O tym, jaką rolę życzliwość odgrywa w sztuce, z Barbarą Stańko-Jurczyńską, artystką wyróżnioną przez NN6T w tegorocznej edycji konkursu im. Marii Dokowicz, rozmawia Bogna Świątkowska
Gratuluję wyróżnienia przyznanego przez naszą redakcję w konkursie imienia Marii Dokowicz – to konkurs, który honoruje najlepsze i najciekawsze prace magisterskie powstające na polskich uczelniach artystycznych. Ujęło nas to, iż w pracy Plan dożynek doskonałych odwołałaś się do koncepcji rzeźby społecznej, terminu wprowadzonego przez Josepha Beuysa. Wykorzystałaś tę ideę, angażując społeczność do stworzenia dzieła bazującego na tradycyjnych, wspólnotowych czynnościach, zakorzenionych w lokalnej kulturze. Sięgnęłaś po materiały naturalne, które wpisują się w ideę zrównoważonego tworzenia i podkreślają związek sztuki z otaczającym światem. Który z tych elementów jest tu najistotniejszy?
Najważniejsze było podjęcie działania ze społecznością. Nie z jakąkolwiek społecznością, ale tą, z której pochodzę, która jest mi bliska. Dyplom traktuję jako swoiste żniwa – tak jak podczas dożynek świętuje się zbiór owoców całorocznej pracy, tak i ja chciałam, by ten moment stał się podsumowaniem całego wysiłku. Chciałam jednak podejść do tego szerzej: podzielić się przywilejem, który otrzymałam – możliwością studiowania, zaistnienia, pokazania siebie – i przekazać społeczności, z której pochodzę, część tej widoczności.
To istotne, bo ta społeczność często nie ma dostępu do dużych ośrodków miejskich, do „wielkiej” kultury. Nasze życie bywa ograniczone także przez brak odpowiedniej infrastruktury i wykluczenie komunikacyjne. Zależało mi więc na tym, żeby pokazać naszą kulturę, która, jak uważam, jest absolutnie wyjątkowa. Żyjemy w malutkiej miejscowości Dzierzgoń na Pomorzu, niedaleko Sztumu i Malborka na tzw. Ziemiach Odzyskanych, a to oznacza, iż nasza tożsamość to miks różnych wpływów i tradycji. Ta przestrzeń daje nam jedyną w swoim rodzaju możliwość budowania swojej tożsamości na nowo. najważniejsze dla mnie było to, iż dyplom powstawał właśnie w mojej rodzinnej przestrzeni. To doświadczenie, zarówno artystyczne, jak i osobiste, było dla mnie bardzo cenne.
Barbara Stańko-Jurczyńska Plan dożynek doskonałych, 2024, dzięki uprzejmości artystki
Porozmawiajmy o przymiotniku, który pojawia się w tytule. Dlaczego „doskonałe”?
Koncepcja doskonałości wzięła się z innej mojej pracy, która powstała jeszcze podczas studiów: Plan projektu doskonałego. Była to odpowiedź na moją frustrację, gdy nie mogłam znaleźć pomysłu na projekt spełniający moje oczekiwania. W końcu zebrałam wszystkie swoje niezrealizowane koncepcje, uformowałam je w kulę – prostą, czystą formę, którą uznałam za symbolicznie doskonałą. To doświadczenie wróciło do mnie, kiedy pracowałam nad Planem dożynek doskonałych. Tym razem jednak chciałam wskazać, iż doskonałość można odnaleźć nie w perfekcyjnej formie, ale we wspólnocie, w działaniach wykonywanych razem z innymi.
Razem z uczestnikami projektu postanowiliśmy, może nieco odważnie, zasugerować, iż prawdziwa doskonałość tkwi we współpracy, a nie w rywalizacji. Wspólne działanie, wzajemne wsparcie i budowanie relacji stały się dla nas synonimem doskonałości. Inspiracją do tej zmiany myślenia była lektura książki Przetrwają najżyczliwsi. Jej autorzy, Brian Hare i Vanessa Woods, dowodzą, iż przetrwają niekoniecznie najsilniejsi, ale ci, którzy są najbardziej otwarci na innych. To właśnie ta idea – życzliwości, wspólnotowości i współpracy – odzwierciedla się w koncepcji dożynek.
