„Wujku, wróć do domu wcześniej” – powiedziała mała żebraczka. Posłuchał ją i zastał żonę w… nietypowej sytuacji.

newsempire24.com 3 tygodni temu

Wujciu, wróć do domu wcześniej powiedziała mała żebraczka. Posłuchał i zastał żonę w interesującej sytuacji.
Igor siedział w swoim gabinecie, pogrążony w ciężkiej, niemal fizycznie odczuwalnej ciszy. Wydawało się, iż choćby zegar na ścianie bał się odmierzać czas jego wskazówki zastygły, jakby nie śmiały zakłócić milczącej żałoby wiszącej w powietrzu. Wpatrywał się w jeden punkt, w róg drogiego, ciemnego biurka, ale nic nie widział. Jego wzrok był skierowany do wewnątrz tam, gdzie bolała dusza, dręczona wyrzutami i myślami o domu, o sypialni, gdzie, jak mu się zdawało, powoli gasła jego żona Krystyna.
W drzwiach lekko zapukano. Nie głośno, nie natarczywie tak, jakby ktoś bał się zakłócić jego samotność. W progu stanęła Olga, jego zastępczyni i, jak czuł, jedyny powód, dla którego jeszcze nie oszalał. Weszła, a gabinet jakby wypełnił się światłem. Ale na jej twarzy nie było zwykłego ciepłego uśmiechu. Podeszła do biurka i w milczeniu położyła przed nim złożony arkusz papieru. Wypełnione wypowiedzenie.
Olu, co to? głos Igora załamał się, przechodząc w chrypę. Coś w nim pękło.
Tak będzie lepiej, Igor. Dla wszystkich odparła cicho, nie podnosząc wzroku. Znalazłam już pracę. W innym mieście.
Ból, tępy i ostry jednocześnie, przeszył go. Zerwał się, obszedł biurko i chwycił ją za dłonie. Były zimne jak wiatr, który hula przez szpary w starych oknach.
Nie odchodź. Proszę wyszeptał jak modlitwę.
Nie mogę zostać. Ty jesteś jej potrzebny w jej głosie dźwięczały niewylane łzy. Musisz być przy niej.
To moja wina! niemal krzyknął Igor, jego głos się załamał. To przeze mnie zachorowała! Mój grzech, mój romans z tobą ją zabija!
Przestań Olga wreszcie na niego spojrzała, a w jej oczach zobaczył tę samą ból. Nie jesteś winny. Niczemu. Puść siebie.
Ale on nie mógł. W głowie miotały się obrazy przeszłości, jakby pamięć celowo rzucała wspomnienia, by ranić głębiej. Ich małżeństwo z Krystyną było aranżowane przez rodziców, którzy uważali, iż dzieci powinny podążać za tradycją i korzystnymi układami. Pamiętał jej chłód, niemal obrzydzenie na jego próby zbliżenia, jej wieczne niezadowolenie. Nie chciała dzieci, nazywając je balastem i końcem figury. Jej światem były przyjęcia, drogie suknie i blask cudzych diamentów, w których chciała błyszczeć najjaśniej. A on był tylko portfelem i elementem statusu.
A potem w jego życiu pojawiła się Olga. I po raz pierwszy zrozumiał, czym jest ciepło, troska i miłość. Nie żądała niczego w zamian. Po prostu była przy nim. Wspierała. Słuchała. Przytulała. Całowała tak, jakby znała każdą jego myśl. Ostatnie wspomnienie było najbardziej bolesne. Postanowił być uczciwy do końca poszedł do Krystyny prosić o rozwód. Chciał powiedzieć prawdę o swoich uczuciach do Olgi. W odpowiedzi dostał nie tylko histerię. To był spektakl. Krzyczała, tłukła naczynia, a potem złapała się za serce i padła na dywan. Od tamtego dnia zachorowała na tajemniczą dolegliwość, której nie potrafił zdiagnozować żaden lekarz.
Powroty do domu stały się torturą. Mroczna, przygniatająca atmosfera uderzała już przy wejściu. Krystyna leżała w swoim pokoju, otoczona poduszkami, i witała go słabym, ale pełnym wyrzutu głosem:
Znowu tak późno Zupełnie cię nie obchodzę. A ja może do rana nie dożyję.
Igor połykał ślinę i siadał w fotelu przy jej łóżku, czując, jak poczucie winy zżera go od środka. Był gotów na wszystko, byle tylko przeżyła, by mógł odkupić swój grzech. Dlatego, gdy oznajmiła, iż znalazła prominentnego lekarza, który może jej pomóc, bez sprzeciwu się zgodził. Drogocenny profesor z wypielęgnowanymi dłońmi i zadowolonym uśmiechem przyjeżdżał dwa razy dziennie, robił jakieś zastrzyki i wystawiał Igorowi horrendalne rachunki. Igor płacił, nie zadając pytań.
Tego wieczoru podjechał pod kutą bramę swojego domu i zgasił silnik. Nie mógł zmusić się, by wysiąść. Jeszcze choć pięć minut. Pięć minut ciszy przed powrotem do piekła pełnego wyrzutów, westchnień i zapachu leków.
Zastukano w boczną szybę. Przy samochodzie stała drobna, dziesięcioletnia dziewczynka w wytartej kurtce. W rękach trzymała wiadro z mętną wodą i szmatę. Widział ją już kilka razy w tej okolicy kręciła się przy ulicy, proponując kierowcom mycie reflektorów.
Wujciu, umyć reflektory? zapytała donośnie.
Igor skinął głową, wyjął z kieszeni banknot o wiele większy, niż warta była ta usługa, i podał jej. Dziewczynka gwałtownie przetarła szyby, złapała pieniądze i już miała uciec, gdy nagle się odwróciła.
A pan za późno przyjeżdża wypaliła. Spróbuj przyjechać wcześniej.
I zanim zdążył odpowiedzieć, zniknęła w ciemności. Igor został w samochodzie, kompletnie zdezorientowany. Co to za dziwne słowa?
Ranek zaczął się jak zwykle. Krystyna przywitała go jękiem i nową porcją wyrzutów:
Nie dotykaj mnie odsunęła rękę, gdy próbował poprawić jej poduszkę. Niedługo przyjdzie opiekunka, ona wszystko zrobi. Jedź do swojej pracy, skoro jest ci ważniejsza od umierającej żony.
Igor z ulgą wymknął się z domu. W pracy nie było lepiej. W południe, wyglądając przez okno swojego gabinetu, zobaczył to, czego najbardziej się bał. Olga szła do swojego samochodu, niosąc karton z rzeczami. Włożyła go na tylną kanapę, usiadła za kierownicą i odjechała. Na zawsze.
Fala rozpaczy zmieszanej ze ślepą złością na samego siebie i na tę niesprawiedliwą rzeczywistość zalała go całego. Stracił ją. Sam ją oddał, wymienił na poczucie winy wobec kobiety, której nigdy nie kochał. Usiadł w fotelu i zakrył twarz dłońmi. To koniec.
W tym chaosie myśli nagle, jak błysk, przemknął obraz dziewczynki i jej dziwne słowa: *SpróbujIgor i Olga wymienili spojrzenia pełne wzajemnego zrozumienia, a w ich sercach zagościła pewność, iż teraz, po wszystkich burzach, czeka ich już tylko spokojne, wspólne życie.

Idź do oryginalnego materiału