Wsiadają do Kinobusu i ruszają w Polskę. "Najbardziej lubimy kina zapomniane"

film.interia.pl 2 dni temu
Zdjęcie: Maciej Gil na pokładzie Kinobusu (Dolnośląskie 2024), fot. Jerzy Wypych /materiały prasowe


Wsiąść do autokaru i wyruszyć śladem starych kin. Dobry pomysł na kilka wakacyjnych dni? Od dekady Kinobus przemierza Polskę wzdłuż i wszerz, aby odkryć, poznać, czasem przypomnieć "lokalną kulturę filmową". - Jakkolwiek to zabrzmi, najbardziej lubimy kina zapomniane, zrujnowane, takie kapsuły czasu - mówi Maciej Gil, pomysłodawca, autor tras i pilot Kinobusu. - W tym roku województwo łódzkie. A Łódź to, wiadomo, miasto z filmem kojarzone jak żadne inne w Polsce - dodaje.


Kinobus to coroczne wycieczki po różnych zakątkach Polski szlakiem dawnych i obecnych kin - tak brzmi opis tego wydarzenia na oficjalnym profilu na Facebooku. Pierwszy Kinobus wyruszył w Polskę w 2015 roku. Od tego czasu odwiedził już stare kina w ponad połowie województw w naszym kraju. O co tu chodzi? Skąd ten pomysł? Kim są ludzie, którzy biorą udział w takiej wyprawie?
- Bez wyjątku są to osoby interesujące świata, wrażliwe na historię, na innego człowieka, nie potrafiące żyć bez codziennego kontaktu z kulturą. (...) Jakkolwiek to zabrzmi, najbardziej lubimy kina zapomniane, zrujnowane, takie kapsuły czasu. Zachowana w idealnym stanie kabina projekcyjna z wyposażeniem z lat 60. ubiegłego wieku, od dekad nieużywana. Stare skrzypiące fotele - mówi Maciej Gil, animator kultury, historyk sztuki i kultury filmowej, dziennikarz, edukator, pomysłodawca, autor tras i pilot Kinobusu.Reklama


- Oczywiście odwiedzamy też kina działające, ale raczej te z tradycjami, z charakterem, więc stronimy od multipleksów. Ale - chciałbym, by to odpowiednio głośno wybrzmiało - najważniejsi są ludzie - dodaje.
O tym, co to jest Kinobus, jak wybiera się miejsca, które odwiedza, kto nim jeździ, gdzie się śpi, co się je, jak wygląda taka podróż i co zaplanowano na tegoroczną edycję, która rozpoczyna się 21 sierpnia, z Maciejem Gilem rozmawiała Anna Kempys.
"Wsiadamy do autobusu i jedziemy zwiedzać stare kina" - tak w uproszczeniu można opisać ideę Kinobusu? To wycieczka, objazdowy festiwal?
Maciej Gil: - To nieco zbyt daleko idące uproszczenie. Spotykamy się, by odkryć, poznać, zrozumieć, przypomnieć kulturę filmową. A spotykamy się w stolicy województwa i stamtąd ruszamy w jego objazd. Taki mamy klucz. Jako jedyne wydarzenie w Polsce i jedno z naprawdę niewielu w Europie zwracamy uwagę na inne aspekty: niekoniecznie na to, co się wyświetlało czy wyświetla na ekranie, ale - gdzie się wyświetlało, jak się wyświetlało, z czego, wreszcie kto wyświetlał, kto decydował o tym, co się wyświetlało, a kto o tym, czy można było to obejrzeć, bo sprawdzał bilety i kontrolował wiek? Słowem: patrzymy na kina z perspektywy architektonicznej, kinotechnicznej, społecznej, ludzkiej, osobistej. Głównie - historycznie, często - nostalgicznie. Choć oczywiście w programie są też projekcje filmów.
Autobus wypełniony miłośniczkami i miłośnikami kina objeżdża od 2015 roku wybrany region Polski - śladem kin działających i tych już dawno nieistniejących. Skąd w ogóle pomysł na Kinobus?