Twojej pracy dyplomowej towarzyszy część teoretyczna, w której poruszasz między innymi temat konkursów i rywalizacji. Analizujesz je, skupiając się na kwestiach istotnych dla środowiska artystycznego. Spotykamy się poniekąd dzięki konkursowi. Niedawno brałam udział w debacie o konkursach towarzyszącej konkursowi „Rybie Oko”, organizowanemu przez Bałtycką Galerię Sztuki Współczesnej w Słupsku. Temat wzbudza wiele emocji, bo rzeczywiście konkursy w świecie sztuki mają swoje problemy i wyzwania. Jak ty postrzegasz tę kwestię?
Temat ten od dawna mnie fascynuje – a szczególnie to, jak konkursy wzmacniają mechanizmy rywalizacji i indywidualizmu. W pracy dyplomowej starałam się naruszyć tę strukturę, proponując inne podejście. Chciałam pokazać, iż przestrzeń sztuki nie musi być areną olimpiady, gdzie liczy się tylko bycie najlepszym, najszybszym czy tym, kto sięga najwyżej. Sztuka ma potencjał, by działać inaczej – by być przestrzenią współpracy i wzajemnego wsparcia. Moje podejście opiera się na przekonaniu, iż konkursy wcale nie muszą kończyć się wskazaniem „zwycięzcy”. Sztuka jest przecież z natury subiektywna, a decyzje jury zawsze wynikają z konkretnego kontekstu – preferencji i spojrzenia danej grupy osób. Dlatego trudno mówić o obiektywnej „najlepszości” w tej dziedzinie. Szukałam w mojej pracy odpowiedzi na pytanie, czy można spojrzeć na konkursy inaczej, rezygnując z myślenia o sztuce w kategoriach rywalizacji.
Piszesz również o rzeźbie kolaboratywnej realizowanej w przestrzeni polskiej wsi. Pokazujesz przykłady działań artystycznych podejmowanych na wsiach – zarówno współczesnych, jak i historycznych. Obecnie, w czasach ożywionego zainteresowania historią ludową, tematy te zyskują uwagę. Jakie mają znaczenie dla ciebie?
Chciałam nie tylko zrozumieć ich charakter i potencjał, ale także wyciągnąć wnioski z błędów popełnionych w przeszłości – było to dla mnie kluczowe. kooperacja z lokalną społecznością wiąże się z odpowiedzialnością – trzeba pamiętać o podmiotowości osób, z którymi się pracuje, i traktować je jako pełnoprawnych współtwórców. W moim projekcie zależało mi na tym, by na każdym etapie podkreślać współautorstwo uczestniczących osób, choć z powodów formalnych to moje nazwisko musiało zostać wyszczególnione w konkursie. Dla mnie jednak było jasne, iż to jest nasza wspólna praca.
Chciałam odejść od stereotypowej „cepeliowskiej” kultury, która bywa narzucana z zewnątrz, i zobaczyć, co w sztuce tworzonej na wsi i o wsi było najistotniejsze – ile w tym było tego, co sami mieszkańcy wsi chcą wytwarzać. Na przykład na Ziemiach Odzyskanych, o których opowiadam w swojej pracy, nie mamy jednolitego wzorca tradycji. Możemy go dopiero tworzyć, pisząc na nowo własne historie. To daje ogromną swobodę, ale też wiąże się z odpowiedzialnością, by tworzyć autentycznie – zgodnie z tym, co lokalne społeczności uważają za ważne, choćby jeżeli bywa to „przaśne” czy niedoskonałe.
Pochodzę z małego miasteczka, które – choć formalnie nie jest wsią – jest mocno zakorzenione w kulturze wiejskiej. Tu dożynki zawsze były jednym z najważniejszych świąt. Wszyscy w nich uczestniczą, ale mało kto wie, jak powstają dożynkowe wieńce czy jak wygląda proces ich tworzenia. Tym bardziej zależało mi, by wraz z uczestniczkami projektu – głównie kobietami z kół gospodyń wiejskich – przywrócić te tradycje.
Barbara Stańko-Jurczyńska Plan dożynek doskonałych, 2024, dzięki uprzejmości artystki
Jak powstaje taki wieniec dożynkowy? Czy wyplatanie jest trudne?
To bardzo czasochłonne i wymagające fizycznie zajęcie, ale również, jak się okazało, pełne pięknych momentów. Dla mnie najbardziej poruszającym aspektem tworzenia wieńców był element wspólnotowy. Rozmawiając z gospodyniami, słyszałam wielokrotnie, iż dla nich największe znaczenie ma samo spotkanie – wspólne zbieranie materiałów, plecenie i przygotowywanie dekoracji. Oczywiście finałem są dożynki, a często także konkursy, które czasem kończą się sukcesem, a czasem rozczarowaniem. Jednak najważniejsze jest samo to, iż mogą się spotkać i współpracować. Bo te spotkania mają też wymiar emancypacyjny. Każda kobieta ma swoją rolę – nie wszystkie muszą wyplatać. Równie ważna jest ta, która robi kawę, nalewa wino, udostępnia przestrzeń czy po prostu przynosi śmiech i plotki. To właśnie codzienne relacje tworzą tę społeczność i nadają jej siłę. I w tym właśnie tkwi piękno tego procesu: w byciu razem, we współpracy i we wspólnym tworzeniu.
