Wszystkie grzechy 3 sezonu “Wiedźmina”. Dlaczego jest tak średnio, skoro mogło być tak dobrze?

nowemedium.pl 1 rok temu
fot. YouTube / Netflix

Na ten sezon czekaliśmy z wielu powodów. Netflix skompromitował serię tragicznym drugim sezonem serialu, dowiedzieliśmy się, iż Henry Cavill odejdzie wraz z zakończeniem trzeciego sezonu, a sami twórcy zapowiedzieli zwrot w stronę książek.

To sprawiło, iż było na czekać, a fani byli bardzo chętni na zweryfikowanie przedpremierowych zapowiedzi. Przed Netflixem było trudne, a zarazem łatwe zadanie. Z jednej strony przebicie drugiego sezonu nie należy do największych wyczynów, wszak poprzeczka była zawieszona niesamowicie nisko. Trudniejsze było jednak ponowne przyciągnięcie najwierniejszych fanów po kiepskich dwóch sezonach.

Czy ta sztuka się udała? Nie do końca. Na pewno z czystym sumieniem możemy stwierdzić, iż ten sezon jest lepszy od drugiego. Nie da się jednak ukryć wrażenia, iż potencjał jest o wiele większy, niż to, co zobaczyliśmy na Netflixie.

Przyjrzyjmy się dokładnie temu, dlaczego jest tak średnio, skoro mogło być tak dobrze?

Jak zwykle scenariusz…

Oglądając pierwszą połowę trzeciego sezonu “Wiedźmina” wielokrotnie w mojej głowie pojawiały się porównania do “Rodu Smoka”. Obydwa tytuły w założeniach są bardzo podobne, ale wystarczy obejrzenie paru odcinków obydwu serii, aby dostrzec ile je różni.

W “Wiedźminie” ponownie kuleje scenariusz. Nie jest tak źle, jak było ostatnio, ale do stwierdzenia, iż jest on dobry sporo brakuje. Najbardziej w oczy rzucają się przede wszystkim płytkie dialogi i konstrukcja świata. Sceny, w których Yennefer rozmawia z Tissaią brzmią niepoważnie i próżno szukać w nich jakiejkolwiek relacji obydwu bohaterek.

Zobacz też: Polka wystąpi w 3 sezonie “Wiedźmina”! Zobaczcie Michalinę Olszańską jako czarodziejkę

To jednak nie jedyna rzecz. Trzeci sezon moglibyśmy bezsprzecznie nazwać “speedrunem“. Akcja pomimo tego, iż dzieje się gwałtownie nie jest ani trochę angażująca i dynamiczna. Ba, wygląda to bardziej jakby ktoś wziął do ręki o wiele bardziej rozbudowany skrypt i poobcinał go tak, aby wyszło z tego 5 odcinków.

W pierwszej połowie trzeciego sezonu brakuje jakiejkolwiek konsekwencji względem świata przestawionego. Bohaterowie w ciągu dnia lądują w innym zakątku Królestw Północy, a nazwy takie jak Kaedwen, Gors Velen, czy Temeria są dla widza nieznającego książki jedynie pustymi określeniami.

Co w takim razie wyszło dobrze?

Do jednej rzeczy nie mamy prawa się przyczepić i chodzi tutaj o sceny walki. Naprawdę, oglądanie Henry’ego Cavilla tańczącego z ostrzem w ręku jest niesamowicie satysfakcjonujące, a same choreografie robią wrażenie.

Na tym jednak koniec elementów, które moglibyśmy w całości pochwalić. Pozostaje się cieszyć, iż twórcy porzucili sporą część wątków z drugiego sezonu (które rzekomo były niezbędne dla dalszej historii) na rzecz rozwiązań z książki. I tak, najlepszym fragmentem sezonu jest bal na Thanedd. To dobrze pokazuje, iż mając za sobą oparcie w książce da się nie zepsuć najlepszych momentów sagi. Finałowy bal jest tego najlepszym przykładem.

Nie będę ukrywał, iż znając możliwości twórców “Wiedźmina” jestem zadowolony z tego, jak wyszedł trzeci sezon. Ubolewam jednak, iż produkcją nie zajęli się inni ludzie, z zupełnie innym spojrzeniem na świat Andrzeja Sapkowskiego. W serialu widzimy, iż twórcy przeczytali książki, ale absolutnie nic z nich nie zrozumieli.

Idź do oryginalnego materiału