- Od kiedy pamiętam, gdy gdzieś jeździłem, a za podróżami przepadam, zawsze rozglądałem się za lokalnymi kinami. Tymi tradycyjnymi. Tymi z wyrazem. W pewnym momencie, którego za bardzo ulokować w czasie nie potrafię, zainteresowałem się bardzo tym, co się dzieje za tymi małymi okienkami z tyłu sal kinowych. prawdopodobnie miało to związek z moimi corocznymi wizytami na prześwietnym festiwalu filmów na taśmie 70 mm w Krnovie w Czechach, gdzie bardzo istotnymi elementami całego wydarzenia są właśnie te aspekty techniczne i, powiedziałbym, fizyczność dzieła filmowego. adekwatnie na tym się ten festiwal opiera. Bo gdzie indziej wyznacznikiem tego, co trafia do repertuaru, jest nośnik? Więc podróże, kina z tradycjami, spojrzenie na film od innej strony...


Kinobus początkowo odbywał się na Słowacji - byłeś na tych "filmowych wycieczkach"? Polski Kinobus to jakaś inspiracja tamtą objazdową imprezą?
- Właśnie do tego powoli zmierzam, iż odkryłem słowacki Kinobus. Jeździł w latach 2005-2019 i znów ruszył od zeszłego roku. Główna idea jest podobna: odwiedzamy stare kina, zgłębiamy te tajniki lokalnej kultury filmowej. Ale dalej już są duże różnice: słowacki Kinobus w ciągu paru dni przemierza kilkadziesiąt kilometrów, polski kilkaset. Polski jeździ najczęściej kluczem wojewódzkim, słowacki stawia na zdecydowanie mniejsze regiony. Słowacki stawia sobie za cel przywrócenie sprawności dawno nieużywanym analogowym projektorom, polski z różnych względów aż tak daleko nie idzie. I tu paradoks: nigdy nie uczestniczyłem w słowackim pierwowzorze. Śledziłem tę imprezę z dystansu, aż wreszcie odwiedziłem jego pomysłodawcę i organizatora Martina Krištofa i poprosiłem o zgodę na przeszczepienie inicjatywy do Polski, choć już mi po głowie chodziła nieco inna formuła, i na użyczenie nazwy. Zgodził się bez wahania. No i wystartowaliśmy.
W 2015 roku Kinobus przemierzył drogi województwa podkarpackiego, w 2016 - zachodniopomorskiego, w 2017 - lubelskiego, w 2018 - świętokrzyskiego, w 2019 - opolskiego, w 2021 - małopolskiego, w 2022 - podlaskiego, a w 2024 - dolnośląskiego. W 2020 roku krążył wokół środka Polski, w 2023 odwiedził Pałuki. W 2025 roku - łódzkie. Jak wybierasz miejsca, w które udaje się Kinobus?
- Czasem ja wybieram, czasem to miejsca wybierają Kinobus. Wszystko zaczyna się od rozpoznania terenu, czyli od kwerendy. Raczej głębokiej. Grzebanie w archiwach lokalnych i centralnych, googlanie, liczne rozmowy. I od podróży palcem po mapie. I od rozpoznania, kogo w danym regionie znam, czyją wiedzą i znajomością regionu mógłbym się podeprzeć. A potem wkracza proza życia animatora kultury: szukanie finansowego wsparcia. Kinobus to stosunkowo tanie wydarzenie, ale i tak skompletować budżet nie jest łatwo. Mam to już przećwiczone: Kinobus się nie mieści w ramkach. Takich z wniosków grantowych. Łączymy kulturoznawstwo z turystyką, animację kultury z promocją regionu, a do tego te aspekty architektoniczne, historyczne, socjologiczne, także kulinarne, więc wystajemy poza te sztywne ramki. Długo by opowiadać. Wspiera nas regularnie Polski Instytut Sztuki Filmowej. Tak czy siak - jeździmy. Odkrywamy, spotykamy się, rozmawiamy. Co dla mnie najważniejsze: w zasadzie nie zdarza się, gdy gdzieś w terenie przedstawiam ideę Kinobusu, by ktoś się nie zaciekawił, nie podzielił swoją opowieścią, odmówił pomocy, współpracy. Ta cała awantura napędzana jest osobistymi wspomnieniami o kinowych doświadczeniach.