Muszę przyznać, iż choć wielokrotnie wspominałaś, iż to praca zespołowa, wciąż łapię się na tym, iż pytam głównie o twoje motywacje.
Tak, ja też się na tym łapię – to schemat, w którym funkcjonujemy, zwłaszcza na studiach, gdzie często mówimy o swoich indywidualnych osiągnięciach. Jednocześnie staram się podkreślać, iż to wspólna praca. Chociaż z drugiej strony mogę mówić „mój wieniec” tak samo, jak Mariola czy Sylwia, które pomagały mi go tworzyć – one również mówią „mój wieniec”. To interesujący paradoks, bo czasami naturalnie przechodzimy między „moja praca” a „nasza praca”, w zależności od kontekstu.
Pisemną pracę teoretyczną będącą częścią dyplomu kończy zestawienie słów najczęściej pojawiających się w tekście. Na pierwszym miejscu znalazła się „społeczność”, użyta 120 razy. Kolejne to „współpraca” – 32 razy, „kolaboratywna” – 28 razy, „praca” – 20 razy, „przetrwanie” – 18 razy, „kolektyw” – 12 razy oraz „życzliwość” – 13 razy. To ostatnie słowo pojawia się też w jednej z twoich prac, która stawia pytanie: „Czy życzliwość pozwala przetrwać sztuce?”. Skąd ono się wzięło?
To pytanie narodziło się podczas naszych rozmów i wspólnych refleksji na temat tego, co powinno znaleźć się na witaczu. zwykle witacz to forma stricte rzeźbiarska – tradycyjnie może przedstawiać zwierzę lub nazwę miejscowości, często wyplataną ze słomy. Tym razem jednak postanowiłyśmy podejść do tego tematu inaczej. Z dziewczynami uznałyśmy, iż fajnie byłoby puścić oko do odbiorców, wprowadzając element charakterystyczny dla współczesnej sztuki, jednocześnie bazując na tradycyjnych technikach wykorzystywanych przy tworzeniu witaczy. W efekcie powstał projekt, w którym pytanie: „Czy życzliwość pozwala przetrwać sztuce?” zostało wykonane ozdobnym, szeryfowym liternictwem, zupełnie nietypowym dla przestrzeni wiejskiej. W ten sposób celowo połączyłyśmy dwa różne światy.
Inspiracją do sformułowania tego pytania była wspomniana już książka Przetrwają najżyczliwsi, którą pokazałam dziewczynom. Podczas rozmów zauważyłyśmy, iż idea życzliwości idealnie odzwierciedla życie na wsi – dożynki czy zbiory to efekt kolektywnej pracy ludzkich rąk, niczego nie robi się tam w pojedynkę. Chciałyśmy podkreślić ten aspekt i jednocześnie przekierować tę refleksję na świat sztuki – czy tam również życzliwość odgrywa rolę? Początkowo pytanie miało brzmieć: „Czy życzliwość pozwoli przetrwać sztuce?”, ale po różnych konsultacjach zdałyśmy sobie sprawę, iż należy mówić o teraźniejszości, o tym, co już się dzieje. Tak narodziła się ostateczna forma: „Czy życzliwość pozwala przetrwać sztuce?”. Ten wybór miał znaczenie także w kontekście całej koncepcji dyplomu, który przypomina swego rodzaju konkurs – każdy musi przejść przez „bramę”, by zobaczyć dalszą część prac. Chciałyśmy, by to pytanie zmuszało odbiorców do refleksji: czy rzeczywiście życzliwość funkcjonuje w sztuce? Czy oceniając na przykład wieniec, powinniśmy brać pod uwagę kryteria estetyczne i manualne, czy raczej aspekt kolektywnej pracy, w wyniku której powstał?
Ciekawym przypadkiem okazał się układ liter na witaczu – przez brak miejsca musiałyśmy przesunąć słowo „czy” nad formalną pierwszą linię. W efekcie napis można interpretować dwojako: jako pytanie „Czy życzliwość pozwala przetrwać sztuce?” lub stwierdzenie „Życzliwość pozwala przetrwać sztuce”. Chciałyśmy w ten sposób wprowadzić element gry z odbiorcą, pozostawiając mu przestrzeń na własną interpretację.
