Netflix znów postawił na sprawdzoną formułę, czyli zrobił kryminał na podstawie książki Harlana Cobena w polskim wydaniu. Po sukcesie "W głębi lasu" i "Zachowaj spokój" przyszedł czas na "Tylko jedno spojrzenie". Czy warto dać szansę tej produkcji?
Gwiazdy polskiego kina w thrillerze Cobena
Maria Dębska, Cezary Łukaszewicz i Piotr Stramowski - to tylko niektóre nazwiska, które pojawiają się w obsadzie. Na premierze w Warszawie pojawił się choćby sam Harlan Coben, co świadczy o randze projektu.
O czym jest serial?
Historia rozpoczyna się niepozornie. Greta (grana przez Marię Dębską) przypadkowo znajduje fotografię swojego męża Jacka w towarzystwie nieznanych osób. To, co początkowo wydaje się błahostką, uruchamia lawinę wydarzeń. Kobieta zostaje wciągnięta w sieć tajemnic i kłamstw, które zmuszają ją do przewartościowania wszystkiego, w co dotychczas wierzyła.
Serial zbiera skrajne opinie. Część widzów zachwyca się wartką akcją i nieoczekiwanymi zwrotami fabularnymi. Inni zarzucają produkcji przewidywalność i zbyt zawiłe wątki. Krytycy są podzieleni - jedni chwalą rozrywkowy charakter serialu, drudzy punktują słabości scenariusza i dialogi.
Dlaczego warto obejrzeć?
"Tylko jedno spojrzenie" to sześć odcinków wypełnionych intrygą i tajemnicą. Serial idealnie nadaje się na weekendowy maraton. choćby jeżeli nie jest to najlepsza adaptacja Cobena, warto wyrobić sobie własne zdanie. W końcu nie bez powodu produkcja w jeden dzień stała się najpopularniejszym tytułem na polskim Netflixie.
Serial łączy elementy klasycznego thrillera z rodzimymi akcentami. Polscy twórcy po raz kolejny zmierzyli się z prozą Cobena, dodając lokalny koloryt do uniwersalnej historii o tajemnicach i zdradzie. Świetne zdjęcia i klimatyczna muzyka tworzą odpowiedni nastrój dla rozgrywającej się intrygi.