Jak w różny sposób poruszać i prowokować?
Pochłonięty ostatnimi czasy sztuką azjatycką, skręcając zwłaszcza w stronę Japonii postanowiłem dzielić się swoimi topowymi pozycjami w pobocznym cyklu. W każdym z tekstów będę poświęcać czas albumom o konkretnej tematyce, w moim subiektywnym przekonaniu posiadającymi jakiś wspólny mianownik.
Na pierwszy rzut wezmę szokowanie. Jest na współczesnym rynku już zdecydowanie tak wiele prowokacji, iż ciężko w jakiś sposób zostać poruszonym. Opisywane przeze mnie krążki dały jednak radę. Każdy z nich w zupełnie inny sposób sprawił, iż zapamiętam je na długo. Oto pięć japońskich albumów wywierających w moim przekonaniu szok czy też po prostu ciekawych poprzez swoją niecodzienność.
DJ 光光光 [DJ Pica Pica Pica] – Planetary Natural Love Gas Webbin’ 199999
Dadaistyczne podejście do tworzenia, współprace z awangardowymi twórcami, jak choćby John Zorn (Naked City), ekstremalne, a może wręcz ekstremalnie dziwaczne koncerty – to tylko kilka zalet opisywanego bohatera. A mowa o nikim innym jak Yamatsuka Eye, artyście niezwykle osobliwym, obierającym za cel dekonstrukcję form zarówno dźwiękowych, jak i wizualnych. Mimo iż artysta w ramkach elektroniki absolutnie nigdy się nie zamykał, to właśnie ona stała się kluczowym narzędziem dla jego eksperymentów. A chyba największym, najbardziej precyzyjnym w jej kierunku ukłonem jest mixtape „Planetary Natural Love Gas Webbin’ 199999”, wydany pod pseudonimem DJ 光光光.
Co tu dużo mówić, zaprezentowany DJ mix to chaos, w najbardziej szalonym wydaniu jakie moglibyśmy sobie wyobrazić. Na jednej setliście znajdziemy chociażby fragmenty z twórczości Philipa Glassa, Billa Laswella czy wielu innych awangardowych twórców, zmieszanych z noise’owymi eksperymentami i wrzaskami Eye. Absolutne piekło dla bębenków usznych.
Kikuo (きくお) – きくおミク2 (Kikuo Miku 2)
Kikuo to artysta z grona na tyle przesłodzonego, iż najłatwiej przy tym wyborze będzie o ostracyzm. Producent działa wokół charakterystycznego nurtu twórczego, posługującego się vocaloidami z dosyć przekoloryzowanym, bajkowym akcentem wizualnym na swoich okładkach. Jednak co w jego twórczości najbardziej kontrastujące to sama tematyka utworów, bo mimo iż kompozycje śpiewane są przez delikatny, robotyczny głosik to traktują o tematach drastycznych, jak samobójstwo, depresja, czy wszelkiego rodzaju dewiacje. Jednocześnie warstwa muzyczna mieszająca ze sobą spójnie szeroko rozumianą elektronikę, jazz, czy wonky wpływa na całościowo niezwykle groteskowy odbiór.
井内賢吾 [Kengo Iuchi] – 鬱 (Utsu)
W przypadku tego wyboru już nie drażnienie słuchacza, ani prowokacyjne zabiegi wizualno dźwiękowe, a po prostu nieziemskie przytłoczenie. I ono po wysłuchaniu krążka jeszcze na długo pozostaje. Kengo Iuchi to artysta w swojej twórczości umiejętnie mieszający dwa światy: folk i noise. A opowieści, które snuje to okrutna dawka nihilizmu, którą jednakowoż warto przeżyć razem z narratorem, bo w tych zamglonych, melancholijnych opowieściach kryje się wiele wrażliwości.
Maldoror – She
Akita i Patton to nazwiska, których raczej nikomu jakkolwiek w muzyce siedzącemu przedstawiać nie trzeba. Pierwszy z nich działający głównie pod pseudonimem Merzbow, japoński najbardziej rozpoznawalny artysta noise’owy nigdy nie zamykał się jedynie na solowe projekty, a duet z tak enigmatycznym wokalistą jak Patton do świata hałasu producenta wnosi jeszcze więcej zamętu i po prostu dziwaczności.
Keiji Haino & Boris – black: implication flooding
Drone’owe ściany, doom metalowe tempo i brzmiące niczym rozrywanie krtani wrzaski. Niby to nie jest nic, czego na scenie eksperymentalnej jakiegokolwiek rejonu nie uświadczylibyśmy już X razy. Jednak przez współpracę dwóch japońskich ikon przemawia aż zbyt wyraźna autentyczność i niesamowicie realne obcowanie ze światem jaki ich dźwięki nam serwują.
Boris czyli japońskie ikony doom metalu, drone’u czy sludge metalu, niezwykle często zmieniający w swojej karierze tropy brzmieniowe od niskostrojonych gitarowych klepań po drone czy dark ambient spod znaku Sunn O))) (z którymi z resztą szerszą współpracę zespół podejmował).
Keiji Haino – absolutna ikona i wizjoner japońskiej muzyki improwizowanej i eksperymentalnej mający na koncie setki niecodziennych współprac (choćby Faust, Jim O’Rourke czy wcześniej opisywany Yamatsuka Eye).
Dwa wyżej opisane ogniwa albumu razem tworzą wyjątkowo niepokojącą i wybuchową mieszankę mroku, autodestrukcji i swobody artystycznej, która niejednego wykończy jeszcze przed odsłuchaniem całości.