Zdrady? Skąd wziąłeś, iż cię zdradziłam? Była pewna, iż mąż siedzi w swoich programach w końcu informatyk, głowa zawsze zajęta pracą.
Nie wiedziała, iż powiedział mu o tym kolega Paweł, który nieraz widział jego żonę w kawiarni z innym. Zachowywała się dość wyraźnie. Trudno było nie zauważyć, gdy żona wracała czasem bardzo późno.
– Kasia, nie rób przedstawienia. Widzę, iż i w tym jesteś mistrzynią. Wiem wszystko. Zostawiam cię, wniosę o rozwód, żyj, jak chcesz. Nie będziesz się nudzić, jestem pewien, iż Anka ci w tym pomoże. Żona patrzyła na niego zaskoczona. Skąd to wszystko wiedział?
– Koniec, wychodzę. Wziął walizkę i torbę, spakowane jeszcze wcześniej, gdy długo jej nie było, i wyszedł z mieszkania, zostawiając klucze na komodzie.
Rzucił bagaż do bagażnika i ruszył przed siebie.
Na wieś, w głuszę
– No, nie wyszło. Bywa. Nic się nie stanie. Przeżyję, i tak już mam dość myślał Darek, wpatrując się w drogę. Pojadę na wieś, zrobię remont w domu. Ciekawe, iż go nie sprzedałem, a przecież byli kupcy. Chyba przeczuwałem, iż sam będę go potrzebował. Za wcześnie odeszli, rodzice Doprowadzę dom do porządku, będę jeździł na ryby, zbierał grzyby, może choćby kurki sprawię. Co mi tam młody, wolny, w sam raz wiek trzydzieści trzy lata. No, wiek Chrystusa uśmiechnął się. Zobaczymy, co będzie. Dobrze, iż przeszedłem na zdalną pracę, więc z robotą nie ma problemu.
Droga na wieś nie była krótka około dwóch godzin jazdy samochodem. Przerwał rozmyślania o wiejskiej przyszłości, gdy zorientował się, iż jest głodny. Zjechał z głównej trasy na polną drogę prowadzącą do jakiejś wioski. Zatrzymał się przed małym sklepikiem.
Wysiadł z auta, rozejrzał się i zauważył dwie koty wpatrujące się w niego uważnie.
– Aha, głodne, co?
W sklepie poszukał czegoś do jedzenia. Zwrócił uwagę na apetyczne pączki, które pachniały tak kusząco, iż nie mógł się oprzeć.
– Poproszę trzy pączki, parę parówek i sok zapłacił, odgryzł kawałek pączka i wyszedł.
Wcześniej pokroił parówki i położył na schodkach. Koty natychmiast podbiegły. Jadł pączki z apetytem, gdy nagle zauważył małego kociaka. Siedział z boku, nie podchodząc do reszty.
– Boi się, czy co? pomyślał Darek. Strasznie malutki.
Szaro-pręgowany kotek z zielonymi oczami siedział w miejscu, opuszczając główkę. Był wygłodzony, chudy, ale dzięki puszystemu futerku nie wyglądał na takiego szkielecika. Pewnie pobiegłby za każdym przechodzącym, ale nie mógł się ruszyć.
Żeby przyjrzeć mu się bliżej, Darek podszedł, a potem stanął jak wryty.
– O rany! Toż to żywy Puszek! wykrzyknął zdumiony. Identyczny jak kot mojej babci. Ta sama mordka, te same zielone oczy.
U babci Darka żył kot Puszek mądry i rozumiejący wszystko. Babcia ciągle z nim rozmawiała, a on słuchał uważnie. Uwielbiał ją, spał u jej stóp, chodził za nią krok w krok i patrzył w oczy