**_Dziennik, 12 maja 2024_**
Nareszcie. Gdy wychodziła za mąż, Kinga choćby nie podejrzewała, iż jej nowy mąż, Krzysztof, ma zgubny nawyk. Spotykali się krótko, a on gwałtownie oświadczył się, przy okazji będąc pod wpływem:
Kinga, wyjdź za mnie powiedział, a oddech zdradzał, iż nie był trzeźwy.
Krzyś, piłeś? I w takim stanie mi to proponujesz? oburzyła się, choć niewiele, bo i tak marzyła o ślubie. Większość koleżanek już była zamężna.
No tak z radości. Mam nadzieję, iż nie odmówisz zaśmiał się. No to jak, twoja odpowiedź?
Dobrze, zgadzam się, ale pod warunkiem, iż nie będziesz pić często. Tylko od święta.
A ja o czym mówię? Oczywiście, od święta! A dziś mam powód oświadczyłem się!
Młoda i naiwna Kinga nie zagłębiała się w szczegóły. Nie wiedziała też, iż ojciec Krzysztofa pił całe życie. Pewnie to wpłynęło na syna, zwłaszcza iż od czasu do czasu proponował mu herbatkę w towarzystwie.
Halina, matka Krzysztofa, zawsze się wściekała, gdy mąż nalewał synowi:
Sam się trujesz, a jeszcze syna uczysz! Ale mąż tylko się śmiał.
Zamknij się, babo. Niech się przyzwyczaja, przecież to chłop.
Po ślubie zamieszkali w kawalerce Kingi, którą dostała po babci. Na początku było dobrze. Krzysiek pracował, czasem wracał po pracy z zapachem alkoholu, ale zawsze miał powód.
Wojtek postawił, urodził mu się syn, jak nie wypić? Sam Pan Bóg nakazał. Jurek miał urodziny, a Staszek uraczył nas za pomoc przy budowie altanki. Wszystko ważne powody, nie mogłem odmówić.
Kinga urodziła synka, Marcina, a Krzysiek pił dalej. Do domu się nie spieszył, do dziecka prawie nie podchodził.
Dlaczego nie zajmujesz się synem? To twoje dziecko mówiła z żalem.
Sam mówiłaś, żebym nie chuchał na niego wódką odpowiadał.
To przestań pić! Ile razy mam cię prosić? błagała Kinga.
Minęło osiem lat. Krzysiek pił już praktycznie codziennie. Zwolnili go z jednej pracy, potem z drugiej. Teściowa Kingi martwiła się. Widziała, iż synowa jest dobra, szanowała ją, a Kinga odwzajemniała to uczucie.
Kinga tyle lat walczy z jego nałogiem, a on nie rzuca. Z roku na rok jest gorzej zwierzała się starszej siostrze.
Wiem, Halu. Szkoda mi Kingi, taka dobra żona i matka potakiwała siostra.
Minęły kolejne dwa lata. Marcin chodził do trzeciej klasy. Kinga ciągnęła rodzinę sama, bo Krzysiek nie pracował. Teściowa pomagała, dawała pieniądze i kupowała wnukowi ubrania. Krzysiek już nie przypominał przystojnego chłopaka sprzed lat. Opadł z sił, stracił połowę zębów w bójkach i upadkach, włosy mu przerzedły. Najgorsze było to, iż nie czuł nic ani do żony, ani do syna. Absolutnie nic.
Kinga, rozwiedź się z tym darmozjadem i wyrzuć go! Jak możesz to znosić? mówiła matka, koledzy z pracy, sąsiedzi. Wszyscy widzieli, co się dzieje.
A Kinga żal było męża. Miała miękkie serce żal jej było każdego bezdomnego psa, a co dopiero męża. Myślała tylko o Marcinie. Syn widział ojca w opłakanym stanie, nie szanował go, żyli obok siebie. Więc Kinga postanowiła trzeba się go pozbyć.
Powiedziała o tym teściowej:
Halino, nie mam już sił. Rozwodzę się z Krzysztofem.
Kinga, może spróbujemy go leczyć? matce było żal syna.
Ile razy leczyliscie męża? I co? Za chwilę było tak samo. Nie chcę, żeby Marcin poszedł w jego ślady. Wyrzucam go, niech idzie, gdzie chce.
A gdzie pójdzie? Do nas. O Boże, co tu się zacznie westchnęła Halina.
Tak naprawdę Kinga zdecydowała się na rozwód, bo zakochała się w koledze z pracy, Arturze. Trzymała to w tajemnicy. Nikt się nie domyślał, choćby on sam.
Artur dołączył do ich biura dwa miesiące temu. Kinga od pierwszej chwili poczuła, jak serce jej zabiło mocniej. Przystojny, niebieskooki blondyn z krótką fryzurą i szczerym uśmiechem zauroczył ją. I nie tylko ją. Singielki w biurze też były zainteresowane, gdy dowiedziały się, iż Artur jest po rozwodzie i przeprowadził się z Katowic. Zamieszkał u ojca.
Mimo iż był samotnym mężczyzną w wieku 34 lat, traktował kobiety z szacunkiem, choćby te, które otwarcie proponowały spotkania. Uśmiechał się i grzecznie odmawiał:
Dziś nie mogę, przepraszam, mam już plany.
Niektóre koleżanki, urażone jego obojętnością, plotkowały za plecami, ale Artur trzymał fason.
Kinga złożyła pozew i powiedziała mężowi:
Krzysiek, rozwodzimy się. Zabieraj swoje rzeczy i wynoś się. Dwie torby stoją w przedpokoju.
Krzysiek spojrzał na nią tępym wzrokiem. Rozwód go nie zmartwił. Wziął torby i poszedł do rodziców.
Wiem, iż od dawna nie znaczyłam dla niego nic myślała po jego wyjściu. Teraz zacznę nowe życie. Nauczę się ufać i pozwalać się adorować. Może los mi to wynagrodzi.
I wynagrodził. Pewnego dnia po pracy Artur zawołał ją:
Kinga, idziesz do domu? Masz chwilę?
Tak. Mam, o co chodzi? zdziwiła się, a policzki jej poczerwieniały.
Zapraszam cię na kolację. Porozmawiamy. W pracy nie chcę narażać cię na plotki powiedział poważnie, ale potem się uśmiechnął i wskazał jej miejsce w samochodzie.
Dobrze, zgadzam się odparła, siadając obok niego.
W kawiarni było spokojnie. Goście dopiero zaczynali przychodzić.
Kinga, przypadkiem dowiedziałem się, iż się rozwiodłaś zaczął Artur, gdy kelner przyjął zamówienie.
Tak. Moja cierpliwość miała granice. Zmęczyło mnie dźwiganie wszystkiego sama odpowiedziała prosto.
Może to dla ciebie zaskoczenie, ale od pierwszej chwili wiedziałem, iż jesteś moim przeznaczeniem wyznał szczerze.
Kinga poczuła, jak serce wali jej jak młot. On powiedział to, co sama czuła od początku.
Artur, choćby nieArtur pochylił się ku niej i delikatnie ujął jej dłoń, a w jego oczach Kinga zobaczyła szczerą obietnicę nowego życia bez łez i rozczarowań.