- Mam poczucie, iż mocno skaczę po liczbach: naprzemiennie używam pojedynczej i mnogiej, ale to wynik tego, iż choć głównym organizatorem jestem ja, to towarzyszyło i towarzyszy mi w przygotowaniach i zwłaszcza w trakcie wydarzenia mnóstwo wspaniałych osób połączonych ideą Kinobusu.
Czy w miejscach, w które się udajcie, gdzie były kiedyś kina, są jeszcze fotele, stare projektory, plakaty kinowe, spotykacie ludzi, którzy tam przed laty pracowali? Słowem, czy docieracie tam, gdzie zatrzymał się czas?
- Jakkolwiek to zabrzmi, najbardziej lubimy kina zapomniane, zrujnowane, takie kapsuły czasu. Zachowana w idealnym stanie kabina projekcyjna z wyposażeniem z lat 60. ubiegłego wieku, od dekad nieużywana. Stare skrzypiące fotele. Albo wręcz ławki, takie bez oparć, wolnostojące, ale z ponumerowanymi miejscami, jeszcze sprzed II wojny światowej. Nadgryzione zębem czasu albo zębami gryzoni zeszyty, w których kinooperatorzy odnotowywali każdą projekcję, manualnie wykonywane afisze, albo rolki niesprzedanych biletów z przeróżnymi cenami. Oczywiście odwiedzamy też kina działające, ale raczej te z tradycjami, z charakterem, więc stronimy od multipleksów. Ale - chciałbym, by to odpowiednio głośno wybrzmiało - najważniejsi są ludzie. Staram się docierać do osób, które w kinach pracowały: kasjerek, kinooperatorów, bileterek, kierowników. Zachęcam ich do podzielenia się wspomnieniami. Ich opowieści bywają fascynujące, a na pewno są bezcenne. Są osoby, które w kinach przepracowały całe życie. Zapraszam też regionalistki i regionalistów. Stosunkowo rzadko dzieje tych lokalnych kin są zbadane, utrwalone. Mam małą satysfakcję w tym, iż po wizycie Kinobusu w niektórych miejscach jego idea pozostaje i ta lokalna historia z nieoczywistej, kinowej perspektywy jest jakoś zachowywana, upamiętniana.


Czy wiesz, ile małych kin zniknęło z mapy Polski w ostatnich latach? Czy w dzisiejszych czasach (multipleksów, streamingu) małe kina w małych ośrodkach mają rację bytu?
- Nie prowadzę statystyk, ale od czego mamy Główny Urząd Statystyczny? Według jego danych, a pewnie lepszych nie znajdziemy, stałych kin łamane przez sal kinowych od pandemii co roku przybywa. No, teraz jest zastój: w 2024 było tyle samo co rok wcześniej, czyli 535 sal. Spójrzmy na przykład na województwo świętokrzyskie: w ostatnich bodaj dwu latach otwarto kino Pegaz w Końskich, kino Piksel w Piekoszowie, kino Kadr w Staszowie. Czy mają rację bytu? Oczywiście! Radzą sobie świetnie. Obserwuję też ostatnio heroiczne boje entuzjastów o przetrwanie kin z pięknymi tradycjami i z wielkimi ambicjami, na razie, jak się wydaje, zwycięskie. I oby tak dalej. To w większości konflikty między wartościami kulturalnymi a bezdusznymi obciążeniami podatkowymi. Nie będę podawał przykładów, nie będę się wdawał w szczegóły, by nie mieszać, nie zapeszać. Kto jest zainteresowany, znajdzie. Po prostu trzymam kciuki.
Kto może wybrać się w podróż Kinobusem? Czy to jest stała ekipa? Są ludzie, którzy z tobą jeżdżą co roku? Kim są, co ich łączy, w jakim są wieku?