Podejmujesz w swojej twórczości tematy dotyczące spraw uniwersalnych, ale i niezwykle trudnych, takich, wobec których często czujemy się bezsilni – jak kryzys na granicy czy sama koncepcja granic. Poruszasz również kwestie związane z cielesnością. Czy tego rodzaju prace – bardzo osobiste, wręcz intymne – są dla ciebie trudne do realizacji? Czy postrzegasz je jako przestrzeń otwartej, szczerej rozmowy w sztuce, która pozwala zmierzyć się z problemami, a może choćby coś zmienić?
Już w trakcie studiów zdałam sobie sprawę, iż największe znaczenie ma dla mnie eksplorowanie własnej tożsamości. Coraz częściej zastanawiam się, kto ustala, co jest ważne, a co nie. Dlatego postanowiłam być w zgodzie ze sobą i podejmować tematy bliskie mojemu doświadczeniu i tożsamości.
Szczerość i prawda w sztuce są dla mnie fundamentalne – szukam ich zarówno w swojej pracy, jak i w twórczości innych artystów. Chcę dzielić się tym, co dla mnie istotne, wierząc, iż może to zainteresować innych tak samo, jak mnie inspirują dzieła innych osób. Na przykład temat malformacji kapilarnych, które występują na mojej skórze – przez cały czas mało znany – stał się dla mnie sposobem budowania widoczności i świadomości społecznej dotyczącej tej kwestii. Rozmawiając ze społecznością osób z podobnymi schorzeniami, zrozumiałam, jak ważna jest reprezentacja. Chciałabym, żeby dzieci widziały więcej osób takich jak ja w przestrzeni medialnej, w internecie, w sztuce. Wierzę, iż mogłoby im to pomóc – tak, jak mnie pomogłoby w dzieciństwie.
Tworzenie prac opartych na takich doświadczeniach jest jednocześnie przestrzenią dialogu. Często dotykają one granic komfortu odbiorców, na przykład wywołując różnego rodzaju obawy, ale też dzięki temu pozwalają oswoić lęki.
A co dla ciebie oznacza ukończenie Akademii? Czego się spodziewasz, a co budzi twój niepokój?
Przede wszystkim oznacza to dla mnie wolność i radość. Mogę realizować to, co chcę, w sposób, który wybieram, z ludźmi, z którymi chcę pracować, wtedy, kiedy tego chcę. To ogromna ulga i szczerość wobec samej siebie – presja studiów zostaje za mną. Czuję, iż wchodzę w szczęśliwy etap, w którym mogę wykorzystać to, czego nauczyłam się na uniwersytecie, na własnych zasadach. To daje mi ogromną satysfakcję.
Barbara Stańko-Jurczyńska Barwy ochronne, wideo performace, 2023,
dzięki uprzejmości artystki
Barbara Stańko-Jurczyńska (ur. 2000)
Feministka, artystka wizualna i członkini antyfaszystowskiego kolektywu Basta. Absolwentka Wydziału Rzeźby Uniwersytetu Artystycznego im. Magdaleny Abakanowicz w Poznaniu. Pochodzi z małej miejscowości na Powiślu. Interesują ją przede wszystkim sztuka społeczna, praca ze społecznością i disability studies. Często realizuje działania interaktywne, tworzy performanse i prace site-specific. W projektach traktuje swoje ciało jako materię rzeźbiarską i nawiązuje do port wine stain – choroby, z którą dzieli życie. W swojej praktyce artystycznej wykorzystuje przede wszystkim sytuacje zastane, doprowadzając je do granic absurdu. Pracuje w przestrzeni przemocy i zestawia ją z pozornie niedopasowanymi elementami.
O pracy
Plan dożynek doskonałych. Współczesna rzeźba kolaboratywna w kontekście wiejskim
Współtwórcx:
Sylwia i Daniel Stańko-Jurczyńscy, Mariola Haber, Alicja Tabaković, Zofia Zdunek, Aleksandra i Elżbieta Lewandowska, Oliwier Dianzenza, Jurek, Izabela i Adam Sikora, Paweł Kasprzak, Warsztaty Terapii Zajęciowej w Dzierzgoniu i w Koniecwałdzie, Koło Gospodyń Wiejskich Żóławskich Dziewczyn, Łukasz Jankowiak, Karolina Chuptyś, Kluby Seniora w: Jasnej, Bruku, Bągarcie, Tywęzach.