Wojciech Mann, który skończył 77 lat, przyznał, iż wraz z wiekiem coraz częściej myśli o tych, których już nie ma. Jednym z takich powracających wspomnień jest postać jego ojca, Kazimierza Manna, który zmarł w wieku 64 lat. Wojciech miał wtedy zaledwie 27 lat.
„Tworzę fantazję, iż spotykam się z ojcem”
W rozmowie z Januszem Schwertnerem Mann przyznał, iż po tylu latach wciąż zastanawia się, jak wyglądałoby ich spotkanie, gdyby było możliwe. „To jest niesamowite. Często w moich myślach, których nie udostępniam nikomu, taką sobie tworzę fantazję, iż spotykam się z ojcem. Spotkałbym człowieka młodszego ode mnie z moją wiedzą na temat wydarzeń, które działy się już bez niego. Jakie byśmy znaleźli porozumienie?” – mówił dziennikarz. To jedno z najbardziej intymnych wyznań w jego karierze. W tych słowach pobrzmiewa nie tylko tęsknota, ale też pytanie, które powraca po latach: czy zdążył mu powiedzieć, iż go kocha? Choć Mann tego nie dopowiada, jego refleksja wskazuje, iż więzi rodzinne wciąż pozostają w nim żywe, choć rozmowy już dawno się skończyły.
„Śmierć mnie otacza, ale próbuję nie popaść w oczekiwanie na zgon”
Wojciech Mann nie ukrywa, iż w ostatnich latach temat śmierci pojawia się w jego życiu coraz częściej. Stracił wielu bliskich – zarówno z branży, jak i spoza niej. „Często myślę. Śmierć mnie otacza, bo umierają ciągle jacyś ludzie, których znałem – i z branży, i spoza branży, i młodsi ode mnie. To istnieje cały czas wokół mnie, ta świadomość, ale próbuję nie popaść w stan wegetacyjno-oczekujący na zgon” – powiedział. Jednak, zamiast pogrążać się w smutku, dziennikarz wybiera działanie. Wciąż pracuje, prowadzi audycje, spotyka się z ludźmi. „Między innymi dlatego tu przyszedłem i zrobię zaraz jakąś audycję, a potem może się z kimś trochę pokłócę, żeby, tak długo jak mogę, działało. W głowie i wszędzie”.
Mówi o śmierci z dystansem i spokojem, ale jednocześnie przyznaje, iż nie jest mu obojętne to, jak i kiedy ona przyjdzie. „Ja się boję takiej świadomości, iż to za chwilę nastąpi. Chciałbym dokonać tego jakoś tak nieświadomie, może przez sen. Najstraszniejsze jest dogorywanie w szpitalu. To jest psychicznie niestety nie bardzo przyjemne” – wyznał. Wojciech Mann znany jest z poczucia humoru i dystansu, ale ta rozmowa odsłoniła jego zupełnie inną stronę – czułą, refleksyjną, pełną wdzięczności za życie. Jego wyznanie o ojcu pokazuje, iż choćby po latach w człowieku może żyć potrzeba bliskości i rozmowy, której nie zdążyło się odbyć.