- W podróż może się wybrać każda osoba, która kupi sobie bilet. Jest grono osób, które jeżdżą co roku lub prawie co roku, ale rotacja wciąż trwa. Liczba osób jest ograniczona pojemnością autokaru, który co roku wynajmujemy. jeżeli miałbym wyciągnąć jakiś wspólny mianownik, to powiedziałbym, iż bez wyjątku są to osoby interesujące świata, otwarte na świat, wrażliwe na historię, na innego człowieka, nie potrafiące żyć bez codziennego kontaktu z kulturą. A jeżeli chodzi o wiek, to nie naruszę przepisów RODO, jeżeli zdradzę, iż pierwsze dwie cyfry PESEL i tegorocznych pasażerek i pasażerów rozciągają się od 43 do 93. Tak, to wydarzenie dla każdej i każdego.
A gdzie się śpi i co się je?
- Tradycją Kinobusu stało się, iż śpimy w miejscach raczej... bezgwiazdkowych. Uwielbiamy bursy, schroniska młodzieżowe, zagubione w lasach ośrodki wczasowe z domkami typu "Brda" w niekoniecznie najlepszej kondycji. Pod tym względem jest dość tak kolonijnie. jeżeli chodzi o kulinaria, to jesteśmy bardziej wybredni, co wcale nie oznacza, iż tu szukamy lokali jakkolwiek ogwiazdkowanych. Szukamy za to lokalności i sezonowości. jeżeli ktoś proponuje "pomidorową i schabowego z ziemniakami, bo to wszyscy lubią", sam stawia się na straconej pozycji. Bo jeżeli poznajemy dany region od strony kultury filmowej, to bez sensu byłoby nie wejść weń głębiej. A kuchnia do tego fantastycznie się nadaje. Na przykład często korzystamy z dobrodziejstw i doświadczeń kół gospodyń wiejskich. I nigdy się tu nie zawiedliśmy.
Co w programie tegorocznego Kinobusu?
- W tym roku województwo łódzkie. A Łódź to, wiadomo, miasto z filmem kojarzone jak żadne inne w Polsce. Nie bez powodu nosi godność Miasta Filmowego UNESCO. No i od której strony je ugryźć, skoro i piękne tradycje produkcji filmowej, produkcji sprzętu kinotechnicznego, i jedna z najważniejszych na świecie szkół filmowych, i świetne Muzeum Kinematografii, świetne Narodowe Centrum Kultury Filmowej? No więc wymyśliłem, iż spojrzymy na to miasto z perspektywy kin studyjnych, choćby nie dlatego, iż instytucjonalnym organizatorem Kinobusu jest po raz pierwszy Stowarzyszenie Kin Studyjnych, ale dlatego, iż w 1959 roku to właśnie w Łodzi pierwszemu w Polsce kinu nadano taki status. Było to kino Adria przy ul. Piotrkowskiej 150, po którym już nie ma żadnego śladu. Poza tą pionierską historią. Przespacerujemy się po Łodzi w poszukiwaniu śladów kin studyjnych, a wydarzenie zainaugurujemy oczywiście w studyjnym kinie Charlie. A następnego dnia wyruszymy w podróż, która obejmie około pół tysiąca kilometrów. Po drodze wiele miejscowości mniejszych i większych, a w nich kina działające i nie, ale przede wszystkim opowieści o nich. Będą spacery kinowe, będą gawędy, będą spotkania. I projekcje też będą. I garść innych atrakcji lokalnych, bo wbrew pozorom nie samym kinem człowiek żyje, a region słynie.
Dokąd wybierze się Kinobus za rok?
- To jest pytanie świetne, trafne, częste i najtrudniejsze. Nie mam pojęcia, choć oczywiście pomysły mam, parę już choćby zaawansowanych. Na przykład niedawno odwiedziłem przepiękną dawną salę kinową w szpitalu dla nerwowo i psychicznie chorych. Ot, przejeżdżałem nieopodal, wiedziałem o jej istnieniu, więc nie mogłem się nie zboczyć z trasy, nie zapytać, nie zerknąć. Tu się zresztą otwiera wielki, nomen omen niezbadany temat: kin szpitalnych, sanatoryjnych... Zamknę tę łódzką edycję, będę szukał możliwości zorganizowania kolejnej. Zaproszenia chętnie rozpatrzymy. Jeszcze kilka województw do odwiedzenia, poznania i promowania nam zostało.
Idź do oryginalnego materiału